[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieporuszone, podobne bóstwu, to odrzucało trąbą najbliższych nieprzyjaciół, to znów
tratowało ich nogami, nie ustępując wobec gradu kuł.
Ponadto widok Luizy trwożył największych śmiałków. Postrach budziła ochrona, jaką Sita
i Holkar mieli w postaci naturalnego pancerza słonia i potężnych pazurów tygrysa.
W końcu jednak Hindusi musieli ustąpić wobec liczebnej przewagi. Już dzielny Sugriwa,
dowódca eskorty, leżał pod swoim martwym wierzchowcem, a nieprzyjaciel brał go do
niewoli. Ciężko ranny Holkar nie był zdolny dawać rozkazów. Hindusi zbierali się do
ucieczki, kiedy Korkoran, rozejrzawszy się wokół, skoczył bronić zagrożone prawe skrzydło,
a w szczególności nieszczęsną księżniczkę.
Do tej chwili myślał tylko o tym, ażeby wycofać się w porządku, lecz skoro ujrzał, że Sita
może na powrót dostać się w ręce porywaczy, zapałał gniewem i zebrawszy wokół siebie
najdzielniejszych jezdzców, zaatakował wespół z nimi zdrajcę Rao, przerwał linię jego
konnicy i ze szczętem ją rozgromił. Samego Rao zaś końcem szabli zepchnął na ziemię, gdzie
nieborak, konając, padł pomiędzy kopytami koni. Z kolei Korkoran próbował uwolnić
Sugriwę, lecz towarzyszący braminowi oddziałek Anglików z Johnem Robartsem na czele,
jakkolwiek nie przestawał cofać się wobec niepohamowanej szarży kapitana, ustępował nie
bez oporu i nie odnosił szwanku. A cofając się uprowadził do niewoli Sugriwę z rękoma
związanymi na plecach. Na ten widok Korkoran z paroma jezdzcami rzucił się na Robartsa i
jego żołnierzy i już poczęli rozcinać szablami więzy pojmanego, kiedy kapitan wielce
zdziwiony usłyszał, jak jeniec szepcze:
Co robisz, kapitanie? Czyż nie widzisz, że chcę zasięgnąć języka? Za trzy, cztery dni
zobaczysz mnie pan na powrót i mniemam, że przyniosę pomyślne nowiny.
To mówiąc przypatrywał się z ukosa Robartsowi, który co koń wyskoczy zawrócił odbić
jeńca.
,,Do kroćset! pomyślał Korkoran ten dzielny Hindus, podobnie jak ja, zajmuje się
wojaczką z amatorstwa. Czemu miałbym psuć mu szyki? A wreszcie co mi do tego, czy John
Robarts zadynda na szubienicy, czy poniesie śmierć ugodzony szablą na polu bitwy? Trzeba
być filozofem, żeby widzieć tu jakąś różnicę".
Tak rozmyślając pozwolił odejść Sugriwie, po czym dogonił potężnego słonia, który
posuwał się naprzód krokiem poważnym i dostojnym, a zarazem nie szybszym, niż gdyby
defilował na paradzie.
Obok szła Luiza, nie zachowując, rozumie się, tak wielkiej powagi, jako że z natury była
68
bardziej płocha i wesoła. Baczyła wszakże, by i na nią spłynęła cząstka chwały, dumna, że
ona też przyczyniła się do ocalenia państwa.
Korkoran na czele tylnej straży, której zresztą nie niepokojono prawie wcale, osłaniał
odwrót. O milę od miasta Bhagawapuru pułkownik Barclay zatrzymał się w obawie, iż może
paść ofiarą zasadzki. A zresztą z braku piechoty i artylerii nie chciał przystępować do
regularnego oblężenia. Co do twierdzy bowiem, to nie była zbyt potężna. Wały ochronne
pamiętały czasy, kiedy to skonfederowani książęta maraccy, przodkowie Holkara, stawiali
21
opór tatarskiej konnicy Tamerlana. Od owych czasów fosy zostały pogłębione, wyłomy
połatane, a na starych basztach i murach zjawiły się armaty.
A w końcu czy była to warownia potężna, czy słaba, Holkar postanowił bronić jej przed
Anglikami, Korkoran zaś, który pokładał zaufanie zarówno w swoim talencie, jak w słowach
Sugriwy, odważył się obiecać, że odeprze wroga. Lecz przede wszystkim zatroszczył się o to,
by parostatek «Syn Burzy» zostaÅ‚ odprawiony w górÄ™ Narbady i ukryty w kolanie rzeki. Tym
sposobem uchronił go przed nieprzyjacielem, sam zaś mógł w dowolnej chwili znalezć się na
przeciwległym brzegu.
21
Tamerlan (1336-1405) władca mongolsko-turecki, założyciel wielkiego państwa w Azji Zrodkowej.
69
XVI. O TYM, JAK PIESZCZOTY
KOTA O DZIEWICIU OGONACH
SPRAWIAY PRZYKROZ
ODWA%7Å‚NEMU BERAROWI
Nazajutrz po stoczonej bitwie, kiedy nadciągnęły działa i piechota Barclaya, pułkownik
spróbował przypuścić do warowni szturm. %7ływił nadzieję, iż skutkiem strzałów artyleryjskich
kamienie z wału posypią się do fosy i wypełniwszy ją po brzegi, umożliwią przejście.
Lecz w swych wyliczeniach nie wziął pod uwagę czujności i zręczności kapitana, który w
ciągu dwu godzin artyleryjskiego pojedynku zdemontował blisko dwadzieścia armat
angielskich i podłożył ogień pod jaszcze z amunicją. Wybuch spowodował śmierć około
trzystu Anglików i sipajów, a Barclaya przekonał, że winien rozpocząć regularne oblężenie.
Tak więc pan pułkownik zaczął się sposobić do wojny okopowej. Lecz sipaje byli raczej
zręczni niż silni, Europejczycy zaś, zmordowani upałem, już chorowali na febrę i Barclay
przy sypaniu okopów niewiele miał pożytku ze swych robotników. Co więcej, częste
wycieczki Korkorana odebrały im odwagę. Kapitan korzystał ze swego dwumasztowca, ażeby
dowolnie przenosić się z jednego na drugi brzeg Narbady, a jego dwunastu majtków i
pierwszy oficer to manewrowało parostatkiem, to znów armatami na wałach ochronnych.
Ów potężny sprzymierzeniec pozwalaÅ‚ mu bezkarnie stawić czoÅ‚o Anglikom. To
niepokoiły ich pojedyncze oddziały kawalerii, to znów kapitan zabierał na lekkie łodzie po
kilka kompanii piechoty i płynął z nimi w dół rzeki, aż w końcu pułkownik Barclay zaczął się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]