[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zazwyczaj jadały lunch.  A ja mam dla ciebie niespodziankę. 
Proszę! Nasz nowy pomocnik.
Na wieszaku wisiał krzykliwy i jarmarczny stój klauna, istny
koszmar. Tęczowa peruka kędzierzawych, sterczących na
wszystkie strony włosów wyglądała, jakby w nią piorun strzelił.
Sam strój był fioletowy w pomarańczowe i zielone kropki, z
wielkimi pomponami z przodu. Obok leżały gigantyczne,
czarnofioletowe buty.
 O, nie. Mowy nie ma.  Katie cofnęła się gwałtownie. 
Wystarczy, że udawałam banana. Nie przebiorę się za klauna.
 Tylko dla dzieci poniżej dziesięciu lat. Poza tym, kto cię
rozpozna pod makijażem?
 I makijaż też? Wielkie czerwone usta i karykaturalne brwi? 
Katie potrząsnęła głową.  To ma nam pomóc zwiększyć obroty?
Tylko odstraszę klientów.
 To na przyjęcia urodzinowe. Dostałam trochę pieniędzy od
ojca i... zainwestowałam.  Sara zarumieniła się.
 Nic nie mów. Ja też chcę odnieść sukces. Poza tym był tak
tani, że grzech przegapić taką okazję. Zamówiłam też pojemnik z
helem i będziemy mogły sprzedawać balony. Nie musisz robić
przedstawień, wystarczy się pokazać, powykręcać parę
zwierzaków z baloników i pożegnać się z milusińskimi. Aatwo
zarobione dwadzieścia pięć dolców. I nie mamy konkurencji.
Jesteśmy jedynymi klaunami w mieście.  Sara uśmiechnęła się i
ściągnęła strój z wieszaka. ~ Sprawdz, czy pasuje.  Wręczyła
Katie perukę.  Były jeszcze większe rozmiary...
Katie spojrzała na gigantyczne buty i ogromniasty kostium.
Westchnęła.
 Większe? Zaraz się w tym utopię. Jaki to numer? Trzysta?
Sara roześmiała się.
 Jeśli mnie ktoś rozpozna  Katie włożyła fioletową kamizelę
 zniszczę sobie opinię kobiety interesu.
 Zrujnowałaś ją, stojąc na rogu w charakterze banana. No,
jeszcze tylko buty i jesteś klaunem.
 Nie musiałaś się przebierać specjalnie dla mnie.  Katie
usłyszała za sobą głęboki głos Matta.
Chciała umrzeć. Albo zaszyć się w kącie, zwinąć w kolorową
kulę, aż do zamknięcia kwiaciarni, i uciec pod osłoną nocy.
Wszystko, byle nie odwrócić się i nie stanąć twarzą w twarz z
Mattem. Ale nie miała wyjścia.
Szczęście, że nie zdążyła założyć buciorów.
 Cześć, Matt. Miło cię widzieć.
Opanowała się i przywitała gościa w miarę spokojnym głosem,
choć serce jej waliło jak młotem, a w głowię czuła straszliwą
pustkę. Szanse, że przemyślał sprawę i zdecydował się zmienić
charakter ich związku, były równe zeru.
Czyją to matką jest nadzieja?
Jakże tęskniła za jego uśmiechem i za zmarszczkami, które
pojawiały się wtedy w kącikach oczu. Za dołkiem w podbródku...
Za wszystkim.
 Nie mów, że postanowiłaś uciec do cyrku? A może ukrywasz,
że jesteś fetyszystką?
 Bardzo śmieszne  odparła sucho, ściągając perukę. Sara
śmiała się tak bardzo, że musiała trzymać się za brzuch. Jednak
zaraz wymówiła się podlewaniem kwiatów i zostawiła ich
samych.
 Tęskniłem za tobą.  Głos miał spięty, zduszony. Dotknął jej
policzka.  Bardzo.
Wiedziała, że nie powinna, ale nie mogła się powstrzymać i
przywarła twarzą do jego dłoni. Jego oczy były niebieskie jak
niebo wczesnym popołudniem.
Katie zapomniała o wszystkim. W tej chwili Uczył się tylko
Matt.
Pragnęła go. Nagła uświadomiła to sobie bardzo wyraznie. Ten
mężczyzna z tragiczną przeszłością i nie wybudowanym domem
skradł jej cząstkę serca. Intrygował i kusił. Wystarczyło, że się
zbliżył, a rozniecał w niej takie pożądanie, którego nic nie mogło
ugasić.
Było to zarówno ekscytujące, jak i niebezpieczne.
Zmusiła się do zrobienia kroku w tył.
 Wpadłeś po kwiaty?
 Nie. Wpadłem do ciebie.  Matt sięgnął do kieszeni skórzanej
kurtki i wyciągnął małe, ozdobnie opakowane pudełeczko. 
Gałązka oliwna...
Katie obrzuciła go nieufnym spojrzeniem i przyjęła podarunek.
Nawet w krzykliwym stroju klauna wyglądała wspaniale. W
myślach wyobraził sobie, co kryje się pod kostiumem i wizja ta
przyspieszyła mu puls o parę uderzeń.
Odkąd się rozstali, nie przestawał o niej myśleć. Zdawał sobie
sprawę, że miała rację, trzymając się swoich zasad, nie godząc się
na przygodę bez zobowiązań. On natomiast postąpił zle,
przychodząc tutaj i próbując ją znowu zwabić w swoje ramiona.
Jednakże nic na to nie mógł poradzić.
W ciągu tygodnia udało jej się wzniecić pożar, który ogarnął
nie tylko jego ciało, ale również, musiał to przyznać, palił jego
duszę, obracając ją w garstkę popiołu. Wprawdzie spotkał w życiu
parę kobiet, z którymi nie chciałby się rozstawać po wschodzie
słońca, jednakże świadomie wybierał tylko takie związki, które
nie trwały dłużej niż zaspokojenie cielesnych potrzeb. Nie miał
ochoty przeżywać więcej gorzkich rozczarowań.
Podejrzewał... Nie, wiedział, że mógł się zakochać w Katie do
szaleństwa. Kiedy zatrzasnęła drzwi, zmusił się, by zejść na dół do
wyjścia, zamiast błagać, aby go wpuściła, i obiecać to, czego i tak
nie potrafiłby dotrzymać. W tamtej chwili powiedziałby wszystko
za kilka minut rozkoszowania się słodyczą jej ust  Nie jest to
przypadkiem czerwony gumowy nos?  Katie zdjęła z pudełka
wstążkę i papier.  Och, Matt. Gdzie je znalazłeś?
Nie odpowiedział. W milczeniu przyglądał się, jak uśmiech
rozjaśnia jej twarz i oczy. Przeszył go dreszcz. Powinien częściej
zmuszać ją do uśmiechu. O wiele częściej.
Katie ostrożnie wyjęła parę złotych kolczyków ozdobionych
emalią.
 Nie widziałam jeszcze kolczyków w kształcie bananów. 
Roześmiała się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl