[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przedłu\enia rozmowy.
Iga uśmiechnęła się błyszczącymi oczami.
- Pamiętasz, \e miałeś do kogo przedzwonić - zapytała.
- Oczywiście! - odpowiedziałem i natychmiast przy niej zadzwoniłem do
Pawła, \ebym nie myślała, \e dzwonię do kole\anki.
Nagle za plecami usłyszałem pisk opon, dzwięk klaksonu i spokojny głos
Kamy wychylonej z samochodu przez otwarte drzwi:
- Iga, wsiadaj! Musimy zdą\yć - nawet na mnie nie spojrzała.
Po chwili samochód z Kamą i Igą zniknął za zakrętem. Ogarnęło mnie uczucie
pustki.
 One po prostu odjechały! Opuściły mnie w pośpiechu... Porzuciły jak zu\ytą
zabawkę! - w tym momencie zauwa\yłem, \e myślami zboczyłem w stronę
niezdrowego egocentryzmu. Pakowałem się w ślepą uliczkę. Zaraz, zaraz... Ich
pośpiech był czymś wymuszony, bo musiały, z jakiegoś powodu, gdzieś zdą\yć.
Zdą\yłyby bez pośpiechu, gdyby nie spotkanie ze mną, które wyskoczyło im
nieoczekiwanie, za sprawą wczorajszego przypadku na przydro\nym parkingu. Tak
znalazłem się w ciągu zdarzeń niezwiązanych z moją osobą. Z tego ciągu zostałem
jednak sprawnie i całkowicie wyizolowany przez obie dziewczyny.
Przedzwoniłem do Pawła:
- Przepraszam, \e przerwałem naszą rozmowę. Czekałem, po prostu, na
bardzo pilny telefon...
- Szefie! - Pawła nie interesowało, co mam do powiedzenia. - Wiem, co nale\y
zrobić, \eby odnalezć brakujące kawałki dokumentu.
- Mów!
- To nie jest rozmowa na telefon.
- Przyznaję. Mo\esz dzisiaj zajrzeć do mnie? Będę w domu.
- Mo\e... Dam znać.
O osiemnastej czekało mnie, przeło\one wczoraj, spotkanie z Wiewiórką
seniorem i dwupokoleniową paczką. Miałem im sporo do zakomunikowania.
***
Mogłem wreszcie porozmawiać z Krzyśkiem o jego projekcie pod nazwą
 Wioska filmowa .
- Skąd wytrzasnąłeś takie dziewczyny? - usłyszałem głos przepełniony
szczerym podziwem, zanim rozsiedliśmy się wygodnie w jego gabinecie.
- Nie uwierzysz - w pomieszczeniu, wokół stolika i nad nim. unosiły się
jeszcze delikatne zapachy Kamy i Igi. - Same się znalazły - odpowiedziałem, siląc się
na obojętność i przenosząc się na fotel, w którym wcześniej siedziała Kama.
- Nie wierzę! - zaśmiał się Krzysiek.
- Pozdrów Izę - przypomniałem przyjacielowi, \e ma uroczą \onę. Poznali się
podczas studiów. Iza była studentką nadzwyczaj dobrze skomponowaną z urody,
intelektu, pracowitości, energii, uczynności, kole\eńskości, przyzwoitości, radości
\ycia, poczucia humoru, kobiecości... Nie potrafię dziś wyliczyć pełnej kompozycji
tego niezwykłego zjawiska w \yciu akademickim. Otaczało ją wielu wielbicieli i
cichych adoratorów... Z nikim się nie wiązała. Ale... Jak to się stało, \e Iza i Krzysiek
odnalezli się? Myślałem, \e wiem... Nie wiem! No có\, \ycie par zakochanych kryje
wiele tajemnic.
- Pozdrowię - Krzysiek spowa\niał. - Kama wpadła w oko szefowi produkcji
filmu.
- Sykstusowi? - przypomniał mi się facet łypiący oczami w stronę Kamy.
- Tak.
