X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ścianie lasu?
- Aha, zastanawiałem się, co to jest - odparł Jim.
- Zamknięty teren - powtórzyła Libby bez zmrużenia oka. - Za wejście, a już nie daj Boże
biwakowanie grozi pięćset dolarów grzywny - dodała, żeby wzmocnić wymowę tej informacji.
- No cóż, w każdym razie dziękuję, że nas pani ostrzegła.
- Tato, nie możemy pójść do hotelu? - zapytał jeden z chłopców.
- Takiego z basenem - dodał drugi. - I z grami wideo.
- I z łóżkiem - poparła go matka. - Prawdziwym łóżkiem.
Jim mrugnął znacząco do Cala i Libby.
- O tej porze dzieci zwykle marudzą. Poczekajcie na jutrzejszy wschód słońca - zwrócił
się do nich - to wam wszystko wynagrodzi.
- Stąd jest wygodny szlak na zachód. - Libby wstała i pokazała ręką. - Widzicie?
- Aha.
Pewne było, że Jim niechętnie schodzi z obranej raz drogi, ale perspektywa zapłacenia
pięćsetdolarowej grzywny podziałała na niego jak zimny prysznic. Libby postanowiła jeszcze
bardziej wzmocnić motywację całej rodziny.
- Około sześciu kilometrów stąd jest dobry, pięknie położony kemping. Nie będziecie
mieć żadnego problemu z dotarciem tam przed zachodem słońca.
- Możemy was podrzucić.
Gdy Cal to zaoferował, zauważył, że żałosny wyraz twarzy młodszego chłopca
przekształcił się w szeroki uśmiech.
- Och nie, dziękujemy - sprzeciwił się Jim. - To niezgodne z duchem przygody.
- Może i nie - Susan poprawiła plecak - ale przynajmniej ocalimy w ten sposób życie.
Panie Hornblower, jeśli nas pan tam zawiezie, może pan żądać dowolnej rzeczy...
- Susie...
- Zamknij się, Jim. - Chwyciła mokry rękaw koszuli Cala. - Proszę. Mam na plecach
sprzęt za czterysta pięćdziesiąt osiem dolarów. Jest pana.
Zmiejąc się z przymusem, Jim położył rękę na ramieniu żony.
- Susie, uzgodniliśmy...
- Nieważne. - Wzięła głęboki oddech, żeby się opanować i nie zrobić przy obcych
ludziach karczemnej awantury. - Ja umieram ze zmęczenia, a chłopcy raz na zawsze zniechęcą
się do pieszych wędrówek. Nie chcesz być za to odpowiedzialny, prawda? Jeśli ci na tym zależy,
idz dalej na piechotę. My nie damy rady - zakończyła, obejmując synów.
- Susie, skoro tak to przedstawiasz...
- Doskonale. Wsiadajcie.
Stłoczyli się na tylnym siedzeniu landrowera. Po chwili dołączył do nich nadąsany Jim,
biorąc młodszego syna na kolana.
- To piękna okolica - powiedziała Libby po wskazaniu Calowi szlaku. - Spodoba się
wam, gdy tylko odpoczniecie.
- Na pewno jest tu dużo drzew - zgodziła się Susie, zadowolona, że wreszcie nie musi
maszerować. - Mieszkacie tutaj? - zapytała.
- Ja stąd pochodzę - odparła Libby - a Cal jest z Filadelfii.
- Naprawdę? - My też. Jest pan w tej okolicy po raz pierwszy, panie Hornblower?
- Tak, chyba można tak powiedzieć.
- My też. Chcieliśmy pokazać synom część kraju, która nie została jeszcze
zanieczyszczona. I pokazaliśmy - mruknęła Susie.
- Tak - zgodził się Jim. - Na pewno zapamiętają tę wycieczkę.
Chłopcy wymienili spojrzenia i zgodnie wywrócili oczami, lecz przezornie nie
odpowiedzieli. Woleli nie ryzykować.
- A więc jest pan z Filadelfii. Co pan sądzi o tegorocznych szansach drużyny Phillies?
Cal odpowiedział ostrożnie:
- Zawsze jestem optymistą.
- O to chodzi. - Jim poklepał Cala po ramieniu.
- Jeśli skoncentrują się na grze w środku pola i wystawią lepszego pałkarza, może nawet
niezle wylądują pod koniec sezonu.
Baseball, domyślił się z ulgą Cal. Przynajmniej na ten temat mogę cokolwiek powiedzieć.
- Trudno zgadnąć, jaki będzie ten sezon - odparł - ale myślę, że przez jakieś sto lat nie
będziemy wlec się w ogonie.
Jim się roześmiał.
- Długa perspektywa.
Gdy dojechali do polany, pasażerom poprawiły się humory. Chłopcy wyskoczyli i zaczęli
gonić królika. Susie wysiadła powoli, wzdychając ciężko.
- Tu jest pięknie. - Spojrzała na zalane zachodzącym słońcem góry. - Nie wiem, jak
państwu dziękować. - Zerknęła na męża, który wołał już chłopców, żeby nazbierali chrustu na
ognisko. - Ocaliliście mojemu mężowi życie.
- Wyglądał, jakby nie był specjalnie zmęczony - zauważył Cal.
- Bo nie był. To ja zabiłabym go podczas snu.
- Uśmiechnęła się, ściągając plecak. - Teraz już nie muszę, przynajmniej na razie.
Jim podszedł, jowialnie uściskał żonę, tak że Libby obawiała się, czy nie połamie jej
żeber.
- Susie, tutaj można oddychać pełną piersią - oznajmił z emfazą.
- Do czasu - mruknęła.
- Nie tak, jak w Filadelfii. Może zjecie państwo z nami kolację? - Nie ma to jak posiłek
pod gołym niebem.
- Bardzo prosimy - dodała Susie. - W menu mamy zawsze modną fasolę i hot dogi, o ile
nie zzieleniały. Na deser suszone morele.
- Brzmi wspaniale - odparł Cal. Właściwie chciałby zostać. Rodzina Rankinów
fascynowała go w równym stopniu, co seriale telewizyjne. - Musimy jednak wracać.
Libby podała rękę Susie, poklepała ją z sympatią po dłoni.
- Tamtym szlakiem, z prawej strony, dojdziecie do Big Vista. To długa droga, ale ładna.
I oddalająca was od statku, dodała w myślach.
- Bardzo dziękujemy. - Jim wygrzebał z plecaka wizytówkę. Po powrocie niech pan do
mnie zatelefonuje, Hornblower. Jestem kierownikiem sprzedaży w Biston Motors. Znajdziemy
dla pana i pana towarzyszki zgrabny wozik, nowy albo używany.
- Będę pamiętał.
Wsiedli do landrowera, pomachali Rankinom na pożegnanie i ruszyli.
- Chcesz nowy czy używany? - zapytał Cal, szczerząc zęby do Libby.
ROZDZIAA DWUNASTY
Cal sporo myślał o Rankinach. Zapytał Libby, czy są przeciętną amerykańską rodziną.
Odparła z rozbawieniem, że gdyby istniało takie zjawisko jak przeciętna rodzina, zapewne
zmieściliby się w tej kategorii.
Interesowali go być może dlatego, że dostrzegł w nich pewne podobieństwa do własnej
rodziny. Jego ojciec, choć nie przypominał potężnego, jowialnego Rankina, kochał przyrodę,
dziewicze lasy i rodzinne wycieczki. Cal i Jacob, jak inni chłopcy, często dąsali się i narzekali.
Gdy miarka się przebierała, do akcji wkraczała matka. Wydawało się, że wzory zachowań w ro-
dzinie przetrwały pomimo upływu wieków. Ta myśl go uspokoiła.
Gdy wrócili do domku, rozpalili ogień i napili się brandy. Potem poszli na górę, żeby
dokończyć sprawozdanie.
Potrzebowali trzech egzemplarzy: jednego do pojemnika, jednego dla Cala i jednego dla
Libby.
Gdy czytał to, co napisała wcześniej, podziwiał jej styl. Cal nie miał wątpliwości, że
naukowcy z jego czasów uznają to opracowanie za wyczerpujące i fascynujące. Pozostała część
wywodu składała się właściwie wyłącznie z danych technicznych, które Cal podyktował Libby.
Długo redagowali tekst, dodawali albo usuwali bardziej lub mniej istotne informacje. W
przerwach Libby pytała o kwestie społeczne, polityczne i kulturowe. Zmusiła go w ten sposób do
przemyślenia wielu spraw, nad którymi nigdy przedtem się nie zastanawiał, traktując je jako
oczywiste.
Tak, nadal istniało ubóstwo, lecz opracowano programy zapewniające wszystkim
najuboższym dach nad głową i pożywienie. Zdarzały się konflikty, lecz od stu dwudziestu lat nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl

  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.