[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Aedanie, jeśli znajdziecie skarb króla Artura ukryty w tym wzgórzu, to nie
pozwól, \eby złoto Dundrennan trafiło do muzeum! - Pociągnęła nosem. - I nie \eń
się z panną Amy! To dobra dziewczyna, ale zwariowana, tak jak wasza ciotka,
która trzyma tę prze. klętą małą bestię - skrzywiła się Effie. - Thistle
właściwie nale\y do rodziny - stwierdził Aedan ze śmiechem. - A Amy pewnego dnia
będzie się doskonale nadawała na \onę lorda. - Owszem, ale nie na twoją -
oświadczyła staruszka. Dora wstała, by ponownie napełnić fili\ankę Aedana
aromatycznym naparem z imbryka. - Ty mógłbyś być tym, który złamie przekleństwo
cią\ące nad Dundrennan - ciągnęł Effie. - Tobie jest pisana prawdziwa miłość.
Wstrzymaj się, mój chłopcze, rozpoznasz ją, kiedy się zjawi. Aedan przekroił
jeszcze jedną babeczkę i posmarował ją masłem. - Och, dobrze wiesz, jakie to
ryzyko - powiedział z takim spokojem, na jakl go było stać. - Skończyłem ju\ z
prawdziwą miłością po tym, jak.. Có\, po tym, jak okazało się, \e i mnie nie
ominie przekleństwo lordów Dundrennan. Po śmierci Elspeth. Effie nachyliła się
jeszcze bli\eł, twarz miała powa\ną. - Moim zdaniem wcale nie skończyłeś \
prawdziwą miłością. Miłość wcią\ jeszczena ciebie czeka. Niezwykła miłość. Taka,
o której piszą wiersze. Sądzę, \e właśnie ty przełamiesz to przekleństwo.
Pewnego dnia miłość zastuka do twoich drzwi jak mały ptaszek. Będziesz wiedział,
\e to ona. Tak, tak, będziesz wiedział. Aedan patrzył na starą kobietę. Nagle
powróciło do niego wspomnienie Christiny Blackburn, która spadła ze schodów na
podest przy drzwiach do jego gabinetu. Ale to niemo\liwe, tłumaczył sobie. To
nie mo\e się stać teraz, kiedy został dziedzicem i lordem Dundrennan! Pokręcił
głową. - Wydaje mi się, \e sama jesteś poetką i marzycielką jak mój ojciec,
Effie. - Ugryzł kawałek babeczki, \eby się opano wać, a potem zwrócił się do
Dory. - W zeszłym tygodniu bylem w Edynburgu widziałem się z moją siostrą Mary
Faire i jej mę\em. Prosili, bym przekazał tobie i Elfie pozdrowienia. Pamiętacie
chyba Connora MacBaina? - Tak, to miły młody człowiek - odparła Elfie. - Doktor
MacBaine Aedan pokiwał głową. - Connor ma praktykę lekarską w Edynburgu i
postanowił poswięcic się badaniu t leczeniu w szczegolnosci chorych oczu
Powiedział, ze z radoscią cię zbada, Doro Popatrzyła na niego niewidzącymi
oczyma, ściągając brwi. - Dziękuję ci, Aedanie, ale... có\, mnie ju\ nic nie
pomo\e. Tak powiedział pan Johnstone, wypróbowawszy na mnie wszystkie okulary i
wszystkie mikstury - Pan Johnstone to wędrowny kramarz - odparł Aedan.:
Sprzedaje okulary z kartonowego pudła i Bóg jeden wie, co jest w tych jego
lekarstwach. Dora zmarszczyła mały zadarty nosek - Doktorzy bardzo duzo kosztują
- powiedziała i lekko zadzie rając brodę, dodała: -. Jeśli Bóg pragnie, abym w
końcu całkiem Qślepła, to niech\e się tak stanie. Są gorsze rzeczy na świecie. -
Owszem, ale porozmawiajmy z doktorem MacBarnem - Aedan ujął jej ręce, wyczuł
początkowy opor - Proszę cię, Doro. Powiedziałem mu, \e zapłacę za tę usługę,
lecz on się uparł i oświadczył, \e nic nie wezmie za zbadanie ciebie. Zerknął na
Effie, która z powa\ną miną przysłuchiwała się w milczeniu ich rozmowie,
