[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteśmy z policji.
Wyciągnęła rękę po jego legitymację, obejrzała ją, po czym
oddała z powrotem.
- Ja jestem właścicielką. Co mogę dla panów zrobić?
Ben schował odznakę do kieszeni. Nie bardzo wiedział, kogo
należało się spodziewać, ale z pewnością nie tej zadbanej, młodej
kobiety, której wygląd wzbudzał pełne zaufanie.
- Chcieliśmy porozmawiać o jednej z pani pracownic, panno...
- Pani Cawfield. Eileen Cawfield. Chodzi o Kathleen
Breezewood, prawda?
- Tak, proszę pani.
- Proszę usiąść, panie Paris. - Spojrzała na Eda.
- Ja jestem detektyw Jackson.
- Proszę, siadajcie panowie. Napijecie się kawy.
- Nie, dziękujemy - odpowiedział Ed, zanim Ben zdążył przyjąć
zaproszenie. - Wie pani, że Kathleen Breezewood została
zamordowana.
- Czytałam o tym w gazecie. To straszne. - Usiadła za biurkiem i
oparła ręce na schludnym różowym segregatorze. - Spotkałam ją
tylko raz, kiedy przyszła na rozmowę kwalifikacyjną, ale czuję się
bardzo związana ze wszystkimi naszymi pracownicami. Ona była
bardzo popularna. W gruncie rzeczy Dsire... przepraszam, obawiam
się, że my jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o nich jako o ich alter
ego... Kathleen była jedną z najbardziej popularnych. Miała taki
kojący głos. To bardzo ważne w tej pracy.
- Czy Kathleen narzekała na któregoś ze swoich klientów? - Ed
przekręcił kartkę w notesie. - Czy ktokolwiek ją niepokoił, groził jej?
90
- Nie. Kathleen miała surowe zasady, jeśli chodzi o rodzaj
przyjmowanych telefonów. Była bardzo konserwatywna, a my
staraliśmy się to uszanować. Mamy dwie czy trzy panie, które
przyjmują bardziej niekonwencjonalne zamówienia. Przepraszam -
powiedziała, gdy zadzwonił telefon. - Fantasy, słucham. - Z wprawą
doświadczonej recepcjonistki wzięła do ręki długopis. - Tak,
oczywiście. Chętnie sprawdzę, czy Louisa jest wolna. Mogę prosić o
numer pana karty kredytowej? Tak? I termin wygaśnięcia. Teraz
proszę o numer, pod którym można pana zastać. Jeśli Louisa jest
zajęta, czy ma pan jakieś inne życzenia? Tak, zaraz sprawdzę. Do
widzenia.
Odwiesiła słuchawkę i posłała im przepraszający uśmiech.
- To potrwa jeszcze tylko chwilkę. To stały klient, a to wiele
upraszcza. - Nacisnęła parę klawiszy, potem znów podniosła
słuchawkę. - Louise? Mówi Eileen. Zwietnie, dziękuję. Pan Dunnigan
chciałby z tobą rozmawiać. Tak, ten sam numer co zwykle. Masz go?
Tak, zgadza się. No to do usłyszenia. - Odłożyła słuchawkę i splotła
ręce. - Przepraszam za to zamieszanie.
- Często tacy dzwonią? - spytał Ben. - To znaczy stali klienci?
- O tak, jest mnóstwo samotnych, sfrustrowanych seksualnie
ludzi. W dzisiejszych czasach wielu z nich wybiera bezpieczeństwo i
anonimowość, jaką gwarantuje telefon, a nie przygodne kontakty. -
Oparła się i założyła nogę na nogę. - Wszyscy jesteśmy świadomi, że
coraz więcej chorób przenoszonych jest drogą płciową. Styl życia w
latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych musiał ulec poważnym
zmianom w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. To, co proponuje
Fantasy, jest jednym z rozwiązań.
- Rozumiem. - Ed doszedł do wniosku, że ten wywód mógłby z
powodzeniem znalezć się w jakimś telewizyjnym programie
edukacyjnym. W gruncie rzeczy to nawet się z nią zgadzał, ale
bardziej interesowała go sprawa morderstwa niż filozofia i
moralność. - Czy Kathleen miała wielu stałych klientów?
- Tak, jak powiedziałam, była bardzo lubiana. Wielu naszych
klientów pytało o nią w ciągu ostatnich paru dni. Byli bardzo
zawiedzeni, gdy powiedziałam, że już z nami nie będzie.
- Czy był ktoś, kto nie pytał o nią, a powinien?
Eileen zastanawiała się przez chwilę, po czym odwróciła się do
komputera i nacisnęła odpowiednie klawisze.
91
- Nie. Domyślam się, że musicie panowie przesłuchać
wszystkich, którzy mieli jakieś powiązania z Kathleen. Ale, widzicie,
mężczyzni, którzy tu dzwonią, wiedzą tylko o Dsire. Była głosem
bez twarzy albo, powiedzmy, z twarzą, jaką sobie wymyślili.
Zachowujemy tutaj całkowitą ostrożność, z przyczyn prawnych, jak
również zawodowych. Kobiety posługują się wymyślonymi
imionami, nie wolno im dawać klientom swoich prywatnych nu-
merów telefonu ani się z nimi umawiać. Anonimowość jest tu częścią
całej zabawy, ale też zapewnia skuteczną ochronę. Nikt z naszych
klientów nie ma możliwości, żeby się skontaktować z naszymi
pracownicami. Chyba że za pośrednictwem biura.
- Kto ma dostęp do akt?
- Ja, mój mąż i jego siostra. To jest interes rodzinny - wyjaśniła, a
telefon zaczął znów dzwonić. - Siostra mojego męża uczy się w
college'u i zarabia pracując wieczorami u nas. Jedną chwilkę.
Odebrała telefon z tą samą rutyną co poprzedni. Ed zerknął na
zegarek. Dwunasta piętnaście. Najwyrazniej seks przez telefon jest
popularnym zajęciem w porze lunchu. Potem zaczął się zastanawiać,
czy pogrzeb już się skończył i czy Grace była sama w domu.
- Przykro mi - odezwała się znowu Eileen Cawfield. - Mogę
panom od razu powiedzieć, że nasze akta są ściśle poufne. Nikt z nas
nie dyskutuje na temat klientów czy pracowników z kimkolwiek z
zewnątrz. To są interesy, panowie, ale nie takie, o których się
plotkuje przy koktajlach. Bardzo uważamy, żeby wszystko odbywało
się jak należy i zgodnie z prawem. Nasze pracownice nie są
prostytutkami. Nie sprzedają swojego ciała, tylko głos. Nasze
pracownice są też pod ścisłą kontrolą i jeśli któraś złamie zasady,
natychmiast ją zwalniamy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieją
agencje takie jak nasza, gdzie młody chłopak może zadzwonić i
wliczyć rozmowę do rachunku swoich rodziców. Ja uważam, że to
bardzo smutne i nieodpowiedzialne. My obsługujemy tylko
dorosłych, zanim ktokolwiek zostanie obsłużony, musi zapoznać się z
naszym regulaminem.
- Zajmujemy się zabójstwami, a nie moralnością, pani Cawfield -
powiedział Ben. - Tak czy inaczej, sprawdziliśmy już pani firmę i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl