[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zegar, zaczęła szukać telefonu i książki telefoni-
cznej.
Wpół do jedenastej. Musiała obudzić się tuż
po wyjściu Jake e. Zostało jej więc pół godziny
do jego powrotu. Jeśli dopisze jej szczęście,
zdoła się jakoś wymknąć.
Telefon wisiał na ścianie, za to nigdzie nie
148 SZCZZLIWE LATO
widziała książki. W dodatku nęcił ją zapach
kawy, więc zamiast skupić się na szukaniu, co
chwila zerkała w stronę ekspresu. Marzenia
o filiżance aromatycznego napoju niespodzie-
wanie zakłóciło skrzypnięcie kuchennych drzwi.
Struchlała. Przez sekundę zdawało jej się, że
krew zastygła jej w żyłach. Szok był tym więk-
szy, że okazało się, iż to wcale nie Jake wrócił
wcześniej do domu, ale z niezapowiedzianą
wizytą wpadła australijska żona Ritchiego.
Na dodatek w towarzystwie starszej kobiety,
którą Rosie znała z widzenia. O ile pamiętała,
była to dobra znajoma rodziców Ritchiego.
Kobiety były tak zaskoczone jej obecnością,
że obydwie stanęły w progu jak wryte. Naomi
Lucas opanowała się pierwsza i uśmiechnąwszy
się przyjaznie, zaczęła ją przepraszać za najście.
 Jake dał mi klucze i powiedział, że mogę
zaglądać do niego, kiedy zechcę  wyjaśniła.
 Wybieramy się z Helen po zakupy, więc
postanowiłam wstąpić, żeby go ostrzec. Lepiej,
żeby wiedział zawczasu, że Ritchie i chłopcy
mają zamiar zwalić mu się na głowę  mówiła,
nie przestając się uśmiechać.
Rosie szybko zorientowała się, że swoboda
Naomi jest pozorna.
Penny Jordan 149
 Ritchie nie ma podejścia do dzieci  stwier-
dziła Naomi ze smutkiem.  Jake dogaduje się
z nimi bez porównania lepiej. Australijczycy,
zwłaszcza ci o tradycyjnych poglądach, często
nie sprawdzają się w roli ojca.
Rosie już miała powiedzieć, że Ritchie nie jest
Australijczykiem, tylko Anglikiem, ale w porę
ugryzła się w język. Uznała, że nie ma sensu
zrażać do siebie Naomi, która przecież nie jest
winna temu, że ona nie znosi jej męża.
Dziwiło ją, że Naomi stara się być dla niej
miła; poprzedniego dnia u Simpsonów odnosiła
się do niej niemal wrogo. Póki co postanowiła
odłożyć rozwikłanie tej zagadki na pózniej i sku-
piła się na bardziej palącej kwestii. Ciekawskie
spojrzenia starszej kobiety peszyły ją do tego
stopnia, że zaczęła gorączkowo szukać racjonal-
nego argumentu, którym mogłaby wytłumaczyć
swoją obecność w domu Jake a.
Na szczęście Naomi wybawiła ją z opresji.
 Wczoraj na przyjęciu nie zorientowałam
się, że ty i Jake jesteście razem  powiedziała
z ciepłym uśmiechem.  Przepraszam, jeśli by-
łam mało sympatyczna, ale nie miałam pojęcia,
kim jesteś. Domyślam się, że prędzej czy pózniej
Jake by nas sobie przedstawił. W końcu dopiero
150 SZCZZLIWE LATO
co przyjechaliśmy do Anglii. A swoją drogą, czy
wiesz, kiedy on wróci?
Rosie straciła panowanie nad własnym cia-
łem. Nie mogła ani się poruszyć, ani nic powie-
dzieć, tak silne wrażenie wywarło na niej to, co
przed chwilą usłyszała od Naomi.
Oczywiście zdawała sobie sprawę, że wczo-
rajsze zachowanie Jake a może stanowić ideal-
ną pożywkę dla spekulacji i plotek na ich te-
mat, ale dziś rano powiedziała sobie twardo,
że jeśli sama zignoruje to zdarzenie, inni rów-
nież nie będą się nim interesować. Tymcza-
sem słowa Naomi, wypowiedziane bez żad-
nych złych intencji, uświadomiły jej, że nie po-
winna się łudzić.
Najlepszym dowodem, że lokalna społecz-
ność nie przepuści pikantnego tematu do roz-
mów, była zaintrygowana mina Helen Steadings
 bo tak zdaje się nazywała się kobieta, która
przyszła z żoną Ritchiego.
Przysłuchując się słowom Naomi, pani Stea-
dings zerkała znacząco na sukienkę Rosie, a jej
mina nie pozostawiała najmniejszych wątpliwo-
ści, iż pamięta, że to ta sama kreacja, w której
widziała ją wczoraj u Simpsonów.
Rosie zaczerwieniła się po same uszy. Obser-
Penny Jordan 151
wując, jak w oczach Helen Steadings podej-
rzenie zmienia się w pewność, myślała sobie, że
na jedno by wyszło, gdyby stanęła na rynku
w miasteczku i oficjalnie ogłosiła, że noc spędzi-
ła z Jakiem.
Domyślała się, że Naomi nie widzi nic gor-
szącego w tym, że dwoje dorosłych ludzi ma
romans, natomiast Helen doskonale wiedziała,
że Rosie nie ma zwyczaju wikłać się w tego typu
związki. Załamała się, widząc w badawczym
spojrzeniu kobiety coraz większą ciekawość.
Nie miała złudzeń, że w tej chwili sprawa jest
już kompletnie przegrana. Czymkolwiek by nie
tłumaczyła swojej obecności w domu Jake a,
jakkolwiek by nie zaprzeczała, że są kochan-
kami, na ratunek było już za pózno. Jeśli chciała
prostować dwuznaczną sytuację, powinna była
odezwać się od razu, ledwie Naomi zaczęła snuć
swoje dywagacje. Niestety, milczała, a w tym
przypadku czas działał na jej niekorzyść.
 Chyba nie ma sensu, żebyśmy czekały na
Jake a  stwierdziła Naomi.  Wpadnijcie do nas
do hotelu. Zjemy razem kolację  zaproponowa-
ła.  Jake może...
 Jake może co?
Wystarczyło, że Rosie usłyszała jego głos,
152 SZCZZLIWE LATO
a żołądek podszedł jej do gardła. Była tak
pochłonięta analizowaniem swojej kompromitu-
jącej sytuacji, że nawet nie zorientowała się,
kiedy wrócił.
Zdaje się, że nie ona jedna. Naomi wyglądała
na równie zaskoczoną.
 Jake! Nie słyszałam, jak wszedłeś!  zawo-
łała, odwracając się w jego stronę.  Właśnie
mówiłam Rosie, że koniecznie musimy zjeść
razem kolację. Wpadłam tylko po to, żeby cię
uprzedzić, że Ritchie zajmuje się dziś chłop-
cami, więc pewnie przyjedzie z nimi do ciebie.
Instynkt podpowiedział Rosie, żeby skryła się
w bezpiecznym cieniu kuchennego kredensu.
W tej chwili byłaby najszczęśliwsza, gdyby
jakimś cudem zdołała zapaść się pod ziemię.
 Dlaczego nic nam nie powiedziałeś o Ro-
sie?  dopytywała tymczasem Naomi.  Do
dzisiaj nie miałam pojęcia, że wy dwoje...
Rosie miała nadzieję, że udało jej się w porę
stłumić żałosny jęk sprzeciwu, ale Jake musiał
mimo wszystko go usłyszeć, gdyż natychmiast
spojrzał w jej stronę.
Jego oczy miały tego ranka nieco inny wyraz
i kolor. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby były
tak jasne i pełne ciepła. Pewnie cieszy się ze
Penny Jordan 153
spotkania z Naomi, pomyślała cierpko. Bo prze-
cież nie ze spotkania ze mną.
Znów zrobiło jej się niedobrze, gdy przypo-
mniała sobie zdarzenia poprzedniego wieczoru.
Jak mogła wplątać się w tak groteskową sytua-
cję? Dzięki Bogu, że rodzice są w podróży.
Zanim wrócą, plotki zdążą przycichnąć.
Za to Chrissie pewnie się nasłucha. Wielkie
nieba, co ona powie siostrze?!
Najgorsze, że Chrissie nie da się tak łatwo
zbyć. Będzie ją zadręczała, aby powiedziała jej
prawdę. I będzie się piekliła, że jako ostatnia
dowiaduje się o rzekomym romansie siostry
z Jakiem.
Rosie wiedziała, że Chrissie będzie przykro,
że ma przed nią tajemnice.
Nieszczęście polegało na tym, że Rosie nie
mogła powiedzieć jej prawdy. Nawet przed ro-
dzoną siostrą nie byłaby w stanie przyznać się do
tego, jak bardzo się skompromitowała. W końcu
gdy była nastolatką, nie kto inny tylko właśnie
Chrissie tłumaczyła jej, co chłopcy myślą o dzie-
wczynach, które się nie szanują.
Pogląd ten był zdecydowanie staroświecki,
lecz Rosie była pewna, że jej siostra wyznaje go
do dziś.
154 SZCZZLIWE LATO
I co ona ma teraz zrobić? Co powiedzieć?
Czuła, jak znowu narasta w niej panika. Może
powinna odciągnąć na bok Helen Steadings [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl