[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wypłynąwszy z kanału, pchnąłem dzwignię przepustnicy i wziąłem kurs na południowy wschód, na Cape
Florida. Wiejący w twarz wiatr i słone rozbryzgi wody pomogły mi pozbierać myśli, ukoiły mnie i trochę
odświeżyły. Tak, tu myślało mi się o wiele łatwiej. Po części dzięki panującej na wodzie ciszy i spokojowi. A po
części dlatego, że zgodnie z najlepszą obowiązującą tu tradycją większość innych moto-rowodniaków próbowała
mnie zabić. Bardzo mnie to odprężało. Byłem w domu. Oto moja ojczyzna, oto moi rodacy.
W pracy udało mi się zdobyć trochę informacji z laboratorium. W porze lunchu wiadomość trafiła do krajowych
mediów. Po makabrycznym odkryciu" w motelu Cacique zdjęto cenzurę na morderstwa prostytutek i ci z
Kanału 7 odwalili kawał świetnej roboty, opisując horrendalnie poćwiartowane zwłoki w pojemniku i nic w
sumie o nich nie mówiąc. Jak celnie zauważyła pani detektyw LaGuerta, były to tylko zwykłe dziwki, lecz gdy
za pośrednictwem mediów zaczął wzmagać się nacisk opinii publicznej, dziwki te równie dobrze mogły być
córkami senatorów. Dlatego też policja zaczęła przygotowywać się na długie manewry obronne, doskonale
znając wszystkie rozdzierające serce głupoty, jakie będą wygadywać nieustraszeni piechurzy z piątej władzy.
Debora została na parkingu dopóty, dopóki kapitan Matthews nie zaczął się martwić o pieniądze na
nadliczbówki i nie odesłał jej do domu. O drugiej po południu zaczęła do mnie wydzwaniać i wypytywać, czego
się dowiedziałem, ale było tego niewiele. W motelu nie znaleziono dosłownie niczego. Na parkingu było tak
dużo śladów opon, że wszystkie się na siebie nakładały. Stwierdzono całkowity brak odcisków palców i na
pojemniku, i na workach, i na zwłokach. Wszystko było czyściuteńkie jak przed inspekcją tych od BHP.
35
Pytaniem dnia była lewa noga. Jak zauważył Angel, noga prawa została starannie przecięta w trzech miejscach,
w okolicach biodra, kolana i stopy. A lewa nie. Lewą rozcięto tylko na dwie części i części te pieczołowicie
owinięto. Aha, powiedziała detektyw LaGuerta, nasz damski geniusz. Morderca nie dokończył pracy, bo ktoś mu
przerwał, ktoś go zaskoczył i wystraszył. Bo wpadł w panikę, gdy ktoś go zobaczył. I cały wysiłek skupiła na
poszukiwaniach tegoż właśnie świadka.
W jej teorii był pewien mały problem. Maleńki szczegół, ot, szcze-gólik, pewnie niewart dzielenia włosa na
czworo, ale... całe ciało zostało dokładnie umyte i zapakowane przypuszczalnie już po tym, jak je
poćwiartowano. A jeszcze potem zostało ostrożnie przewiezione do pojemnika, z czego wynikałoby, że
morderca miał dużo czasu i mógł się w pełni skupić, żeby nie popełnić żadnego błędu i nie pozostawić żadnego
śladu. Albo nikt nie wytknął tego LaGuercie, albo - dziw nad dziwy! nikt tego nie zauważył. Czy to możliwe?
Możliwe. Praca policji jest w dużej mierze rutynowa i polega na dopasowywaniu części do układanki. A jeśli
układanka była zupełnie nowa, śledztwo mogło przypominać to prowadzone przez trzech ślepców oglądających
słonia przez mikroskop.
Ale ponieważ nie byłem ani ślepy, ani ograniczony rutyną, uznałem, że o wiele bardziej prawdopodobne jest to,
iż zabójca przestał po prostu odczuwać satysfakcję z tego, co robił. Miał mnóstwo czasu, ale było to już piąte
morderstwo według tego samego schematu. Czyżby zwykłe ćwiartowanie zwłok zaczęło go nudzić? Czyżby
nasz chłopczyk szukał czegoś innego? Nowego kierunku działań, nowej, niewypróbowanej jeszcze podniety?
Niemal czułem, jak bardzo jest sfrustrowany. Zaszedł tak daleko, do samego końca. Wszystko starannie pociął,
zapakował i nagle go olśniło: Nie, to nie to. Coś mi tu nie pasuje. Coitus intermptus.
Tak, już go to nie zaspokajało. Szukał innego podejścia. Próbował coś wyrazić i nie wiedział jeszcze jak. Moim
osobistym zdaniem a potrafiłem się w niego wczuć musiało go to bardzo frustrować. I na pewno skłaniało
do dalszych poszukiwań.
36
Tak, będzie próbował. I to już wkrótce.
Ale niech LaGuerta szuka sobie świadka. Nie znajdzie żadnego. Mieliśmy do czynienia z zimnym, ostrożnym
potworem, a ja byłem nim absolutnie zafascynowany. Cóż więc mogłem zrobić z tą fascynacją? Nie bardzo
wiedziałem, dlatego popłynąłem na przejażdżkę. %7łeby pomyśleć.
Kilka centymetrów przed dziobem łodzi z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę przemknęła
motorówka. Pomachałem wesoło załodze i wróciłem do rzeczywistości. Dopływałem do Stiltsville, w
większości opuszczonej kolonii starych domów na palach w pobliżu Cape Florida. Zatoczyłem wielki, powolny
łuk i płynąc donikąd, zatoczyłem również wielki, powolny łuk myślami.
Co robić? Musiałem podjąć decyzję już teraz, zanim okaże się, że udzieliłem Deborze zbyt daleko idącej
pomocy. Bo tak, oczywiście, mogłem pomóc jej rozwiązać tę sprawę - nikt nie zrobiłby tego lepiej - zwłaszcza
że tamci szli złym tropem. Pytanie tylko, czy chciałem. Czy chciałem, żeby go aresztowano? Czy też chciałem
znalezć i powstrzymać go sam? I czy na pewno chciałem - och, ta mała, rozkosznie dręcząca myśl żeby
przestał zabijać?
Co robić?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]