najwyrazniej pozostawiając decyzję wnuczce. - To bardzo miłe z jego strony, lecz
wydaje [ni się, \e nic z tego nie przyjdzie. - A ja uwa\am, \e powinniśmy się
przynajmniej przekonać, czy jest jakaś szansa. Pojedziemy do Edynburga
pociągiem, Effie, rzecz jasna, te\ musi wybrać się z nami - dodał, zerkając na
staruszkę. Dora uśmiechnęła się. - Lubię jezdzić pociągiem, babcia te\. -
Moglibyśmy zatrzymać się w Milngayie i zanieść twoje robótki do sklepu pani
Farquharson. - Rob Campbell zacfiarował się, \e je zawiezie. Ale co się stanie,
jeśli doktor MacBain nie będzie mógł mi pomóc? - Tak czy owak będzie z tobą
szczery i udzielici najlepszej porady, jaką tylko mo\esz dostać. Poza tym wydaje
mi-się, \e obie z przyjemnością spędzicie kilka dni w Edynburgu. Zało\ę się, \e
Effie miałaby ochotę spróbować tamtejszych lodów owocowych - uśmiechnął się. -
Lodów owocowych? Wobec tego jadę, nawet jeśli Dora się ze mną nie wybierze -
oświadczyła Effie, puszczając do Aedana oczko. Dora ze śmiechem kiwnęła wreszcie
głową na zgodę. Nie chcąc wzywać krzykiem przez cały korytarz słu\ącej, która
pomogłaby jej się ubrać, jak sugerowała to pani Gunn, Chrstina otworzyła szafę,
by spośród przywiezionych przez siebie sukni wybrać odpowiedni strój na-
Strona 39
Susan King - Zaklęte ró\e
pierwsze przyjęcie w Dundrennan House. - Zwestchnieniem uświadomiła sobie, \e
zabrała tylko jednąwieczorową suknię z lawendowoniebieskiej satyny, która
wydawała się zbyt oficjalna na taki wieczór, trzeci, odkąd wraz z Johnem
przyjechała do tego domu. Poniewa\ nie spodziewała się, \e zostanie dłu\ej ni\
tydzień lub dwa, ograniczyła te\ baga\, poza tym nie -będąc ani specjalnie
zaproszonym gościem, ani te\ osobą zatrudnioną, nie miała pewności, jakie stroje
będą odpowiednie. Większość jej ubrań była ciemna, stonowana, chocia\ nie
musiała ju\ nosić czerni czy nawet odcieni szarości i fioletu jako wdowa.
Decydując się na strój elegantszy od dziennej sukni, wybrała spódnicę z
brązowego jedwabiu w szkocką kratę i bluzkę z wysokim kołnierzykiem z batystu w
kolorze kości słoniowej, tak delikatnego, \e niemal przezroczystego. Zawiązawszy
pantofelki, prędko wciągnęla na gorset wykończoną koronką krótką halkę na
ramiączkach, a następnie wło\yła bawełniane halki i pełną, lecz lekką krynolinę.
Dopiero na to wszystko narzuciła spódnicę i w szczuplej talii przewiązała czarny
aksamitny pas. Zorientowała się, \e ręce jej się trzęsą. Usiłowała się uspokoić,
tłumacząc sobie, \e to przecie\ zwyczajne przyjęcie, chocia\ właściwie - z
wyłączeniem brata - w towarzystwie nieznajomych osób. Oprócz niego znała nieco
lepiej jedynie Aedana MacBride, ale on rozgniewał się na nią wcześniej tego
dnia, spodziewała się więc, \e nie będzie szczególnie serdeczny przy kolacji.
Uczucia, jakie sama do niego \ywiła, rozciągały się pomiędzy gorącym po\ądaniem
a nieprzyjemną irytacją Poniewa\ dama nie powinna okazać ani jednego, ani
drugiego, postanowiła, \e będzie się zachowywać wobec gospodarza z milczącą
powagą. Stanęła przed lustrem nad umywalnią i przygładziła lśniące brązowe
włosy, upięte w kok na karku. Wło\yła jeszcze na nie czarną siateczkę i wpięła
kolczyki w uszy. Potem zagryzła wargi, by mocniej się zaczerwieniły, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl