[ Pobierz całość w formacie PDF ]
,,Nie traktuj tego serio". Co on sobie myśli? Był wyraźnie
podniecony. Trzymał ją w ramionach. I ma nie traktować tego
serio?
- Zbliża się - szepnął, a jego dłoń zsunęła się niżej. Przytulił ją
mocniej.
Paige ogarnęła panika. Była podniecona, a jednocześnie
wystraszona. Nasłuchiwała odgłosu zbliżających się kroków.
Przez cały czas próbowała nie reagować na podniecenie Rye'a.
Zaczęła się kręcić, starając się uwolnić. Przyciągnął ją do siebie.
Zamarła, bo ktoś właśnie przechodził. Dopiero po chwili Rye
puścił ją i wyszli na chodnik. Teraz podążali za nieznajomym.
- W porządku - powiedział Rye. - Nie zagraża nam. Paige nie
odpowiedziała. Szła, starając się dotrzymać
mu kroku. Nie reagowała na jego słowa, więc w końcu
zamilkł. Wyczuła, że jest trochę zdziwiony jej zachowaniem.
Kiedy znaleźli się w hotelu, poszła od razu do łazienki.
Próbowała się opanować. Podniecenie wywołane nauką
strzelania i grożącym niebezpieczeństwem wytrąciło ją z
równowagi. Doszła do tego reakcja na dotyk Rye'a, a potem te
lekceważące słowa. Była wściekła. Jak mógł ją tak obrazić?
- Czujesz się lepiej? - zapytał, gdy wróciła do sypialni.
Rye stał w drzwiach łączących dwa pokoje. Ręce splótł na
piersiach. Opierał się o framugę. Po chwili zbliżył się do Paige.
Nie wiedział, dlaczego tak bardzo mu zależy, żeby znowu nie
zamknęła się w sobie.
- Łatwo się obrażasz. Przecież cię przeprosiłem. To naprawdę
była mimowolna reakcja. Nic nie mogłem na to poradzić.
- Rozumiem. W ciemnościach wszystkie koty są szare -
zaśmiała się ironicznie.
Rye nareszcie zrozumiał, o co jej chodzi. Była wściekła.
- Jeśli przypuszczasz, że w podobnej sytuacji zareagowałbym
tak na każdą kobietę, to się grubo mylisz.
53
- Czyżby? - spytała wyniosłym tonem. - To znaczy, że według
ciebie różnię się od innych osobniczek płci żeńskiej i nie ma o
co się obrażać?
Czuł, że wszystko zniszczył niefortunnie dobranymi słowami.
On sam był zaskoczony reakcją swojego ciała i to w chwili, gdy
groziło im niebezpieczeństwo. Ale tak dobrze było trzymać ją w
ramionach.
Wiedział, że to co odczuwał, nie pasowało do sytuacji i
obawiał się, że Paige źle to zrozumie. I tak się właśnie stało.
Uważał, że musi się jakoś wytłumaczyć.
- Powinniśmy chyba otwarcie przyznać, że czujemy do siebie
nawzajem jakiś pociąg - odezwał się.
- Nic do ciebie nie czuję. Jesteś jedynie moim ochroniarzem i
to wszystko.
- Nie wierzę.
- Jesteś okropny.
- Okropny? Nic innego nie wymyślisz? - roześmiał się Rye.
Fascynowało
go jej opanowanie, ale jednocześnie był
oczarowany, kiedy je traciła.
- Co za barbarzyńca - odcięła się.
- Wiesz co? Zróbmy eksperyment. Byłaś wściekła, bo
podnieciłem się, trzymając cię w ramionach...
- To nieprawda. Byłam zaskoczona, a nie wściekła. A poza
tym nie próbuj mnie dotykać.
- Boisz się? Wiesz, chciałbym sprawdzić twoje odruchy
warunkowe.
- O co ci teraz chodzi? - Stała się trochę podejrzliwa.
- Przypuśćmy, tylko przypuśćmy, że znowu wezmę cię w
ramiona...
- Ani się waż!
- Przecież cię nie dotykam. Puść wodze fantazji. Przypomnij
sobie sytuację na ulicy. Wyobraź sobie, że głaszczę cię po
plecach i mocno przyciągam do siebie. - Jego głos zniżył się do
cichego, hipnotyzującego szeptu. - A teraz wyobraź sobie, że
54
pieszczę twoje piersi. Jakiej reakcji, według ciebie, mógłbym
oczekiwać?
- Nie wiem - wyjąkała.
Zbliżył się o krok i zaczął się w nią wpatrywać.
- Może właśnie takiej?
Paige czuła, że jej piersi twardnieją, a nogi ma zupełnie jak z
waty. Nigdy nie uważała się za osobę pociągającą, pełną
kobiecości, która wzbudza zachwyt w mężczyznach. Ale w
oczach Rye'a widziała podziw i miała nadzieję, że nie jest to
część gry, jaką wymyślił.
- Jesteś najbardziej interesującą kobietą, jaką dotąd poznałem
- odezwał się w końcu i zaczął iść w jej stronę.
Cofnęła się.
- I co teraz? Jesteś w pułapce.
- Czego chcesz? - z trudem wymówiła te słowa przez ściśnięte
gardło.
- Tego - powiedział cicho i pochylił ku niej twarz. Mogła
odejść albo zostać. Popatrzyła mu wyzywająco w oczy. Na jego
twarzy pojawił się triumfalny uśmiech, gdy przesuwał palcami
po jej wargach. Długo wpatrywali się w siebie, aż w końcu
dotknęli się ustami. Wtedy Paige przymknęła oczy, a jej ciało
ogarnął żar pożądania.
Topniała pod jego pocałunkami - najpierw wolnymi i
drażniącymi, potem silnymi i uwodzicielskimi. Delikatnie
pieścił palcami jej kark. Nawet dotyk jego ubrania podniecał ją.
Nie istniało na świecie nic oprócz Rye'a. Rye...
- Czy ja naprawdę to robię? - zapytał, dotykając ustami jej
czoła.
- Co? - Przycisnęła wargi do jego szyi i przywarła do niego.
- Ty drżysz!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]