[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kuatka posłusznie zrelacjonowała, co wydarzyło się wcześniej w sali obrad.
Szczególną uwagę zwróciła na zaproponowany przez Jacena Solo plan przełamania blokady
planety Talfaglio. Rozwodziła się szeroko, jak to sprytnie przekonała Borska Fey’lyę o
konieczności skierowania wniosku pod obrady wojskowych. Podkreśliła, że to dzięki jej
staraniom Yuuzhan Vongowie będą mieli więcej czasu na przygotowanie się i odparcie ataku.
- Zyskaliście w ten sposób może nawet dwa standardowe tygodnie - zakończyła. -
Będę was nadal informowała.
- Postąpiłaś słusznie - oznajmił Tsavong Lah. Nom Anor wiedział jednak, że
spodziewając się właśnie takiego rozwoju sytuacji, w pogotowiu czekali kapitanowie okrętów
potężnej floty. - Powiedz jednak Pedricowi Cufowi, co wiesz na temat tego emisariusza, Viqi.
Jeżeli nawet kobieta rozumiała, że wojenny mistrz ją lekceważy, zwracając się do niej
cały czas tylko po imieniu, nie okazała tego żadnym gestem ani słowem.
- Jedi niepokoili się, że rozpatrzenie propozycji może potrwać zbyt długo, ale
przekonałam Borska, że powinien zwrócić się do was z prośbą o przysłanie jeszcze jednego
emisariusza. -Jej villip się uśmiechnął. -Borsk nie ma wam nic nowego do przekazania, ale
chyba mu uświadomiłam, że taka prośba może powstrzymać was przed zabiciem zakładników
do czasu, aż wojskowi skończą się zastanawiać nad propozycją Jacena Solo.
- Bardzo sprytnie - oświadczył Tsavong Lah. - Nie tylko dałaś nam więcej czasu, ale
także upewniłaś ich, że to oni grają na zwłokę. Doprawdy, jesteś bardzo zdolna, Viqi. Kiedy
odniesiemy zwycięstwo, twoja nagroda przejdzie najśmielsze oczekiwania. O czym jeszcze
chcesz nam powiedzieć?
- Tylko o tym, żebyście nie zapomnieli o dalszym finansowaniu mojej działalności -
odparła Kuatka.
- Otrzymasz tyle, ile potrzebujesz, a nawet więcej - obiecał wojenny mistrz. -
Prześlemy ci tymi samymi kanałami, co zwykle.
Pogładził villipa, by przerwać połączenie, i odwrócił się do Noma Anora. Stworzenie
wywróciło się na drugą stronę i przemieniło w nieruchomą kulę.
- Zaczyna mnie irytować - burknął Tsavong Lah. - Uważa mnie za głupca.
- Istoty ludzkie często starają się przedstawiać siebie w jak najlepszym świetle -
oznajmił Nom Anor. Nie wiedział, czy niezadowolenie wojennego mistrza nie skieruje się
także przeciwko niemu. W końcu to on ją zwerbował. - Wygląda na to, że nie dostrzegają
cienia, który rzucają.
- A zatem żal mi ciebie - powiedział Tsavong Lah.
Nom Anor wyprostował się na krześle. Zacisnął zęby i nie jęknął, kiedy ciernie
wyrwały się z jego pleców.
- Mnie, wojenny mistrzu? - zapytał. Tsavong Lah kiwnął głową.
- Powiedz mi, czy wierzysz w to, co powiedziała na temat Bothanina? - spytał. -
Wierzysz, że naprawdę nie chce z nami rozmawiać?
- Nie bardziej niż w to, że to ona go przekonała, aby poprosił nas o przysłanie jeszcze
jednego emisariusza - odparł Nom Anor. - Borsk Fey’lya chce z nami pertraktować, a Viqi
Shesh się obawia, że Bothanin może powiedzieć coś, co zmusi nas do słuchania. Wygląda na
to, że niewierna myśli tylko o ochronie własnej skóry.
- Ja i ty jesteśmy pod tym względem jednomyślni, Nomie Anorze -oznajmił wojenny
mistrz. - To jeszcze jeden powód, dla którego muszę ci wydać rozkaz, abyś powrócił do
niewiernych.
- On? - zapytała Vergere.
Gdyby Nom Anor mógł, spopieliłby upierzoną pupilkę samym spojrzeniem.
- A któżby inny? - zapytał z pogardą. - Chyba że miałaś na myśli siebie?
Vergere zgarbiła się i posmutniała.
- Nie zamierzałam cię urazić ani tym bardziej zniesławić, Nomie Anorze - rzekła. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl