[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sze jednak pojawiał się lęk, że być może ojciec próbował jej coś przekazać, a ona tego
nie zauważyła. - Towarzystwo ubezpieczeniowe odmawia wypłacenia pieniędzy z polisy,
dopóki nie skończy własnego śledztwa mającego na celu wykluczenie samobójstwa.
- Potrzebujesz pieniędzy? - Jacqui podniosła się, sięgnęła po leżącą obok barku to-
rebkę. - Powiedz ile. Zaraz wypiszę czek.
R
L
T
- Dziękuję, mamo, ale już ci mówiłam, że nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy. -
Lauren starała się nie pokazać po sobie zniecierpliwienia. - Mam tylko jedną prośbę. Po-
wiedz mi, o czym rozmawiałaś z tatą tamtego dnia. To musiała być ważna rozmowa, bo
zaraz po niej wyjechałaś, po raz kolejny znikając z naszego życia, a on wsiadł do samolo-
tu i... rozbił się na moczarach.
Jacqui milczała długo, a po jej gładko upudrowanych policzkach spływały ciche
łzy.
- Winisz mnie za to, co się stało? Sądzisz, że w jakiś sposób doprowadziłam do
śmierci Kirka? - wyszeptała drżącymi wargami.
- Skąd mam wiedzieć, jak było, skoro nie chcesz mi powiedzieć prawdy? - Głos
Lauren pozostał chłodny. Jacqui była zawsze doskonale opanowaną, wręcz beznamiętną
osobą. Nagły wybuch emocji nie musiał być szczery.
- Naprawdę... nie jestem w stanie o tym rozmawiać. - Jacqui z uporem pokręciła
głową.
- Mamo...
- Lauren, wiem, że mi nie uwierzysz, ale ja kochałam Kirka. - Jakby się poddając,
matka podeszła do swojego fotela i ciężko usiadła. Przez chwilę milczała, kuląc ramiona
i zaciskając na torebce palce splecionych dłoni. - Był jedynym mężczyzną, którego kie-
dykolwiek kochałam. Myśl, że już nigdy go nie zobaczę...
Bezgłośny, gwałtowny szloch wstrząsnął szczupłymi ramionami Jacqui. Gdy unio-
sła dłoń i przycisnęła ją do ust, na serdecznym palcu błysnął ogromny brylant w platy-
nowej oprawie.
Lauren stłumiła w sobie odruch współczucia. Jacqui wydawała się szczerze opła-
kiwać Kirka, ale podczas rozmowy ani razu nie spojrzała jej w oczy. Było coś śliskiego
w sposobie, w jaki uciekała wzrokiem na boki. Zupełnie jakby coś ukrywała.
- Tata był jedynym mężczyzną, jakiego kochałaś? - spytała z naciskiem, pochylając
się ku matce. - Przecież wyszłaś za mąż za innego.
- To było zaaranżowane małżeństwo. Ojciec obiecał zainwestować ogromne pie-
niądze w Hightower Aviation natychmiast po moim ślubie z Williamem Hightowerem.
- Zgodziłaś się na taki układ?
R
L
T
- Między mną a ojcem relacje były... napięte. On był apodyktyczny, a ja zbuntowa-
na. Nie miałam zamiaru spełniać jego oczekiwań, zachowywać się jak panienka z dobre-
go domu. Posuwałam się do coraz poważniejszych wybryków. Ojciec desperacko szukał
sposobu, żeby mnie zmusić do ustatkowania się. Popadłam w duże kłopoty i wtedy po-
stawił mi ultimatum: albo zastosuję się do jego życzenia i zostanę panią Hightower, albo
będę musiała poradzić sobie sama, bez pieniędzy na kaucję i dobrych prawników.
- Więc wyszłaś za mąż za Williama.
- Tak. Był przystojnym, energicznym mężczyzną, który dobrze wiedział, czego
chce w życiu. Mój ojciec liczył na to, że William Hightower poradzi sobie z jego rozbry-
kaną córeczką. A ja... byłam pod wrażeniem jego ambicji. I sądziłam, że z czasem go po-
kocham. Niestety, myliłam się.
Lauren zmarszczyła brwi. Dlaczego Jacqui nigdy nie rozwiodła się z Williamem,
skoro kochała innego mężczyznę?
- A co z moim ojcem? - spytała cicho. - Jak znalazł się w tym trójkącie?
- William kochał w życiu tylko dwie rzeczy: samoloty i hazard. Bardzo szybko
obarczył mnie wszystkimi obowiązkami związanymi z zarządzaniem firmą. Nie miałam
doświadczenia, a mąż był zbyt zajęty swoimi... rozrywkami, żeby mi pomóc. Wtedy za-
przyjazniłam się z Kirkiem. Wspierał mnie w ciężkich chwilach. Nasza przyjazń szybko
przerodziła się w coś więcej. Wiedziałam, że postępuję zle, ale zakochałam się w nim. A
on we mnie.
Lauren poczuła się nagle bardzo niezręcznie. Trudno jej się było pogodzić z fak-
tem, że ojciec świadomie nawiązał romans z mężatką.
- Kiedy zaszłam w ciążę z tobą, Kirk kazał mi wybierać: albo rozwiodę się z Wil-
liamem i założymy prawdziwą rodzinę, albo zakończy nasz związek. Nie chciał dłużej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]