- Nie dziwi mnie to.
- Mnie te\ - uśmiechnął się Krzysiek. - Pózniej Sykstus zobaczył ciebie w
towarzystwie Igi... Obie zrobiły na nim piorunujące wra\enie. Czy mógłbyś z nimi
porozmawiać? Idzie o to, \e Sykstus tak właśnie wyobra\ał sobie odtwórczynie
dwóch głównych ról kobiecych w  Wielkim powrocie Pana Samochodzika .
Pokazywał mi swoje szkice postaci. Tu nie ma \adnej lipy. Zupełnie oniemiał na
widok Kamy, bo przecie\ zobaczył swoje wyobra\enie na \ywo. Wówczas ty, ze
zrozumiałych względów, zrobiłeś wszystko, \eby on z nią nie mógł zamienić ani
słowa. Kama... Zauwa\yłem, \e ona jest znakomitą partnerką w nieoczekiwanych
sytuacjach, wielkim graczem. Bez pudła zrozumiała i przyjęła twoje zasady i intencje.
Pamiętasz, jak się zachowała? Pózniej Sykstus zobaczył Igę i... zgłupiał do reszty.
- Zobaczę, co da się zrobić - uderzyłem stereotypem, który zawsze mnie
rozbawia. -Oczywiście, \e pomogę! Pozwolisz jednak, \e przedtem przeczytam mój
egzemplarz scenariusza filmu.
Krzysiek przytaknął.
- Nie mogę podpowiadać im udziału w czymś, czego sam nie znam - dodałem,
usprawiedliwiając się, bo naprawdę chciałem pomóc. - Obiecałem Sykstusowi, \e do
jutra naniosę swoje uwagi na scenariusz. Jutro, wspólnie, porozmawiamy z Kamą i
Igą.
- Dobrze - ucieszył się moją odpowiedzią i spojrzał na zegarek.
- Teraz dostaniesz premię - uśmiechając się tajemniczo, Krzysiek wyjął z
kieszeni białą, zaklejoną kopertę. - To dla ciebie. Obiecałem Kamie, \e ten list
przeka\ę ci osobiście, dokładnie o tej godzinie.
Dr\ącymi palcami wyjąłem i rozło\yłem kartkę.
Tomaszu!
Właśnie przerwałam rozmowę telefoniczną z Tobą. Przepraszam. Za chwilę
szybko wyjedziemy z Marózka. Musimy. Pod \adnym pozorem nie jedz za nami.
Zauwa\yłam paru facetów, których widziałeś na fotografiach. Sprawdzamy ich
od jakiegoś czasu. Domyślamy się, \e oni sprawdzają nas i nasze otoczenie.
Ci faceci nie wiedzą jeszcze, \e ich rozpoznałyśmy. Mo\e to oznaczać, \e nie
popełniłyśmy jeszcze \adnego błędu. Błędem byłoby ujawnienie naszej świe\ej
znajomości z Tobą. Oni potraktowaliby jej nawiązanie jako jedną z naszych reakcji
obronnych, wywołanych ich rozpoznaniem. Wiedzieliby, \e zostali rozpoznani.
Straciłybyśmy wówczas niewielką przewagę nad nimi. Z tego powodu nie mogą teraz
nawet podejrzewać, \e się znamy.
Nie interesuj się nimi! To, przynajmniej na razie, tylko nasz problem. Nie
po\egnam się, bo przecie\ zaraz się spotkamy. Pa!
Kama
- Dziewczyna z klasą - zauwa\ył Krzysiek, siedząc dyskretnie w fotelu. - Wie,
\e napisanie listu jest najwłaściwszą formą kontaktu zaocznego, gdy ma się coś
szczególnego do zakomunikowania drugiemu człowiekowi.
Przytaknąłem.
- Muszę pędzić do domu, poczytać w spokoju scenariusz i nanieść uwagi -
spojrzałem w okno. - Przypominam, \e jutro rano, wspólnie, pogadamy z Kamą i Igą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl