[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głosie.  I odważny. Nie szukasz awantur, ale gdy ktoś
cię zaczepi, nie schodzisz mu z drogi. Jesteś sprawied-
liwy i masz otwarty umysł. I dobre serce.
Przyglądał jej się dłuższy czas, głęboko poruszony
jej słowami.
 Myślałem, że chcesz anulować nasze małżeń-
stwo, bo jestem ci całkiem obojętny.
 Przypominam ci po raz nie wiem który, że to ty
pierwszy zażądałeś unieważnienia. Do dziś nie rozu-
miem, dlaczego nagle zmieniłeś zdanie.
 To zasługa Evana  wyznał po chwili.  Uświa-
domił mi, że boję się zaangażować w stały związek.
 Zrobił pauzę, by zapalić papierosa. Przez moment
bawił się zapalniczką.  Chyba miał rację. Myślę, że
podświadomie obawiałem się, że spotkam następną
Marshę. Zaborczą i zazdrosną. Kobietę, która będzie
chciała śledzić ?oj każdy krok. Poza tym przerażało
mnie, że tragedia mogłaby się powtórzyć. Dopiero
Evan przekonał mnie, że powinienem z tobą zostać,
Diana Palmer 167
pod warunkiem że masz dość odwagi, by zaakcep-
tować mnie takim, jaki jestem.  Zniżył głos.  Kiedy
opowiedziałem mu o tobie, stwierdził, że jesteś kobie-
tą, jakiej potrzebuję. Chyba miał rację. Można o tobie
powiedzieć wszystko, z wyjątkiem tego, że jesteś
zaborcza.
Miała ochotę roześmiać mu się w twarz. Oczywiś-
cie, że była zaborcza. Kochała go. Lecz było dla niej
jasne, że on nie potrzebuje kobiety, która będzie
okazywała mu swoje przywiązanie. C.C. szukał niezo-
bowiązującego układu, który pozwoli mu zachować
całkowitą uczuciową niezależność. Nie mogła zgodzić
się na takie warunki.
 Obawiam się, że ta sytuacja mnie przerasta
 powiedziała ostrożnie.  Poza tym nie wierzę, że
kiedykolwiek pogodzisz się faktem, że nasze małżeń-
stwo jest dziełem przypadku. Wypomniałeś mi to po
raz kolejny nie dalej niż pięć minut temu.
 A ty mi nie wypominasz tego, co powiedziałem
przed wyjazdem do Jacobsville?  odparował.
 Wypominam  przyznała uczciwie.  Bardzo się
różnimy, C.C. I to pod wieloma względami. Wątpię,
żebym kiedykolwiek poczuła się dobrze w środowisku
ludzi zamożnych i przywykła do ich stylu życia.
Przykro mi, ale nie jestem kobietą z wyższych sfer.
W okamgnieniu zmienił się na twarzy.
 Chcesz powiedzieć, że nie możesz mnie przyjąć
takim, jaki jestem?
 Chcę powiedzieć, że na pewno mogłabym żyć
168 MEKSYKACSKI ZLUB
z brygadzistą mojego ojca, czyli człowiekiem, który
zarabia na siebie pracą własnych rąk  odparła.  Nie
jestem stworzona do życia w wielkim świecie. Lubię
sprzątać, gotować, dbać o dom, o dzieci. Natomiast nie
widzę siebie na balach i przyjęciach wydawanych
przez twoich bogatych krewnych i przyjaciół. Nawet
gdybyś próbował mnie zmienić, wiem, że pozostanę
zwykłą wiejską dziewczyną.
Urażony, uniósł brodę i spojrzał jej w oczy.
 Czy wyglądam na takiego lwa salonowego?
 Skąd mam wiedzieć, przecież prawie cię nie
znam. Ukrywasz się przed światem od trzech lat. To,
co teraz robisz, na pewno w niczym nie przypomina
twojego dawnego życia. Nie mam pojęcia, jak ono
wyglądało.
 Chcesz się dowiedzieć?  podchwycił.  Może-
my pojechać na kilka dni do Jacobsville. Poznasz
moją rodzinę.
Nie odpowiedziała od razu. Wprawdzie Harden nie-
zbyt przypadł jej do gustu, ale Evan był bardzo sym-
patyczny.
 Jaka jest twoja matka?  zapytała.
Uśmiechnął się ciepło.
 Bardzo podobna do Evana. Ironiczna, zaradna,
bezpośrednia. Spodobasz się jej.
 Nie spodobałam się Hardenowi.
 Harden nie lubi kobiet  wyjaśnił łagodnym to-
nem.  Choć wygląda jak anioł i potrafi być czaru-
jący, jest zaprzysięgłym wrogiem płci pięknej.
Diana Palmer 169
 To znaczy, że to nie chodziło o mnie.  Ode-
tchnęła z ulgą.
 Na pewno. Najbardziej nienawidzi naszej matki
 dodał.  To dlatego nie mieszka w naszym rodzin-
nym domu, tylko wynajmuje mieszkanie w Huston,
gdzie mamy biura. Matka nie dałaby sobie rady z tak
wielkim domem, więc pomaga jej Evan.
Chętnie dowiedziałaby się czegoś więcej o jego
najbliższych, wolała jednak nie pytać, rozumiejąc, że
to nie pora na poznawanie rodzinnych sekretów.
 W Jacobsville będziemy spać w jednym pokoju,
prawda?  zapytała z obawą.
Spojrzał jej w oczy.
 Tak.
 Aha...  Bawiła się widelcem. Czuła, jak na myśl
o spaniu w tym samym pokoju, co C.C., od stóp do
głów przenika ją przyjemne ciepło.
 Wycofujesz się?  Prowokował ją.
Spojrzała mu w oczy i zawahała się. Niepewność
trwała ledwie sekundę. Postanowiła się poddać. Kocha
go. Skoro on chce dać szansę ich małżeństwu, pora
zrobić ten pierwszy krok. C.C. zdecydowanie nie chce
unieważnienia. Ona również.
 Nie  powiedziała cicho, ale stanowczo.  Nie
wycofuję się.
Zamurowało go.
 Odważna decyzja  powiedział nieswoim gło-
sem.  Domyślasz się, że nie skończy się na spaniu pod
jedną kołdrą?
170 MEKSYKACSKI ZLUB
Przygryzła wargę.
 To podobno nieuniknione.  Westchnęła.  Bez
tego nie ma małżeństwa.
Przytaknął.
 Nie interesuje mnie białe małżeństwo  za-
znaczył i dodał z naciskiem:  Chcę mieć dzieci.
Spojrzała na swoje dłonie grzecznie oparte o brzeg
stolika.
 Wiem...  szepnęła  ale trochę się tego boję.
Dziewczyny w moim wieku mają już spore doświad-
czenie.
 Nawet się nie domyślasz, jak wiele dla mnie
znaczy to, że moja żona jest dziewicą.  Mówił do niej
łagodnym tonem.  Pepi, twoja niewinność mnie
podnieca. Nie mogę się doczekać naszej pierwszej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl