[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 No, dobra, wejdÄ™ w ciebie. Ale jak?
 Ano, patrzaj!  mówi Ceynowa, pokazując swoją półkwartę, pełną wódki.  Wyjdz z onego
lebasa, a wejdz w moją gorzałkę, to cię razem z nią wypiję, i będzie fer-tyk.
 Schon gut! *  ucieszył się diabeł.
1 Lebas (kasz.)  człowiek wątły, cherlak.
* Niekara, niekaranc (kasz.)  swawol-ndk.
* Sch&n out! (niem.)  Dobrze! Zwietnie!
27
A po chwili pod postacią maleczkiej muszki wpadł do półkwarty. Na to tylko Józef czekał. Wetknął
spiesznie lebasowi srebrny talar w gębę, aby, jak czarownicka wiedza i obyczaje każą, zamknąć
diabłu drogę powrotu w opętanego, którego odeń dopiero co uwolniono. Potem jakby nigdy nic
wrócił do swojej półkwarty, podniósł ją w górę, a patrząc na wódkę i merdającą się w niej muszkę,
zaczął przemawiać:
 Jak cię tu wypić, gorzałczyno? Za czyje zdrowie? W czyje imię?... A, już wiem! W imię Ojca i
Syna, i Dueha Zwiętego! W imię Ojca i Syna, i Ducha Zwiętego! %7łegnam cię krzyżem świętym!
%7łegnam cię krzyżem świętym w imię Ojca i Syna, i Ducha Zwiętego... Tak żegnał, tak zaklinał, tak
świętych imion przyzywał, że czartow-ska muszka jęła się miotać, wić jak w ukropie, wzburzyła
napitek, aż zawrzał i wykipiał z naczynia, sama wreszcie zaczęła pęcznieć, rosnąć ponad półkwartę,
pod powałę, wyolbrzymiała w poczwarę, w końcu zaś runęła kominem na dwór z takim trzaskiem,
że się zawalił... Ceynowa w śmiech, inni goście takoż, a karczmarz w lament... Myślał Józef, że
będzie musiał karczmarzowi płacić odszkodowanie za taką ruinę. Ale nie. Bo uwolniony od czarta
lebas rychło wyzdrowiał, pokrył wszystkie koszty, na domiar zaś wynagrodził swego wybawcę i
zaprosił nawet w gościnę do swojego dworu, gdyż okazał się majętnym szlachcicem, obiecywał
dozgonną przyjazń.  Mogłem zostać sytym rezydentem
owego pana i nawet palcem o palec nie trącić  mówił potem nieraz Józef Ceynowa karlikowski.
 Ale mi niepilno utrzydupą czyim być, skórom pan za własnego talara.
11. Matinka
%7łyła ongiś koło pałacu hrabiów von Krockow vel Krokowskich jedna białka, Gerda Griin,
Niemkini, ale taka, co już tylko ledwo-ledwo po niemiecku gadała, a dobrze po polsku i po
kaszubsku. Duszę jednak miała podłą, pruską. Mówiono o niej, że jest kochanicą hrabiego i że go
namówiła, aby swoje piękne polskie nazwisko  Krokowski" zeszpecił na  von Krockow". Ba,
gadano jeszcze co innego: jakoby siedemnastoletni knóp,1 co go miała, to syn jej i hrabiego. Jak
było w rzeczy? A czy to kto świadkował?
Tyle o Gerdzie plotkowano, ale nie wiedziano najważniejszego... %7łe była bogata, prowadziła
dostatni dom, miała służbę, to każdy widział. Ten jej synal, Johann, najpierw wylegiwał się w
puchach. Aliści nagle
1 Knóp (kasz.)  chłopiec.
28
¦¦
matka wygnała go kiedyś spać do nędznej kwatery parobka, "Hermanna Billinga!
 Co się stało, paniczu?  Hermann chciał dociec przyczyn tej nagłej niełaski.
 Daj mi spokój!  pysknął Jo-hann.
Parobek zauważył, że Johann każdej soboty przychodzi spać bardzo pózno, po północy,
zmordowany i chyba pobity. Poczciwy parobek pożałował swego opryskliwego towarzysza. Długo
udawał, że niczego osobliwego nie dostrzega. Ale wreszcie nie wytrzymał i pyta:
 Co się z paniczem dzieje? Tak przecie długo nie może być! W każdą sobotę...
 Co ci do tego!  przerwał mu Johann.  Nie twoja sprawa!
Na razie Hermann poprzestał na tej
odpowiedzi. Ale w końcu postanowił
wyśledzić całą rzecz.
Kiedyś wieczorem w sobotę zaczaił
siÄ™ za drzwiami mieszkania Griino-
wej, a usłyszawszy hałas, podniesione
głosy zajrzał przez dziurkę od klucza.
I osłupiał!
Grtinowa przemocą rozebrała syna do
naga, postawiła przed nim wielki
garnek i rozkazała:
 Mów tak, jak ci każę w każdą sobotę. Dotąd mi odmawiałeś, ale dziś musisz! Mów:  Ja nie
wierzę w Boga ani w Matkę Boską, ani we wszystkich świętych, jeno wierzę w ten garnek". Mów!
A Johann na to:
 Ja wierzę w Boga, wierzę w Matkę Boską i we wszystkich świętych, a w ten garnek to ja mogę
jeno na-
A ona go wtedy jak nie zacznie siec rózgami, jak nie poprawi pięścią! Aż mu krwią spłynęło ciało!
Kiedy go tak sprała, on zaś dalej upierał się przy swoim i nie było na niego rady, krzyknęła:
 Won mi stąd, gnioto! Następnej soboty to tak cię spiorę, że powiesz wszystko, co ci każę!
Hermann zrozumiał, że Gerda Grii-nowa jest czarownicą, wyznawczynią czarta, że zapewne
dlatego tak usidliła dziedzica. Czmychnął spod drzwi, kiedy Johann zaczął się ubierać. Przez wiele
jeszcze tygodni Hermann nie przyznawał się do podglądania i podsłuchiwania obojga Griinów. Ale
wreszcie pewnego razu ujawnił Jo-hannowi wszystko i namówił go do ucieczki z domu.
Johann Griin osiedlił się w Wierzchucinie, przybrał nazwisko brzmiące z polska   Gryna"  i
dał początek polskiemu rodowi Grynów. Hermann Billing zaś, rozstawszy się z przyjacielem po
długim współżyciu w Wierzchucinie, osiadł w Skó-rzewie na ziemi kartuskiej i założył polska linie
Billingów.
29
12. Krzysztof
Ongiś, ponoć już siedemnaście wieków temu, żył w Syrii siłacz i olbrzym, co zwał się Adykymos.
Był poganinem i nie znał prawdziwej wiary  wiary Chrystusowej. Był tak ogromny, że nie
zmieściłby się w największym nawet zamku czy świątyni, a tak mocny, że mógłby przenosić z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl