[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie. Podobnie jak nie z twojej winy się z nim przespałaś!
Gapiła się na niego z niedowierzaniem. Jak to możliwe, że on
może być aż tak paskudny? Z niebezpiecznym drżeniem głosu
zapytała:
- Skąd wiesz?
- Skąd? - Teraz to on spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Chyba
połowa Madery słyszała, jak wrzeszczeliście na siebie przed barem!
- Niezły jesteś, wiesz? - powiedziała z goryczą. - Sam robisz, co
chcesz, ale nikt inny nie ma prawa do zaspokajania swoich potrzeb.
Jesteś takim cholernym egoistą! Całe życie ludzie chronią cię przed
rzeczywistością - najpierw ciotka Margaret, potem ja, Kiel, nawet
Katia. Mam już tego dość. Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ja
też czasem potrzebuję wsparcia, pocieszenia? Serdeczności? Nie,
oczywiście, że tego nie wiesz. Mężczyznom się na to pozwala. Mają
swoje potrzeby i bez problemu mogą je zaspokajać. Nikomu nawet nie
drgnie powieka. A kiedy kobieta robi to samo, z miejsca przykleja się
121
RS
jej etykietkę latawicy! Do licha, powiem ci, ja go pragnęłam!
Chciałam, żeby się ze mną kochał!
Dawid w milczeniu gapił się na nią jak sroka w gnat. Jakby jej
nie poznawał. Z jej gardła wyrwał się zduszony śmiech. A
jednocześnie do oczu napływały łzy.
- Będę potrzebowała pieniędzy na taksówkę - powiedziała
spokojnie. - A ty sobie wracaj do swojego małego, ciasnego życia,
swojej wygodnej obojętności na innych ludzi.
Bardzo szybko, tak szybko, że było to niemal obrazliwe, Dawid
wyjął pieniądze z portfela i wcisnął je Justine.
- Gdzie się zatrzymałaś?
- W Machico, w hotelu Dom Pedro.
Marzyła w tej chwili jedynie o ucieczce. Chciała być sama.
Obróciła się więc na pięcie i wyszła. Kiedy dotarła z powrotem na
rynek, prawie nic nie widziała z powodu łez.
Podczas jazdy do hotelu miała dość czasu, by zastanowić się nad
tym katastrofalnym wieczorem. Kiedy tak nad nim rozmyślała, jej
nastrój stopniowo zmieniał się. Ogarniał ją gniew. Dlaczego miałaby
przepraszać za to, że zachowała się po ludzku? Dlaczego ma czuć się
z tego powodu winna? Nie zrobiła nic, czego musiałaby się wstydzić.
A Dawid? Był jak jej brat, a zachował się tak samolubnie. I wreszcie
Kiel, który zrobił z niej dziwkę. Im więcej myślała o jego zachowaniu,
tym bardziej była wściekła. Teraz przychodziły jej do głowy riposty
na jego ostre słowa. Potraktowali ją obaj jak przedmiot, użyli dla
własnych celów... Kiel jako przewodnika po wyspie, i nie tylko..., a
122
RS
Dawid do zemsty na Katii i Kielu. Prędzej da się posiekać, niż
pozwoli, by odbijali ją między sobą jak piłeczkę pingpongową! Jak
Kiel śmiał oskarżyć ją o to, że jest niewiele lepsza od prostytutki?
Nawet jeśli naprawdę tak myślał, to czy musiał to mówić?! Jeśli się
spodziewał, że ona potulnie wysłucha tych zarzutów, to się bardzo
pomylił. Wkrótce przekona się, jaki popełnił błąd!
Kiedy samochód zatrzymał się przed hotelem, dała
zaskoczonemu kierowcy wszystkie pieniądze od Dawida, wysiadła i
jak burza wpadła do recepcji. Zażądała klucza, pomaszerowała do
windy i z wściekłością wcisnęła guzik.
Dotarła do drzwi Kiela. Widząc, że nie są zamknięte na klucz,
otworzyła je tak gwałtownie, że mocno uderzyły w ścianę. Kiel stał
przy oknie. Gwałtownie się odwrócił.
- Wynoś się! - wrzasnął.
- Nie! - Weszła do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi. -
Oskarżyłeś mnie o to, że potrzebuję nieustannego zapewniania o
uczuciach mężczyzny! Pomyliłeś się! Potrzebuję jedynie uczciwości!
Czy to tak wiele? Jeśli chciałeś przelotnego romansu, kobiety na jedną
noc, to czemu tego nie powiedziałeś? Czemu się ze mną droczyłeś?
Uwodziłeś? Czemu byłeś miły? Czemu udawałeś?
- Bo tego oczekują kobiety. Przecież to część gry, prawda? -
zadrwił.
- Nie mojej gry! - warknęła. - Nie oczekiwałam deklaracji
miłości czy wiecznego oddania. Jak słusznie zauważyłeś, niemal się
nie znaliśmy. Ale polubiłam cię, Kiel, uważałam za człowieka
123
RS
honoru! - krzyczała. - Szydzenie z moich uczuć, oczernianie mnie,
robienie ze mnie rozpustnicy nie było uczciwe. Nawet jeśli tak
myślałeś, nie musiałeś tego mówić. Chciałeś pomniejszyć coś, co dla
mnie było ważne, wyjątkowe. Tego nie mogę ci wybaczyć. Dawid
użył mnie dla swoich własnych, dziecinnych celów. A ty dla swoich.
Wychodzi więc na to, że jestem jedyną osobą, która z tej sytuacji
wyszła z honorem - stwierdziła z godnością. Patrzyła mu prosto w
oczy. - Miło jest mieć smukłe ciało i urodziwą twarz, ale jeśli umysł i
uczucia nie idą z tym w parze, to jest się ohydnym. Wtedy nie liczy
się uroda, Kiel. A ja byłam idiotką, skoro uwierzyłam, że może być
inaczej.
Odwróciła się na pięcie i wyszła. Zanim otworzyła drzwi
swojego pokoju, przez kilka długich minut stała w ciemnym
korytarzu, próbując się uspokoić. Nagle dotarł do niej hałas
dobiegający z pokoju Kiela. Jakby coś uderzyło w ścianę. Pomyślała,
że zaraz zbiegnie się cały personel hotelu, więc szybko schowała się w
pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Rozebrała się i położyła.
Powtarzała sobie, że nie będzie się czuła winna, nie będzie się
wstydzić. Cicho płakała w poduszkę, aż wreszcie zmęczona zasnęła.
Ostre słońce następnego poranka dało jej pretekst do założenia
ciemnych okularów, które skutecznie ukryły zapuchnięte oczy.
Włożyła niebieskie bawełniane spodnie i biały T-shirt. Zeszła na dół.
Wręczono jej list. Była to lakoniczna notatka od Kiela, który
informował ją, że nie było wolnych miejsc we wcześniejszym
samolocie. To oznaczało, że czekał ich jeszcze jeden długi, trudny
124
RS
dzień. Justine zmięła kartkę i wrzuciła ją do najbliższego kosza na
śmieci. Poszła na śniadanie. Sama. Kiel albo już wyszedł, albo
ukrywał się w swoim pokoju. Była zadowolona, że nie musi się z nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]