[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzucił ostro:
 Chyba się wygłupiasz!
 Pozbądz się jej  słowa zadzwięczały głośno.  Inaczej pożałujesz.
Odwróciłam się do niej plecami i zeszłam wolno z tarasu, a potem ruszyłam
wzdłuż ścieżki, zapominając, że mój samochód stał na podwórzu stajni. Mateusz
podążył za mną.
 Bel, zatrzymaj się, proszę.  Położył mi rękę na ramieniu.  Ona nie chciała
być nieuprzejma.  Zmusił mnie, bym się zatrzymała i spojrzała na niego.  Jest
zdenerwowana.
 To zupełnie tak jak ja.  Wzdrygnęłam się mimo woli.  Mateuszu, czy ona
wszystkich nienawidzi?
 Nie trzeba się jej bać. Naprawdę.
 Bać się!  powtórzyłam. W tej chwili stało się dla mnie jasne, co miała na
myśli Ruth. Nie chodziło o nienawiść Chantal, ale o nagromadzenie zła, które
zdawało się przylegać do ścian pokoi i osnuwać cały dom. Czy to był powód, dla
którego stąd uciekła? Czy bała się czegoś, z czym nie potrafiłaby walczyć?
 Nie czujesz tego, Mateuszu? Ten dom cię przytłacza...
 Zabawne, że to powiedziałaś. Ruth mówiła, że nie ma od tego ucieczki. Nie
wiem, co miała na myśli.
 Całe szczęście  pomyślałam  że jest odporny na to zło . Aleja musiałam
jakoś nazwać przyczynę ogarniającego mnie lęku. Gdyby jednak sytuacja się
zmieniła, czy Mateusz mógłby stać się ofiarą?
Prawdopodobnie teraz był odpowiedni moment, by spakować walizki i
wyjechać. Czy świadomie dokonałam wyboru? A może zdecydował uśmiech
Mateusza? Rozświetlił jego oczy, gdy mówił do mnie:
 Nic się nie zmieniło. Nadal chcę, byśmy byli przyjaciółmi.
* * *
Przypuszczam, że jest wiele rodzajów przyjazni. Przyjazń z rodziną Barnetów
był łatwa, przyjemna i satysfakcjonująca; wiele od siebie nie wymagaliśmy. Tred
zaakceptował mnie od pierwszej chwili. Leila, zgodnie ze swoją filozofią życiową,
raczej nie dbała o stosunki z innymi. Lubiła ludzi, ale nie zabiegała o ich względy.
A Gary? No cóż, między nami było coś szczególnego  potrzebował mnie.
Podtrzymywałam go na duchu.
Ale z Mateuszem sprawa wyglądała inaczej.
Jego wyobrażenie na temat przyjazni nie zgadzało się z moim. W zachowaniu
Mateusza było coś z chęci posiadania i to mnie odstraszało. Danny nigdy taki nie
był. Wiedziałam, że mogę wkroczyć na niebezpieczny grunt, a ponieważ ciągle
pragnęłam pewnej i pełnej zrozumienia przyjazni, musiałam się zabezpieczyć.
Następnego dnia odwiedziliśmy zabudowania dla osłów i wtedy odkryłam
nowego Mateusza.
 To jest Bruno.  Przedstawił mi podstarzałe stworzenie o sztywnych nogach i
pytających, wilgotnych oczach.
 Miał ciężkie życie, ale teraz czuje się dobrze, prawda, bracie?  Dotknął
czule głowy osła, na co ten odpowiedział ufnym spojrzeniem.
Miejsce było idealne, zadbano o wygodę zwierząt.
 Czy Steve się nimi zajmuje?  zapytałam.
 Na Boga, nie! Pracuje tu jedna z licznych siostrzenic Marty Trefusis.
Obiecałem jej pracę w stadninie, gdy tylko skończy szkołę.
Przez chwilę staliśmy w ciszy. Od morza wiał orzezwiający wiatr. Skowronki
wyfrunęły ze swoich ukrytych w zbożu gniazd, a mewy krążyły i nurkowały w
powietrzu, wydając ostre krzyki.
Mieliśmy właśnie wracać, kiedy na drodze pojawił się samochód. Wyskoczyła
z niego jakaś dziewczyna i krzyknęła w stronę Mateusza:
 Mat, jesteś najbardziej nieuchwytnym człowiekiem w całym hrabstwie.
Dzień dobry.  Uśmiechnęła się do mnie.  Spotkałyśmy się na zabawie, pamięta
pani? Jestem Barbara Alladyce. Mat, przedstaw nas.
Zrobił to, a ona mocno uścisnęła moją dłoń.
 Chciałam cię znalezć i byłam w stadninie, Mat. Stajenny powiedział mi, że
pokazujesz osły jakiej młodej pani. Zgadłam, że chodzi o panią, pani Reeson 
powiedziała wesoło. Zwróciła się ponownie do Mateusza.  W każdym razie
złapałam was. Możesz przyjść do nas na kolację w sobotę wieczorem? Tato chce
omówić z tobą przygotowania do budowy stadionu. Całe wieki u nas nie byłeś 
trajkotała dalej.  Zamieniasz się w pustelnika, a to nam się nie podoba. 
Chwyciła go pod ramię i spojrzała błagalnie.
Uśmiechnął się do niej czule i obiecał przyjść.
 Zwietnie!  Nadal trzymała go pod ramię i zwracając się do mnie zapytała,
czy jestem zadowolona z pobytu tutaj i czy nie uważam, że Mat to anioł, skoro tak
się opiekuje tymi biednymi, starymi opuszczonymi osłami.
 Barby  przerwał jej paplaninę  widziałaś kiedyś anioła podobnego do
mnie?
Wybuchnęła śmiechem, a oczy jej zabłysły.
 Mat, zawsze traktujesz dosłownie to, co mówię. Tak, proszę pani!  Zcisnęła
go mocniej za ramię.  No dobrze. Muszę lecieć. Cześć!  Pomachała ręką i
pobiegła z powrotem do samochodu.
Mateusz odprowadził ją rozbawionym wzrokiem.
 To takie duże dziecko. Kto się jej oprze?
 Nie ty  pomyślałam i poczułam dziwny ból, zupełnie jakby to spotkanie w
jakiś nieuchwytny sposób zmieniło nasze wzajemne stosunki.
* * *
Następnego popołudnia, gdy weszłam przed kolacją do baru, Barbara Alladyce
siedziała na wysokim stołku przy kontuarze i rozmawiała z Garym.
 Halo, znowu się widzimy.  Klepnęła ręką sąsiedni stołek i zaproponowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl