[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ją listy. Czyż nie chciała być dziennikarką? Co jest wart dziennikarz, który
nie wykorzysta okazji takiej jak ta?
Wyciągnęła kartkę z pierwszej koperty. Były to kopie notatek i
artykułów dotyczących przedsiębiorstwa zwanego Medford, a Noah
Whittaker był wymieniony jako jedyny akcjonariusz.
W drugim liście było powiadomienie, że roczny raport został złożony
w aktach Medford i że wypłata rzędu tysięcy dolarów będzie
dostarczona beneficjentom.
Zaczęła czytać jeszcze raz, próbując złożyć w całość przeczytane
informacje, gdy nagle poczuła, że nie jest już sama w pokoju. Podniosła
głowę i spojrzała prosto w twarz Noaha.
Noah nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czuł się tak
dobrze rano. Ostatnia noc z Kaylą była wspaniała. Więcej niż wspaniała.
Kochali się, zasypiali i znowu się kochali... i znowu. To było fantastyczne.
Kiedy wyszedł z sypialni, przeżył ciężką chwilę, widząc Kaylę z
poczuciem winy wymalowanym na twarzy i trzymającą w ręku kartkę
papieru. Stała obok konsoli, gdzie położył wczoraj swoją
korespondencję.
Cholera. Poczuł, jak uśmiech znika mu z twarzy.
- Co ty robisz? - spytał, choć już wiedział, ale miał nadzieję, że się
myli.
Kayla uniosła brodę do góry.
- Czy to nie ja powinnam zadać ci takie pytanie? - Wyciągnęła
dokument w jego kierunku. - Co to jest?
Miał zaciśnięte usta, kiedy ruszył w jej stronę.
- Przeglądałaś moją pocztę? Czemu węszysz?
Ileż to razy miał do czynienia z inwazją na jego prywatność?
Fotoreporterzy kierujący obiektywy aparatów pod przeciwwietrzną
osłonę jego samochodu. Reporterzy wchodzący do restauracji, którą on
właśnie opuścił, i przekupujący innych gości, żeby się dowiedzieć, co jadł
84
RS
i co mówił.
- Pracuję dla rubryki plotkarskiej, pamiętasz? - odpowiedziała zimno.
- Wścibianie nosa jest moją pracą.
Co, do diabła, się z nią stało? Zachowywała się zupełnie inaczej niż
gorąca i chętna kobieta, którą trzymał w ramionach dziś w nocy. W
istocie postępowała jak jej koledzy z prasy, którzy byli zmorą jego życia.
Do niedawna i ona była zmorą jego życia.
- Co to znaczy? - spytał, biorąc list z jej ręki. Spojrzał na treść i zdał
sobie sprawę, że był to list od jego prawnika. Zdusił w sobie
rozdrażnienie. Nikt nie powinien wiedzieć o Medford i jego związku z
nim. Zadał sobie wiele trudu, żeby to zachować w tajemnicy.
- Co to znaczy? - natarła. - Spodziewałeś się, że odrzucę swój
dziennikarski instynkt tylko dlatego, że chciałeś się ze mną zabawić w
promieniach słońca?
Skamieniał.
- Słusznie. Wybacz mi, że myślałem, że twoje ambicje zawodowe
plasują się na drugim miejscu za lojalnością wobec przyjaciela... czy
kochanka.
Roześmiała się cynicznie.
- Lojalność? A co ty możesz o tym wiedzieć? Przeszedł koło niej i wziął
resztę korespondencji z konsoli.
- Dość, żeby myśleć, że jesteś usatysfakcjonowana naszą transakcją i
nowościami, którymi się nakarmiłaś - odpłacił jej się. - Oczywiście byłem
w błędzie.
Kayla skrzyżowała ramiona.
- A ja uważam, że twoja koncepcja lojalności jest na tyle elastyczna,
żeby się w niej zmieściła filozofia i kochania, i porzucania.
- O czym ty mówisz?
- Właśnie dzwoniła Sybil LaBreck - powiedziała, jakby to miało
wszystko wyjaśnić.
- Naprawdę? Jak się dowiedziała, że tu jesteśmy?
- Redaktorzy rubryki towarzyskiej mają swoje sposoby.
- Przecież nie mówiłaś nikomu. Skinęła głową.
