[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kalendarzu... Calendar...
Przecież to nie mógł być zbieg okoliczności. June z pewnością nazywa się Calendar!
A niech to licho!
ROZDZIAA CZWARTY
- June, dokąd ty się wybierasz? - zapytała z niedowierzaniem May, stając w otwartych drzwiach.
- To chyba jasne, muszę wydobyć samochód z rowu - parsknęła niecierpliwie.
- Przecież się nie pali, poczekaj, aż poprawi się pogoda - zaprotestowała May, widząc, jak jej siostra
wdrapuje się do kabiny traktora. - Przecież mówiłaś, że samochód i tak nadaje się już tylko do kasacji.
To prawda, pomyślała June, wóz jest w beznadziejnym stanie, ale teraz przynajmniej przestało padać,
a ja koniecznie muszę czymś się zająć, żeby przestać rozmyślać.
M. P. Golding! Naturalnie, że od razu poznała to nazwisko, widniało w podpisie adwokata, od którego
dostały Ust przed Bożym Narodzeniem - w imieniu Marshall Corporation, firmy, która chciała kupić
ich farmę. Nazwisko adwokata, który odwiedził wczoraj ich farmę i rozmawiał na ten temat z May...
June wciąż nie mogła w to uwierzyć. I mimo wszelkich starań nie potrafiła myśleć o niczym innym...
- Samochód nie może tam zostać, May - powiedziała z naciskiem.
- Może zostać przynajmniej kilka dni.
PIOSENKARKA
43
June zdecydowanie potrząsnęła głową.
- Nie, pojadę teraz.
- June, co się stało? - zapytała May z niepokojem w głosie. - Jeszcze dziś rano, przed wypadkiem,
byłaś wesoła i pełna życia. Może ten guz na głowie jest czymś poważniejszym, niż sądziłyśmy, może
powinnyśmy poprosić doktora Younga...
- Nie potrzebuję lekarza, May, naprawdę. W każdym razie nie jego specjalności - uśmiechnęła się do
siostry. - To nic wielkiego. - Pulsujący ból w skroni był niczym w porównaniu z bólem w jej sercu. A
na to lekarz medycyny nie może pomóc! - Słuchaj, podjadę tam tylko i rozejrzę się, czy da się
wyciągnąć samochód z rowu, zgoda? Zwieże powietrze dobrze mi zrobi - dodała uspokajająco.
May nie wyglądała jednak na przekonaną.
- Czy nie wybierałaś się wieczorem do miasta?
- Zmieniłam plany - odpowiedziała June, zachowując zimną krew. - Słuchaj, zmarzniesz tu na pod-
wórku, proszę cię, wejdz do domu. Obiecuję, że niedługo wrócę.
- Zgoda - westchnęła May. - Będę na ciebie czekała z kubkiem gorącej herbaty.
June z ulgą odjechała terkoczącym traktorem. Potrzebowała chwili samotności. Musiała rozeznać się
w tym wszystkim, co się wokół niej działo w ciągu ostatnich dwóch dni i odgadnąć, jaki był w tym
udział Maksa Goldinga! Bo nie mogła uwierzyć, żeby Maks przez cały czas nie wiedział, że ona jest
jedną z sióstr Calendar.
44
CAROLE MORTIMER
Czy dlatego tak się nią zainteresował? Czy miał w tym jakiś ukryty cel, może pragnął doprowadzić do
rozłamu między siostrami i upiec w ten sposób własną pieczeń?
Tego najbardziej się obawiała, gdyż rzutowałoby to na jego charakter i zachwiało zupełnie ocenę
Maksa w jej oczach. Przecież poprzedniego wieczoru, kiedy całowali się na dobranoc, June wiedziała,
że jest o krok od zakochania się w nim, a może nawet już jest zakochana...
Nigdy dotąd nie poznała takiego mężczyzny, pewnego siebie, inteligentnego, stwarzającego poczucie
bezpieczeństwa, dobrze wychowanego i świetnie ubranego, nie wspominając już o jego widomej
zamożności. Po prostu straciła dla niego głowę!
Może powinna zwalczyć w sobie to uczucie? I to pytanie nie dawało jej spokoju.
Jednego była pewna: Maks nie zwlekając pojawi się na farmie. I chociażby z tego powodu June
powinna starać się jak najmniej tam przebywać przez następne kilka dni.
Ale kiedy tylko skręciła w bok poprzez ośnieżoną drogę, ujrzała, że z przeciwnej strony zbliża się
samochód osobowy, blokując jej przejazd. Za kierownicą siedział... Maks Golding!
June zahamowała ostro, aby nie uderzyć w jego samochód, tak że traktor omal nie stanął dęba. Maks
także gwałtownie hamował, ale ponieważ jego opony nie miały takiej przyczepności jak traktor,
wpadł w lekki poślizg, ale udało mu się nie stoczyć do rowu.
PIOSENKARKA
45
June spoglądała na niego z przerażeniem. Zupełnie się nie spodziewała, że Maks wyruszy na farmę
natychmiast po ich przerwanej rozmowie telefonicznej. Sądziła, że oboje będą potrzebowali
przynajmniej jednego dnia, aby rozeznać się w powstałej sytuacji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]