[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziała ostrym tonem, którego nie zdołała opanować.
Poczuła napływające do oczu łzy, więc szybko się odwróciła,
lecz Lewis przytrzymał ją za rękę. Serce Eryl przez moment
zabiło nadzieją, która jednak zgasła natychmiast, gdy ujrzała
ironicznÄ… twarz Lewisa.
- Ronimy krokodyle łzy? - powiedział zimno. - Szkoda, że
nie sÄ… prawdziwe.
Zaniemówiła, a gdy odzyskała głos, postanowiła dać mu ostrą
odprawÄ™. Jej sÅ‚owa zabrzmiaÅ‚y jednak żaÅ‚oÅ›nie i niepewnie, jak­
by wypowiadał je ktoś z daleka:
- Jesteś niesprawiedliwy - mówiła. - Nie uwolniłeś się od
dawnych uprzedzeń. Jesteś taki sam jak wtedy, kiedy na początku
naszej znajomości powiedziałeś, że nie masz zaufania do kobiet,
które są lekarzami.
Na twarzy Lewisa pojawił się sarkastyczny uśmiech.
- Czy możesz podać bodaj jeden powód, dlaczego miałbym
im ufać? Albo, jeszcze lepiej, wyjaśnij, jak mam ci ufać po tym,
co robiłaś z Morlandem?
- Nic z nim nie robiłam! Próbowałam ogrzać zamarzającego
na śmierć człowieka!
- Słuchając jednocześnie, co ci szepcze do ucha? Przecież
sam widziałem.
Eryl oniemiała. Jak coś podobnego mogło mu przyjść do
głowy? Skąd się to u niego bierze?
MIAOZ I UPRZEDZENIE
139
- Och Lewis, Lewis! - powiedziała wreszcie. - Co się z tobą
dzieje? I pomyśleć, że była chwila, kiedy prawie się w tobie
zakochałam!
Ostatnie słowa wymknęły się jej bezwiednie. Padły jednak
i nic nie mogło ich cofnąć. Bojąc się ujrzeć na jego twarzy
kolejną wrogą reakcję, szybko pobiegła do domu. Słyszała, jak
woła ją po imieniu, ale się nie obejrzała.
NastÄ™pne dni byÅ‚y tak wypeÅ‚nione pracÄ…, że Eryl nie mia­
Å‚a czasu pomyÅ›leć o swoich napiÄ™tych stosunkach z Lewi­
sem. Musiała się przede wszystkim zająć przenosinami Davi-
da Morlanda z Pandy do Swanton, gdzie miał go przebadać
specjalista, doktor Over. W zwiÄ…zku z tym zadzwoniono do
niej któregoÅ› popoÅ‚udnia, proszÄ…c o natychmiastowy przy­
jazd. Ten telefon mocno jÄ… zaniepokoiÅ‚, odÅ‚ożyÅ‚a wiÄ™c wszy­
stkie sprawy, zaś po przybyciu do Swanton pobiegła wprost do
lekarza.
- Czy będzie go pan operować? - spytała od drzwi.
Doktor Over zrobił bezradną minę.
- Nie, a to z tej prostej przyczyny, że pani pacjent wypisał
się ze szpitala na własne żądanie.
- Nic nie rozumiem. Jak to możliwe?
- Zwyczajnie. Pacjent ma prawo decydować o swoim losie.
Chyba że zostanie uznany za niepoczytalnego.
Eryl poczuła się bezradna. Ani ona, ani doktor Over nie mogli
w tej sytuacji nic więcej zrobić. Chociaż nie - można mu złożyć
wizytÄ™ w jego kampingowej przyczepie. Co też postanowiÅ‚a nie­
zwłocznie uczynić.
- Przepraszam, że narobiłam panu tyle kłopotu.
- Proszę nie przepraszać, to nie pani wina - uśmiechnął się
lekarz, wzruszajÄ…c ramionami. - Nie ma pani sobie nic do wy­
rzucenia.
Wyszła ze szpitala z zamiarem udania się w góry jeszcze tego
140 MIAOZ I UPRZEDZENIE
samego dnia, tymczasem jednak po powrocie do lecznicy oka­
zało się, że Nerys pilnie jej poszukuje.
Eryl odnalazła ją w sali zabiegowej, otoczoną gromadką
pacjentów oczekujących zapowiedzianej na ten dzień prelekcji
o zapobieganiu chorobom zakaznym. Nerys robiła, co mogła,
żeby jÄ… zastÄ…pić, korzystajÄ…c z przygotowanych wczeÅ›niej mate­
riałów, ale kobieta z wioski protestowaÅ‚a donoÅ›nie, przypomina­
jąc pielęgniarce, że nie tego się spodziewała.
- Przepraszam - powiedziaÅ‚a Eryl uprzejmie. - CoÅ› mnie za­
trzymało. Pójdę tylko po swoje notatki i zaraz wracam.
Pobiegła do gabinetu i wyjąwszy z szuflady plik papierów,
pospieszyła do sali zabiegowej, aby wygłosić bardzo, jak się
okazaÅ‚o, pożyteczny i dobrze przyjÄ™ty wykÅ‚ad o zasadach higie­
ny. Po prelekcji ledwo zdążyÅ‚a zjeść kanapkÄ™ przed popoÅ‚udnio­
wym dyżurem. W poczekalni siedział tłum pacjentów - Lewis
znowu gdzieś się zapodział - i w rezultacie wieczorem nie była
w stanie nawet pomyśleć o wyprawie do Morlanda. Także przez
następne dni stale coś stawało na przeszkodzie i wreszcie ważne
wydarzenie w życiu lecznicy sprawiło, że całkiem zapomniała
o nieszczęsnym odludku.
Otóż w piątek po południu wrócił do domu Trefor Dillon.
Podczas swej wizyty u doktora Overa Eryl nie mogła się z nim
zobaczyć, bo starego lekarza przeniesiono tymczasem do sana­
torium. Dzięki morskiemu powietrzu odzyskał, ku radości Eryl,
zdrowy wygląd i swój dawny błysk w oku.
Następnego popołudnia urządzono mu w lecznicy powitalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl