[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się do łóżka, a Carolyn najchętniej poszłaby w jej ślady.
Niestety, dobre wychowanie nie pozwalało jej wyrzucić
z domu Alexandra, który rozsiadł się wygodnie w jej ulu-
bionym fotelu i nie sprawiał wrażenia skrępowanego.
Przeciwnie. Wziął właśnie do ręki jedno z czasopism
i zaczął je przeglądać.
Carolyn nie miała pojęcia, jak się pozbyć gościa, bo
nerwy miała napięte jak struny. Gwałtownie wyprosto-
wała się w fotelu. Jej nagłe poruszenie zwróciło uwagę
Alexa. Zdziwiony uniósł wzrok znad lektury.
S
R
- Co ci jest? yle się czujesz? A może irytuje cię, że
przeglądam pismo? - zapytał.
- Ja...? Nie, skądże. - Carolyn pokręciła przecząco
głową. - Dlaczego? Oczywiście, że nie.
Alex podniósł się ze swego miejsca, podszedł do Ca-
rolyn i dotknął palcami jej czoła, jakby chciał się upew-
nić, czy nie ma gorączki. Natychmiast cofnęła się w fo-
telu i odwróciła głowę.
- Nie bój się mnie. Przecież nigdy bym cię nie
skrzywdził. - Jego głos, choć cichy i łagodny, zdradzał
burzę uczuć.
- Wiem - mruknęła. - Wybacz, ale po prostu... -
Nie była w stanie dokończyć zdania. Dotyk jego palców
poruszył każdy nerw w jej ciele.
- Alexandrze - powiedziała drżącym głosem.
- Caro - szepnął, pochylił się nad nią i musnął usta-
mi jej policzek.
Było to niedorzeczne i niebezpieczne, nie wiadomo,
gdzie mogło ich zaprowadzić. Carolyn świetnie zdawała
sobie z tego sprawę. Nie potrafiła już jednak nad sobą
zapanować. Poddała się przemożnej sile, która popychała
ją w ramiona Alexandra. Odchyliła głowę i ich wargi się
spotkały.
W jednej chwili stała się bezbronna; usta mężczyzny
zawładnęły jej wargami. %7łar namiętności, który nigdy
w jej ciele nie wygasł do końca, wybuchł jasnym pło-
mieniem, większym, gorętszym niż kiedykolwiek. Wa-
S
R
hania i obawy w mgnieniu oka rozwiały się jak dym.
Umilkł też głos rozsądku. Nic się już nie liczyło. Nic
oprócz tego mężczyzny, jedynego mężczyzny, który po-
trafił sprawić, że czuła się w pełni kobietą.
Bez namysłu pozwoliła... Nie, sama zaczęła szukać
jego ust, objęła go za szyję, przytuliła się do szerokiej
piersi, spragniona czegoś więcej niż pocałunku, sprag-
niona wszystkiego... Cofnął się czas - znów była młoda,
namiętna, marzyła o tym, by posiadł ją ten, którego ko-
chała. I znów otaczający świat zniknął, byli tylko ohi
i spalająca ich namiętność.
Nie padło między nimi żadne słowo; okazały się zbęd-
ne. Gesty mówiły wszystko: jego ręka wysoko na jej
udzie, druga dłoń obejmująca jej pierś, nieme przesła-
nia przekazywane przez usta i języki. Nagle, nie wia-
domo jakim sposobem, znalezli się na dywanie. Zdarli
z siebie ubrania, niecierpliwi, spragnieni. Gdy się po-
łączyli, Carolyn spazmatycznie wciągnęła w płuca po-
wietrze. Wrażenie było przejmujące, zupełnie jak wte-
dy, gdy po raz pierwszy znalazła się w ramionach Ale-
xandra.
- Caro - wypowiedział jej imię zdławionym szeptem
- kochana, tak dawno nie...
- Cicho, nic nie mów. Tak mi dobrze, mimo tylu lat...
Umilkli. Niepomni na wszystko, podążyli razem na
spotkanie rajskich fajerwerków.
S
R
Alex odpoczywał po miłosnych zmaganiach. Ra-
mieniem obejmował przytuloną do niego ufnie Caro-
lyn. Przeżyli razem rozkosz tak nieziemską, że wydawa-
ła się wytworem wyobrazni. A jednak była im dana na-
prawdę.
To niewiarygodne, jakie figle płata ludziom los, po-
myślał. Spotkali się z Carolyn zupełnie przypadkowo, by
przekonać się, że po tylu latach ich namiętność się nie
wypaliła. Przeciwnie, wybuchła z nową siłą. Namiętność,
a może miłość? Czy musieli rozstać się przed laty, by
teraz do siebie powrócić? Czy tak właśnie było zapisane
w gwiazdach?
- Nigdy ponownie nie wyszłaś za mąż - ni to spytał,
ni to stwierdził Alexander.
Zaskoczona Carolyn spojrzała na niego szeroko roz-
wartymi oczyma.
- N...nie - wybąkała, zwilżając koniuszkiem języka
wargi.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że zapomnieliśmy
o zabezpieczeniu? Czy jeśli tym razem zajdziesz w ciążę,
powiesz mi o tym?
- Co? - Carolyn uniosła głowę. - Alexandrze,
o czym ty mówisz?
- O Jess - odparł, czując się znużony bardziej niż
kiedykolwiek przedtem. - To moja córka, prawda?
- Nie!
- Caro, przynajmniej nie kłam - ostrzegł gniewnie.
S
R
- Nie kłamię, Alexandrze. Jess nie jest twoim dziec-
kiem. Bardzo żałuję, że to nie twoja córka - szepnęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl