[ Pobierz całość w formacie PDF ]

częła masaż. Ugniatała dłońmi kark, gładziła
obojczyk, szukała palcami miejsc, w których
gromadziło się napięcie. Wreszcie znalazła twar-
dy splot tuż poniżej szyi. Wiedziała, że to jest
główny winowajca  zródło napięcia powodują-
cego migrenę.
Przez kilka minut w pokoju panowała cisza
przerywana jedynie oddechami: oddech Joela
powoli stawał się coraz głębszy, coraz bardziej
miarowy, podczas gdy ona oddychała coraz szyb-
ciej. Próbowała panować nad sobą, nie podniecać
się dotykiem. Zachowaniu względnego spokoju
pomagało jej doświadczenie, to, że tyle razy
wżyciu wykonywała tę czynność.
W trakcie krótkiej przerwy na odpoczynek
podała Joelowi ciepły napój. Wypił go posłusz-
nie, po czym opadł z powrotem na poduszkę.
yrenice miał nieco powiększone  znak, że lekar-
stwo zaczęło działać.
Ponownie przystąpiła do masażu. Ciało Joela
reagowało na kojący ucisk palców, stres odpły-
wał, z mięśni znikało napięcie.
182 PRAWDZIWY DIAMENT
 Nie, nie przerywaj  wymamrotał, kiedy
uniosła się, chcąc na moment wyprostować plecy.
 Tak jest dobrze.
Podejrzewała, że Joel nie zdaje sobie sprawy,
co mówi i co się dzieje, ale chętnie skorzystała
z okazji, aby znów zacząć gładzić mu plecy. Było
to przyjemne... i niebezpieczne, pomyślała po
chwili, kiedy usłyszała cichy jęk rozkoszy. Tak
bardzo kocha tego mężczyznę, człowieka, które-
go prawie nie zna, o którym niemal nic nie wie.
Kocha go, mimo że rozum ostrzegał ją, czym
może się skończyć nieodwzajemniona miłość.
Nie oszukiwała się; miała świadomość, że Joel
jej nie kocha; że ma do niej jeśli nie wrogi, to
przynajmniej obojętny stosunek. Cofnęła ręce.
Joel przewrócił się na wznak. Oczy wciąż miał
zamknięte, ale już nie był tak przerazliwie blady.
Ciemne włosy porastały jego klatkę piersiową
i brzuch.
 Zostań... Proszę, nie odchodz  szepnął
ochryple, zaciskając rękę na nadgarstku Cassie.
Oczywiście nie chodzi mu o nią. Przypuszczal-
nie, zamroczony środkiem przeciwbólowym, na-
wet nie wie, kim ona jest. Pragnie jedynie wy-
tchnienia od bólu. Ale kiedy pociągnął ją do
siebie, Cassie nie zaprotestowała; wyciągnęła się
obok na materacu i wstrzymała oddech, kiedy
Joel objął ją ramieniem w pasie.
Penny Jordan 183
Przez cienki materiał bluzki czuła na skórze
ciepły oddech. Spódnicę miała podciągniętą, uda
odsłonięte. Guziki przy zapięciu spódnicy wrzy-
nały jej się w bok. Leżała bez ruchu, powtarzając
w myślach, że kiedy Joel zapadnie w nieco
głębszy sen, wtedy się od niego uwolni.
Okazało się to jednak niewykonalne bez bu-
dzenia go. Jego głowa spoczywała na jej piersi,
ręka na brzuchu. Kiedy usiłowała ją podnieść,
mruknął coś gniewnie i zacieśnił uścisk.
W trakcie próby oswobodzenia się niechcący
rozpięła bluzkę. Guziki od spódnicy wciąż wpija-
ły się jej w bok. Te rozpięła całkiem świadomie.
Zamierzała poleżeć jeszcze chwilkę, a potem
podjąć kolejną próbę wstania.
Zamknęła oczy i puściła wodze fantazji. Wy-
obraziła sobie, że ona i Joel są kochankami, a on
tak bardzo jej pragnie, że nawet we śnie chce ją
czuć przy swoim boku. Nie otwierając oczu,
delikatnie wsunęła palce w jego włosy. Jeszcze
chwila... Tak, zaraz się uwolni i wstanie... jeszcze
tylko pięć minut.
Przyśnił jej się najcudowniejszy sen, jaki mog-
ła sobie wymarzyć. W tym śnie kochała się
z Joelem, którego ręce i usta błądziły zmysłowo
po jej ciele. Zamruczała cicho, szeptem wyma-
wiając jego imię. Nie musiała dłużej udawać, że
184 PRAWDZIWY DIAMENT
nic do niego nie czuje, nie musiała skrywać
emocji, mogła odwzajemniać pocałunki i piesz-
czoty. I tak robiła. On leciutko całował jej skórę,
ona gładziła go po plecach. Miała wrażenie, że
unosi się nad ziemią, że fruwa. Nie istniały żadne
przeszkody, żadne bariery czy zahamowania. Ba-
riera w postaci koronkowego stanika szybko znik-
ła. Och, co za rozkosz, kiedy usta Joela zacisnęły
się na jej piersi, a ręka zaczęła ją gładzić!
Delikatne pieszczoty stawały się coraz bardziej
namiętne. Głośny pomruk radości, jaki wydobył
się z jej gardła, sprawił, że się ocknęła. I nagle
odkryła, że wszystko dzieje się naprawdę, że to
wcale nie jest sen.
W ciemnościach pokoju widziała zarys twarzy
Joela, jego zamknięte oczy, rozchylone wargi. Po
jej ciele przebiegły dreszcze. Ręka Joela zsunęła
się niżej, wcisnęła pod spódnicę, szukając kon-
taktu z gołą skórą.
Wiedziała, że powinna go obudzić; wszystko,
co robi, robi nieświadomie. Reaguje na bliskość
jej ciała, ale nie orientuje się, kim ona jest.
Nie umiała jednak  a raczej nie chciała  cof-
nąć dłoni; dalej pieściła jego plecy, klatkę piersio-
wą, brzuch. Nagle Joel zadrżał z podniecenia.
Zabrała pośpiesznie rękę. Nie zdawała sobie spra-
wy, że brodawki mężczyzn są tak wrażliwe na
pieszczoty.
Penny Jordan 185
 Nie... wróć... jeszcze  wymamrotał.
Spojrzała w dół na jego głowę, która wciąż
tkwiła wtulona w jej piersi. Oczy miał zamknięte.
Podejrzewała, że jeszcze nie oprzytomniał, że
nadal jest pod wpływem silnych środków, ale
jego usta i dłonie nie spały; badały jej ciało,
pieściły je, doprowadzały do drżenia.
Posłusznie wyciągnęła rękę i ponownie za-
częła gładzić jego brzuch, najpierw lekko, nie-
śmiało, a gdy rozległy się pomruki zadowolenia
 coraz śmielej. Ogarniało ją coraz większe pożą-
danie; wyginała plecy w łuk, poruszała zmysłowo
biodrami, raz po raz krzyczała...
I nagle poczuła, że Joel się budzi. Zdrętwiała
z przerażenia, nastawiając się psychicznie na
odtrącenie. Było jej wstyd, że nie zdołała poha-
mować pożądania, że ujawniła przed nim swoje
prawdziwe emocje. Odwróciwszy wzrok, próbo-
wała się oswobodzić.
 Nie...
Zaskoczona znieruchomiała. Po chwili Joel
uniósł głowę, popatrzył Cassie głęboko w oczy,
następnie przywarł ustami do jej ust.
 Kochaj się ze mną, Cassie  szepnął między
pocałunkami.
Chociaż wiedziała, że będzie żałować swojej
decyzji, uległa mu. Zresztą nie miała siły opo-
nować. Gorąco odwzajemniała jego pieszczoty,
186 PRAWDZIWY DIAMENT
wiła się, drżała. Po chwili Joel ściągnął z niej
spódnicę i pozbył się własnego ubrania. Kiedy po
chwili przeszył ją ból, odruchowo wbiła paznok-
cie w plecy Joela. Ale ból szybko minął, a ona
poczuła się jak w niebie. Nigdy dotąd nie do-
świadczyła takiej rozkoszy.
 Cassie, pragnę cię. Całuj mnie, dotykaj...
Chciała mu powiedzieć, że też go pragnie, że ją
podnieca i że go kocha, chciała wyznać mu
prawdę, ale nagle jej ciałem wstrząsnął tak potęż-
ny dreszcz, że nie była w stanie mówić. Kilka
sekund pózniej identyczny dreszcz wstrząsnął
ciałem Joela.
Leżeli zdyszani, spełnieni. Pamiętała, że w pe-
wnym momencie Joel przyjrzał się jej uważnie
i otworzył usta, by coś powiedzieć. Ale nie
usłyszała, co mówił.
Balansowała na granicy snu, zbyt zmęczona
zarówno fizycznie, jak i psychicznie, aby cokol-
wiek kojarzyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl