[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogrodzie, gdzie stała złota misa i złote kadzie wiatru; stał się Ur-
Szanabim, przewoznikiem przez Ocean, który obawiał się kogoś, kto
w innym świecie nosił skóry i jadł mięso. To przecież, pomyślała
nagle Gillian Perholt, bliski krewny komediantów i lalkarzy,
animatorów tureckich kukiełek Karagza i Hacivata12, którzy
zwalczali zarówno demony z piekieł, jak i tłustych kapitalistów.
Utalentowanym lalkarzem był również Orhan Rifat; miał skórzaną
walizkę, pełną małych figurek, które umiał ożywić na tle rozpiętego
prześcieradła lub białej ściany.
A więc Utnapisztim ciągnął Stary %7łeglarz, przysiadając nagle
na kamiennym lwie i wlepiając wzrok w Gillian Perholt powiedział
Gilgameszowi, że istnieje pewna roślina, kwiat, rosnący pod wodą.
Kwiat ten ma ostre kolce, które mogą pokaleczyć ręce, lecz gdyby
Gilgamesz go zdobył, odzyskałby dar młodości. Gilgamesz
przywiązał sobie do stóp ciężkie kamienie, zanurzył się w głębinę i
ruszył po dnie morza, aż napotkał roślinę, która rzeczywiście go
ukłuła. Jednak Gilgamesz chwycił ją mocno, wyniósł ku światłu, i
wyruszył z przewoznikiem Ur-Szanabim z powrotem do starców
swego miasta, Uruk, aby przywrócić im utraconą młodość. Lecz
kiedy tak wędrowali mówił Stary %7łeglarz, tanecznym krokiem
okrążając starożytne posągi napotkali studnię, pełną chłodnej
wody, w której Gilgamesz wykąpał się i odświeżył. A głęboko w
studni mieszkał wąż, który wywąchał słodycz kwiatu, wypłynął do
Gillian na powierzchnię, porwał kwiat i zjadł go, a następnie zrzucił
skórę i zniknął im z oczu. Gilgamesz siadł i zapłakał, łzy ciekły mu
po twarzy, po czym zapytał przewoznika Ur-Szanabiego: I po to się
trudziłem, po to wykrwawiłem sobie serce? Nic nie zyskałem nie
mam już kwiatu, zabrała go bestia z głębin ziemi. Znalazłem znak i
straciłem go .
Ciężka, łysa głowa obróciła się ku Gillian Perholt, bezrzęse
powieki zaślepiły na chwilę oczy, jakby wyczerpane. Grube dłonie
pogrzebały w kieszeniach kożuszka niby palce Gilgamesza,
szukające tego, co utracił. Wewnętrzne zaś oko Gillian wypełniła
wizja zrzuconej wężowej skóry pergaminowej, zjawiskowej, pustej
formy, unoszącej się przy krawędzi studni, w której żwawo zagłębiał
12 Legenda głosi, że Karagz i Hacivat byli robotnikami, pracującymi przy budowie
meczetu Bursa Ulu. Ich drwiny i satyryczne wierszyki tak bardzo rozgniewały sułtana,
że kazał ich stracić pod zarzutem podburzania do buntu. Jednakże pamięć o nich nie
zaginęła wśród ludu; z czasem Karagz i Hacivat przeobrazili się w kukiełki i tak
narodził się tradycyjny turecki teatrzyk cieni. (Przyp. tłum.).
się muskularny wąż.
I cóż to znaczy, moja pani? zapytał stary człowiek. To
znaczy, że Gilgamesz musiał teraz umrzeć zrozumiał, że mógł
posiąść cierń i kwiat i żyć wiecznie, ale wąż ukradł kwiat,
przypadkiem, nie dlatego że chciał kogoś skrzywdzić, lecz dlatego że
spodobał mu się jego słodki zapach. To takie smutne, mieć w ręku
znak i go utracić, to żałosna historia w większości bajek, gdy ktoś
po coś wyrusza, to w końcu, po wielu trudnościach, to coś zdobywa,
tak mi się zdaje, ale tutaj stworzenie po prostu zabrało kwiat,
przypadkiem, po całym tym trudzie. Byli to smutni ludzie, proszę
pani, bardzo smutni. Wisiała nad nimi śmierć.
Kiedy wyszli na światło dnia, dała mu wszystkie tureckie
pieniądze, jakie miała przy sobie, on zaś je obejrzał, przeliczył i
schował do kieszeni. Nie umiała stwierdzić, czy jego zdaniem dostał
za dużo, czy za mało; gdy się zastanawiał, jego łysa głowa jeszcze
bardziej się fałdowała. W samochodzie z British Council czekał na
nią kierowca. Odwróciła się, aby pożegnać się ze Starym %7łeglarzem,
ale nie było po nim śladu.
Turcy wiedzą, jak urządzać przyjęcia. Na przyjęcie w Izmirze
przyszli przyjaciele Orhana naukowcy, pisarze, dziennikarze,
studenci.
Oto Smyrna mówił Orhan, gdy wjeżdżali do miasta wzdłuż
nabrzeża, zatykając nosy, aby nie czuć smrodu ekskrementów.
Smyrna kupiecka powiedział, gdy spoglądali w górę na miasto,
położone na stożkowym wzgórzu.
Smyrna, miejsce narodzin Homera, jak lubimy sądzić, miejsce,
gdzie zapewne naprawdę się urodził.
Była wiosna, jasne powietrze przenikał blask nowego słońca. W
małych restauracyjkach zamawiali faszerowaną paprykę i liście
winorośli, kebaby i dymne bakłażany; jezdzili na wycieczki i siedząc
przy stołach, ustawionych na krzyżakach w maleńkich przystaniach,
jedli pieczone ryby i przyglądali się łodziom rybackim, zda się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]