85
RS
- Sybil wydawała się uszczęśliwiona pogłoską o naszej romantycznej
idylli, którą potwierdziłam, odbierając telefon z apartamentu
wynajętego na twoje nazwisko. Była właśnie, jak to ona powiedziała?
Zaskoczona. - Głos Kayli ociekał żółcią, gdy dodała: - W końcu
powiedziałeś jej, że w dniu, w którym zaczniesz myśleć o mnie na serio,
sam do niej zadzwonisz, żeby zamieściła tę wiadomość w swojej
rubryce.
Jak przez mgłę przypomniała mu się rozmowa z Sybil na przyjęciu
dobroczynnym w Charlesbank Association. Zirytowała go, bo próbowała
z niego wydobyć jakieś informacje. Sugerowała, że on i Kayla mają
romans, ale dla niepoznaki nie starają się zakopywać topora wojennego.
Powiedział jej coś na odczepnego, żeby się jej pozbyć. I teraz to coś
wróciło jak bumerang.
Nie zamierzał wyjaśniać, że komentarz został powiedziany półżartem
w celu pozbycia się Sybil. Bał się, że Kayla mu nie uwierzy.
Nie ufała mu na tyle, by dać szansę wytłumaczenia się. Gdyby mu
ufała, nie zaglądałaby do jego korespondencji.
Podniósł do góry listy, które ściskał w ręku.
- Chcesz wiedzieć, co jest w tych listach? - Nic nie odpowiedziała,
więc kontynuował: - Powiem ci... Najgorsze dziesięć sekund mojego
życia.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- To prawda - powiedział. - Przez ten wypadek podczas wyścigów
musiałem rozwiązać pewien problem.
- Ale list odnosi się do firmy nazywającej się Medford.
- Tak. Utworzyłem tę firmę jedynie po to, żeby pomagać rodzinie
Jacka.
- Ale to przecież coś dobrego...
Odczuł perwersyjną satysfakcję, że wprawił ją w zakłopotanie.
- Co? Jesteś zawiedziona, że nie odkryłaś żadnego skandalu
związanego z moją osobą? Myślisz, że nie wiem, że krążą na ten temat
plotki, że mam powiązania z jakimś tajemniczym przedsiębiorstwem na
Kajmanach, pomimo że robiłem, co tylko mogłem, żeby utrzymać w
86
RS
tajemnicy istnienie tej firmy?
- Ale dlaczego stworzyłeś przedsiębiorstwo morskie? Dlaczego
próbujesz ukryć fakt, że robisz coś dobrego?
Uniósł brwi do góry.
- Ponieważ ludzie właśnie pomyśleliby, że robię coś złego. Czy ty nie
tak pomyślałaś? - Wzruszył ramionami. - Nie chciałem, żeby rodzina
Jacka wiedziała, kto im pomaga.
- Ale dlaczego?
Czekała na odpowiedz, ale on nie był przygotowany na to, żeby jej
udzielić. Była dziennikarką z krwi i kości i w tej chwili bardzo go to
drażniło.
- Bo wolałem właśnie taką drogę - powiedział, po czym dodał
sarkastycznie: - Czy to ci wystarczy?
Skrzyżowała ramiona i spojrzała na niego wstrząśnięta.
- Ciągłe nosisz w sobie poczucie winy z powodu tego wypadku,
prawda? Dlaczego obwinisz o to siebie?
- Co to ma być? Jakaś psychologia dla mas? - wysapał. Mógłby
przysiąc, że cień przykrości przebiegł jej po twarzy. Teraz oboje zostali z
otwartymi ranami.
- Tylko pytałam.
- Wcale nie. Pytałaś i węszyłaś.
Zdrada cięła jak nóż. Była gotowa sprzedać go za moment sławy w
gazecie i próbę walki o lepszą pracę. Do diabła.
Odwrócił się nagle i ruszył do drzwi.
- Gdzie idziesz? - spytała.
- Pakować się - powiedział szorstko, nie patrząc na nią. Dzisiejszy
dzień miał być ich ostatnim dniem pobytu na Kajmanach. Ale na
pakowanie się było jeszcze za wcześnie. - Miło było, ale się skończyło.
Noah włożył ręce w kieszenie i podszedł do okna. Patrzył przez nie,
nic nie widząc.
Gburowaty. Na takie określenie zapracował sobie swoim ostatnim
zachowaniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl