[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mile widziana, ale zrobiłem, co do mnie należało,
a zresztą sytuacja wygląda na opanowaną. A ty długo
zostajesz?
 Nie wiem. Tak długo, jak będą mnie chcieli.
Tylko kto o tym faktycznie decyduje, dyrekcja czy
Ben Dawson?
Tymczasem chłopcu zmieniono opatrunek i Sara
wyszła wyrzucić zabrudzone bandaże do specjalnego
pojemnika z odpadami przeznaczonymi do spalenia,
umieszczonego w osobnym pomieszczeniu. Kiedy
tam wchodziła, drzwi naprzeciwko były zamknięte,
kiedy zaś znowu pojawiła się na korytarzu, uchyliły
się nieznacznie, a w szparze błysnęło ciekawe oko.
 Cześć!  odezwała się i przykucnęła.  Widzę
cię.  Odpowiedział jej stłumiony chichot. Czyżby
dziecko rozumiało po angielsku?  Jestem Sara, a ty
jak masz na imię?  Drzwi uchyliły się odrobinę
szerzej. Sara zobaczyła znajomą, pełną blizn twarzy-
czkę i serce na moment jej stanęło.  Phoebe!  Zaj-
rzała w głąb pokoju, spodziewając się zobaczyć
nianię, lecz pokój był pusty. Stało tam tylko łóżko
i krzesło, na łóżku zaś wśród zabawek i rozmaitych
skarbów leżała jej muszla.  Widzę, że nadal masz tę
prześliczną muszlę.
 Moja muszla  dziewczynka odezwała się zde-
cydowanym tonem i spojrzała na Sarę nieufnie.
 Oczywiście, kochanie. Ja się tylko cieszę, że
wciąż ją masz. Dlaczego tu jesteś? Zachorowałaś?
 spytała.
 Nie  odrzekło dziecko.  Skaleczyłam się. 
Drzwi otworzyły sięodrobinęszerzej i Phoebe wysu-
nęła rączkę obandażowaną od przegubu po łokieć.
 Szyba się stłukła od wiatru  wyjaśniła.  Ale
mnie zeszyli.
 Bolało?
 Nie, bo spałam. A potem dostałam lizaka.
Dlaczego Phoebe jest w separatce, skoro to tylko
skaleczenie? Dlaczego nikogo z nią nie ma?
 Jesteś tutaj sama?  spytała.
Phoebe pokiwała głową.
 Niania poszła po ubranka dla mnie. Niedługo
wracam do domu.
 To dobrze.  Nie chciała zostawiać dziewczynki
bez opieki.  Chcesz pobawić się z innymi dziećmi,
dopóki niania nie wróci?  zaproponowała.
Na twarzy Phoebe malowały się i ochota, i waha-
nie, które zastanowiło Sarę. Chyba jest jeszcze za
mała, żeby się wstydzić swojego okaleczenia? Wy-
ciągnęła do niej rękę.
 Pójdę z tobą, chcesz?
Tym razem mała już bez wahania pokiwała głową,
wsunęła rączkę w dłoń Sary i oświadczyła:
 Chcę.
W pokoju zabaw zastały grupkę dzieci wyglądają-
cych na zupełnie zdrowe, najprawdopodobniej było
to rodzeństwo małych pacjentów. Bawiły się kloc-
kami, samochodzikami, jeden ciekawski maluch roz-
bierał lalkę. Nie było z nimi nikogo dorosłego. Kiedy
Sara i Phoebe weszły, dzieci ucichły i spojrzały na nie
ciekawie.
 Bula  Sara pozdrowiła je. Uścisnęła rączkę
Phoebe i powiedziała do niej:  Poszukamy czegoś
dla ciebie do zabawy, dobrze? Patrz... a co to?
,,To  była pacynka, dość zniszczona  biały piesek
z obwisłymi uszami. Sara wsunęła kukiełkę na dłoń,
potem schowała pod pachą, a kiedy Phoebe się tego
najmniej spodziewała, piesek wyskoczył i zaszcze-
kał:
 Hau! Hau!
Phoebe przyglądała się jej zaskoczona, a Sara
schowała rękę za siebie.
 Hau! Hau!  zaszczekał piesek, wyskakując.
Phoebe roześmiała się.
 Jeszcze raz, jeszcze  prosiła.
Sara umościła sięw starym fotelu stojącym w rogu
pokoju. Na kolanach położyła sobie poduszkę. Tym
razem piesek przechadzał sięniby po jej krawędzi, aż
nagle spadł.
 Ojej!
Młodsze dzieci, zaintrygowane, porzuciły zabawki
i otoczyły Sarę. Któreś znalazło w pudle drugą
pacynkę, lwa. Piesek zobaczył go i przestraszony
zaczął uciekać. Lew go gonił. Sprytny piesek chował
siętu i tam, a lew, zdezorientowany, ciągle spoglądał
nie w tę stronę, w którą trzeba. Teraz już wszystkie
dzieci w pokoju zgromadziły się wokół Sary. Każde-
mu jej ruchowi towarzyszył głośny aplauz. Do pokoju
zajrzała zwabiona wybuchami śmiechu pielęgniarka,
potem jeszcze ktoś i jeszcze ktoś. Nagle Sara podnios-
ła wzrok i zamilkła. Przed sobą zobaczyła Bena.
Obok niego stała oniemiała z przerażenia fidżyjska
niania Phoebe.
Dziewczynka zerwała się i podbiegła do niej.
 Nianiu! Nianiu! Masz dla mnie ubranka?
Kobieta bez słowa wzięła ją za rączkę i wyprowadzi-
ła. Dzieci rozpierzchły się, pielęgniarka także zniknęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl