[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale w sprawach seksu cechowała ją wzruszająca naiw-
ność. Czytywała mnóstwo kobiecych magazynów, oglą-
dała seriale i teoretycznie wiedziała, że kobieta może
zrobić pierwszy krok w ,,tych sprawach  . Ale to była
teoria. Praktyka wyglądała inaczej. Clara nigdy w życiu
nie wykonała pierwszego kroku.
Seks zawsze wypływał z inicjatywy Timothy ego,
a ona była nieodmiennie zaskoczona, że ktoś tak
wspaniały jak on może naprawdę jej pożądać. Tej
nocy wiedziała, że jest mu potrzebna. Wiedziała, że
102 CAROL MARINELLI
potrzebuje ulgi, jaką zawsze przynosi spełnienie, by
odciąć się od wydarzeń tego dnia i na zawsze go
zakończyć. Powstrzymując oddech, delikatnie ujęła go,
trzymała przez moment, czując, jak rośnie jej w dłoni,
przejęta, przerażona i zarazem podniecona tym, jak
szybko odpowiedział na jej dotyk. Dodało jej to odwagi.
Zacisnęła palce mocniej, Timothy chwycił ją za przegub
i pociÄ…gnÄ…Å‚ wõorÄ™ i wdół. ZÅ‚apaÅ‚a rytm.
 Kochaj mnie, Claro  szepnÄ…Å‚ wreszcie.
Znał ją na tyle, by wiedzieć, że jest to dla niej trudne,
jeszcze nieznane terytorium. Powoli wspięła się i usiad-
ła na nim. Gdy spojrzał wgórę, zobaczył niepokój w jej
oczach, pomimo ciemności dojrzał rumieniec. Widziała,
że jest pożądana, ale wciąż bała się odrzucenia.
 Claro, jesteś piękna.
Innego dnia, w innym momencie puściłaby takie
słowa mimo uszu, zbyła je żartem, ale teraz wpiła się
wzrokiem w jego twarz, szukając w niej szczerości.
Znalazła i przyjęła komplement z wdziękiem i pewnoś-
cią siebie kobiety, która wie, że jest kochana. Pochyliła
się do przodu, usłyszała jego westchnienie aprobaty.
Ukrył twarz na jej brzuchu, podtrzymując ją za biodra,
pomagając jej się poruszać, kołysać aż do ulgi, której
oboje pragnęli.
To był seks potraktowany czysto instrumentalnie,
pierwotny instynkt, który podpowiedział im, jak szukać
ucieczki od rzeczywistości, ale zarazem tak wypełniony
miłością i czułością, że aż wydawał im się czymś
nieskończenie innym od zwykłego fizycznego zaspoko-
jenia.
 Claro?  zapytał Timothy, gdy leżeli zmęczeni
LEPIEJ NI%7Å‚ W MARZENIACH 103
i splątani, wpatrując się w ciemność.  To, co powie-
działem dziś o Kellu...
 Nie chcę o nim mówić.  Zamknęła mocno oczy.
Nie chciała psuć spokoju, w jakim się pogrążyli. Nie
miała ochoty straszyć głębią swojego przywiązania męż-
czyzny, który dziś przeżył już wystarczająco dużo.
 Ciągle cię to boli?  spytał, całując ją w ramię.
Milczała. Boli i to jeszcze jak, pomyślała, gdy jego
oddech wyrównaÅ‚ siÄ™, a úscisk obejmujÄ…cego jÄ… ramie-
nia zelżał. Ale Kell nie ma z tym nic wspólnego.
ROZDZIAA DZIEWITY
 Te dwa nadają się idealnie.  Shelly z uśmiechem
zajrzała Clarze przez ramię.  Abby będzie zachwycona.
 To był bardzo dobry pomysł  przyznała Clara,
która właśnie usiłowała wybrać pomiędzy zdjęciem
Kella na rowerze a zdjęciem Kella na koniu, i w końcu,
pod wpływem opinii Shelly, zdecydowała się na oba.
 Jeśli nie mogą pobrać się w Tennengarrah, to Tennen-
garrah przyjedzie do nich. Kell i jego rodzina po prostu
padną, kiedy zobaczą, co dla nich przygotowałyśmy.
 Ale nie wygadałaś się? Nic nie mówiłaś jego ojcu?
Ta tablica ze zdjęciami ma być niespodzianką dla ab-
solutnie wszystkich.
 Nikomu nie pisnęłam ani słowa  zapewniła Clara.
 Kell!  pisnÄ…Å‚ podniecony Matthew, chwytajÄ…c
jedno ze zdjęć. Obie kobiety uśmiechnęły się.
 Tak, to jest właśnie Kell  potwierdziła Clara,
ostrożnie wyciągając fotografię z rączki chłopczyka.
 Shelly, spójrz. To musimy dołączyć koniecznie.
Kell na zdjęciu miał dwadzieścia jeden lat, stał dum-
ny jak paw w nowiutkim, odprasowanym stroju pielęg-
niarza przed wejściem do szpitala. Roześmiały się jed-
nocześnie. Przyjemnie było przeglądać albumy, wspo-
minać stare czasy, śmiać się. Clara była trochę za-
skoczona faktem, że twarz Kella, choć tak dawno nie
LEPIEJ NI%7Å‚ W MARZENIACH 105
widziana, nie wywołuje w niej żadnego sentymentu,
nawet cienia dawnych emocji. Brakowało jej go  roz-
mów, przyjazni, pomocy w pracy. Ale z całą pewnością
już go nie kochała.
 Co robisz dzisiaj wieczorem?  zapytała Shelly,
a Clara drgnęła, wyrwana ze swoich myśli.
 Umówiłam się z Timothym w pubie.
 JakaÅ› okazja?
Clara spojrzała na Shelly, uśmieszek zadrgał na jej
ustach.
 Ty chyba wiesz lepiej ode mnie. Ross na pewno
coś ci powiedział.
 No właśnie nie. Poważnie. Wiem tyle, ile ty. Po-
rozmawia z Timothym dziś po południu, kiedy skończą
pracÄ™.
 Nic więcej nie wiesz? Jak to? Nie bujasz?
 To moja wina. Nie mogę mieć pretensji do Rossa.
Mówiłam mu mnóstwo razy, że mam już dosyć słucha-
nia o jego dylematach związanych z personelem, więc
teraz, kiedy chcę, żeby trochę poplotkował, torturuje
mnie i nie mówi ani słowa.
Clara wierzyła, że Shelly jest szczera. Przez ostatnie
kilka tygodni bardzo zbliżyły się do siebie. Matthew
wyszedł z udaru bez szwanku, ale Shelly wciąż gryzły
wyrzuty sumienia. Clara wzięła na siebie obowiązek
doprowadzenia jej do równowagi. Dzwoniła do niej, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl