[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po wie działaś, że tak się zmie nił?
Kiedy po raz ostatni widziała Jeremiego, był o głowę niższy i chudy jak szczapa. Nic dziwnego, że wybrała zamiast
nie go Ste ve na. Ale dla mnie za wsze wyglądał po pro stu jak Je re mi.
Pod niosłam torbę i wyszłam z po ko ju, a Tay lor dep tała mi po piętach.
Kie dy otwo rzyłam drzwi, Je re mi stał na scho dach.
Miał na głowie czapeczkę Red Sox i był ostrzyżony krócej niż wtedy, gdy widziałam go ostatni raz. To było dziwne,
nie mal nie rze czy wiste uczu cie widzieć go tu taj, pod drzwia mi Tay lor.
Właśnie miałem do cie bie dzwo nić po wie dział, ściągając czapkę.
Należał do tych chłopaków, którzy nie przejmują się tym, że mogą mieć zmierzwione włosy i głupio wyglądać. To
była jedna z jego najbardziej uroczych cech charakteru, za którą zawsze go podziwiałam, ponieważ sama żyłam
w ciągłym stra chu przed skom pro mito wa niem się.
Chciałam go objąć, ale z jakiegoś powodu może dlatego, że on nie wykonał żadnego gestu, a może dlatego, że
na gle po czułam się za wsty dzo na po wstrzy małam się od tego.
Szyb ko tu przy je chałeś po wie działam tylko.
Pędziłem jak wściekły wyjaśnił, a po tem dodał: Cześć, Tay lor.
Wspięła się na palce, żeby go uściskać, a ja pożałowałam, że sama tego nie zro biłam.
Tay lor cofnęła się, otak so wała go przy chylnym spojrze niem i oznajmiła:
Zwietnie wyglądasz, Jeremiaszu. Uśmiechnęła się do niego, czekając, aż odpowie, że ona też świetnie wygląda.
Kie dy tego nie zro bił, prychnęła: To była two ja ko lej, żeby mi po wie dzieć, jak świet nie wyglądam. Rany!
Je re mi roześmiał się.
Sta ra do bra Tay lor. Wiesz, że świet nie wyglądasz. Nie muszę ci tego mówić.
Wy mie nili uśmie chy.
Jedzmy już może za pro po no wałam.
Zabrał ode mnie torbę, więc poszłyśmy za nim do samochodu. Kiedy robił w bagażniku miejsce, Taylor złapała
mnie za ramię.
Za dzwoń, kie dy do je dziesz na miejsce, gdzie by to nie było, Belly ciusz ku.
Nazywała mnie tak, ponieważ kiedy byłyśmy małe, miałam obsesję na punkcie Kopciuszka. Zpiewała to razem
z mysz ka mi: Belly ciu szek, Belly ciu szek.
Poczułam nagły przypływ czułości do niej. Nostalgia i wspólne wspomnienia wiele znaczyły więcej niż sobie
uświa da miałam. Będzie mi jej bra ko wało za rok, kie dy pójdzie my do różnych colle ge ów.
Dzięki, że mogę tu zo sta wić sa mochód, Tay.
Skinęła głową i po ru szyła war ga mi, mówiąc mi bezgłośnie: SKOCCZ Z NIM.
Cześć, Tay lor rzu cił Je re mi, wsia dając do sa mo cho du.
Ja poszłam w jego ślady jego samochód jak zawsze był zaśmiecony, na podłodze i na tylnym siedzeniu
po nie wie rały się pu ste bu telki po wo dzie.
Cześć! zawołałam, kie dy odjeżdżaliśmy.
Tay lor stała, ma chała i pa trzyła za nami.
Nie za po mnij o obiet nicy, Belly! zawołała.
Ja kiej obiet nicy? za py tał za cie ka wio ny Je re mi, spoglądając w lu ster ko.
Obie całam jej, że wrócę przed im prezą z oka zji czwar te go lip ca. Będzie na jach cie jej chłopa ka.
Je re mi skinął głową.
Nie ma spra wy, wrócisz na czas. Mam na dzieję, że jesz cze dzisiaj od wiozę cię do domu.
A, to do brze od parłam.
Najwy razniej nie po trze bo wałam w ogóle tej tor by z rze cza mi.
Tay lor nic się nie zmie niła po wie dział jesz cze.
Fakt, chy ba nie.
Po tem żadne z nas już nic nie mówiło. Całą drogę je cha liśmy w ciszy.
roz dział ósmy
Je re mi
Umiem dokładnie wskazać moment, w którym wszystko się zmieniło. To było w zeszłe wakacje, kiedy Con i ja
siedzieliśmy na werandzie, a ja próbowałem mu opowiadać o tym, jakim gnojem okazał się nowy asystent trenera
drużyny fut bo lo wej.
Wy trzy masz to jakoś po wie dział.
Aatwo mu było mówić, sko ro sam zre zy gno wał.
Nie ro zu miesz, ten gość ma świra& zacząłem tłuma czyć, ale on mnie już nie słuchał.
Pod dom podjechał ich samochód. Jako pierwszy wysiadł Steven, za nim Laurel, która zapytała, gdzie jest moja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]