[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samochód Batury.
Uwolniłem z więzów Makulskiego i poleciłem mu udać się do mieszkania.
Przywołałem Winnetou i zleciłem mu zaopiekowanie się skrzynką z papierami.
A sam pomaszerowałem na leśną drogę i zjechałem wehikułem w bok, aby Nie-
widzialni mieli wolny wyjazd na szosę.
 Wszystko w porządku  poinformowałem Monikę i panią Herbst.  Do-
gadaliśmy się z Niewidzialnymi. Oddali łup i pozwoliliśmy im opuścić zagrodę.
 A więc Niewidzialni pojawili się tutaj  stwierdziła pani Herbst.  A pan
nie dawał wiary ostrzeżeniom. Moim zdaniem, zle pan zrobił dając im wolność
w zamian za łup. Czy przynajmniej jest aż tak cenny?
 Zależy dla kogo  odparłem.  Dla nich był mało wartościowy, dlatego
oddali go nam bez oporu. Ale dla nas jest cenny. Bardzo cenny. Aha  nagle
jakbym sobie coś ważnego przypomniał  jeden z Niewidzialnych zdradził się,
że kieruje nimi kobieta.
 Kobieta?  zdumiała się pani Herbst, a potem jej czoło przecięła
zmarszczka, jak gdyby zastanawiała się nad czymś głęboko.
Po kilku minutach zobaczyliśmy nadjeżdżające samochody z zakapturzonymi
mężczyznami.
143
 Wyglądają jak z kiepskiego filmu kryminalnego  Monika pogardliwie
wydęła usta.
Samochody zatrzymały się tuż koło nas.
 Niech pan nie sili się na zapamiętanie numerów rejestracyjnych naszych
wozów  krzyknął ku mnie grubas, wychylając się z okna samochodu.  Zrobi-
liśmy sami kilka tablic i w czasie akcji przykręcamy fałszywe.
Uważnie obserwowałem grubasa, czy nie wymieni porozumiewawczego spoj-
rzenia z panią Herbst albo z Moniką. Ale on w ogóle nie zainteresował się pania-
mi.
 Mam nadzieję, że nie spotkamy się nigdy więcej  zawołał na pożegnanie
grubas.  Niech się pan nie łudzi, że zaprowadzimy pana do naszego szefa. To ja
jestem szefem, Panie Samochodzik. %7ładni Niewidzialni nie istnieją. My jesteśmy
samodzielną grupą, która zajmuje się zbieraniem staroci. Takie nasze hobby.
Kiwnąłem głową, że przyjmuję do wiadomości jego oświadczenie. Obydwa
samochody przejechały mimo nas i zniknęły za drzewami. Wtedy i my ruszyliśmy
na podwórze zagrody Makulskiego.
Tymczasem pojawił się Wielki Bóbr, a Winnetou uwolnił Baturę, który w wię-
zach i z zakneblowanymi ustami tkwił w stodole. Gdy przyjechałem, Waldemar
Batura rozcierał kostki rąk, które mu ścierpły od sznura.
 To tak wygląda twoja lojalność i współpraca?  zapytałem go z goryczą.
 yle mnie osądzasz, Tomaszu  odparł Batura.  Dowiedziałem się, że
Niewidzialni wpadli na trop Makulskiego i ukrytych u niego zbiorów. Nie było
sposobności, aby cię o tym zawiadomić. Nie wiedziałem, gdzie cię szukać. I przy-
jechałem tutaj, aby im udaremnić plany. Ale oni okazali się szybsi ode mnie. Już
tu byli i wpadłem im prosto w łapy. Związali mnie jak barana i wepchnęli do
stodoły.
 A gdzie reszta twojej kompanii?
 Wysłałem ich do Aodzi, żeby odnalezli Krostka. Jeśli trafią na jego ślad,
oczywiście poinformuję cię o tym.
Zerknął na panią Herbst, która stała przy swoim mercedesie.
 Nie podoba mi się ta Niemka  szepnął do mnie.  Mam swojego czło-
wieka w bandzie Niewidzialnych. Poinformował mnie, że otrzymują rozkazy od
jakiejś kobiety. Może to od niej?
 Zapomniałeś o Monice, którą ty sam poznałeś ze Schreiberem  odrze-
kłem i odwróciłem się na pięcie.
Pomyślałem, że może młody Makulski zna adresy pozostałych dwóch przy-
jaciół swego ojca. Pozostawiwszy więc Baturę na podwórzu pomaszerowałem do
domu, gdzie w kuchni obok dzieci i żony siedział ciągle przerażony Makulski.
W jego wyobrazni byłem zapewne jakimś potężnym bandytą, silniejszym od tych,
którzy go tu rano napadli.
144
 Proszę się niczego nie obawiać, panie Makulski  wyjaśniłem.  Jestem
z Ministerstwa Kultury i Sztuki i zajmuję się poszukiwaniem dokumentów, któ-
re odnalazł pana ojciec i jego dwaj przyjaciele, Krostek i Wągrowski. Skrzynkę
z papierami, która była na pana strychu, zarekwiruję, ale otrzyma pan ode mnie
odpowiednie zaświadczenie.
 Czy czeka mnie jakaś kara?  Makulski był dalej niespokojny.
 Nie. Pana ojciec, Wągrowski i Krostek popełnili przestępstwo przywłasz-
czając sobie to, co znalezli. Ale od tamtego czasu minęło już dwadzieścia pięć
lat, przestępstwo uległo przedawnieniu. Tym bardziej pan nie może odpowiadać
za błąd swojego ojca. Proszę nam jednak pomóc i wskazać adresy Wągrowskiego
i Krostka. Może uda się odzyskać pozostałą część dokumentów.
Makulski bezradnie rozłożył ręce.
 Proszę mi wierzyć, że nie wiem, gdzie oni mieszkają. Byłem wtedy mały,
nawet ich nie pamiętam. Ojciec mój opowiadał, że gdy znalezli skarb, podzielili
się nim i postanowili rozstać, a także nie spotykać się nigdy więcej.
Uwierzyłem mu, bo ta opowieść wyglądała na prawdopodobną.
 A czy ojciec nie opowiadał panu, jak wyglądał skarb?  wypytywałem.
 To były podobno trzy małe żelazne skrzynie, w których znajdowała się
złota biżuteria, różne książki i wiele starych dokumentów. Biżuterię podzielili na
trzy równe części, a co do reszty, każdy mógł sobie zabrać to, co chciał. Ojciec
wziął tylko trochę polskich papierów. Po jakimś czasie przełożył je do zwykłej
skrzynki, a tę żelazną przeznaczył na pudło do mieszania paszy treściwej dla świń.
Skrzynia stoi u nas w chlewni.
Zwykła historia. %7ładnych dramatycznych wydarzeń. Ileż takich skrzynek leży
tu i ówdzie na strychach przeróżnych zagród, a ich posiadacze nawet nie mają
pojęcia, że zawierają one niekiedy bezcenne skarby naszej kultury narodowej?
Pomyślałem, że niczego ciekawszego nie dowiem się już od młodego Makul-
skiego. Pozostawiłem mu zaświadczenie o odnalezieniu części zbiorów doktora
Gottlieba. Skrzynkę z książkami i kompletami starych gazet zabrałem do wehi-
kułu. Kawalkada wozów  wehikuł, turbo i mercedes  wyruszyła do Rucia-
nego. Tutaj pożegnaliśmy Waldemara Baturę, który poinformował nas, że musi
jeszcze dziś znalezć się w Warszawie. Pani Herbst, ja i Monika zdecydowaliśmy
zatrzymać się w hotelu w Rucianem i przenocować. Wszyscy bowiem czuliśmy
się trochę zmęczeni. No cóż, minionej nocy niewiele spała zarówno pani Herbst,
Monika, jak i ja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl