[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mamy w Polsce miliony Ludwików XIV, mówiących:  Państwo to ja . Trak-
towanie państwa jak dojnej krowy stało się niemal normą społeczną. Nie ma dla
takiej postawy żadnego usprawiedliwienia, ale zrozumieć ją nietrudno. Ludzie
dzień w dzień oglądają przecież, jak z powodzeniem postępują tak politycy par-
tii włościańskiej i członkowie klubu parlamentarnego ukrywający się za immu-
nitetem przed wyrokami i egzekucją długów oraz wielu, wielu innych. W ostat-
niej dekadzie przyjęto w Polsce kilka tysięcy ustaw, ale jednocześnie następowała
w naszym kraju erozja prawa i elementarnych zasad. Oddziały Leppera nagmin-
nie łamią prawo. Co na to państwo? Prawicowy premier udaje, że nie ma blokad.
Sklejacz prawicy i lider AWS-u apeluje do sądów, by były dla blokujących ła-
skawe (polityk apelujący do sądów  już to samo w sobie jest jakąś potworną
bolszewią, choć fakt, w bolszewii by nie blokowali, a do sądu by zadzwonili, że:
82
wiecie towarzysze, z tymi wichrzycielami trzeba ostro, sami wiecie, co robić), po-
licjanci udają, że nic nie widzą, gdy tłum próbuje zlinczować jakiegoś dyrektora,
a minister spraw wewnętrznych mówi do policjantów, by byli wrażliwi społecz-
nie. Władza od ludu, dla ludu, w imię ludu. O jakim autorytecie państwa można
mówić, gdy święty spokój jest ważniejszy niż prawo, gdy prawa krzykacza są
ważniejsze niż prawa milionów ciężko pracujących ludzi, którzy do blokad i pro-
testów nie mają głowy albo nie mają na nie czasu? Milcząca większość przegrywa.
I będzie przegrywała, chyba że przestanie milczeć.
JAKIE PACSTWO
Chcemy się ścigać z najlepszymi. Gonić ich. Chcemy być drugą Hiszpanią,
z jej zgrabnym przejściem od dyktatury do demokracji i szybkim wykorzystaniem
szans, jakie daje Unia Europejska. Chcemy być drugą Irlandią. Kiedyś Irlandia
była biedna i produkowała głównie emigrantów. Teraz pod względem dochodu na
głowę mieszkańca przegoniła Francję i Wielką Brytanię, a dogania Niemcy. Chce-
my pójść tą samą drogą w tym samym tempie.  Kocham cię jak Irlandię , śpiewa
jeden z naszych muzyków. Irlandii nie trzeba nawet kochać. Trzeba ją naśladować.
Ruszyła ona naprzód, gdy państwo to zajęło właściwe miejsce w Europie i nabrało
pożądanego kształtu. Gdy zaczęło być przyjazne obywatelom, tanie i gdy było go
mniej. Mniej  nie znaczy, że było słabsze. Przeciwnie, było silniejsze i spraw-
niejsze, bo pozbawione sadła.
Przyszłość państwa, banał, zależy od jego polityki. Od jego stabilności. Od po-
lityki makroekonomicznej. Od podatków. Od infrastruktury. Od sprawności urzę-
dów. Od, podsumowując, jego siły. Ale od siły  nie znaczy od omnipotencji
i wszechwładzy. U nas państwa jest raczej za dużo niż za mało. Za mało jest wol-
ności, choćby gospodarczej. Takiej, która pozwala odważnym i utalentowanym
stanąć w blokach i ruszyć po sukces, a nie poruszać się  z całym szacunkiem
dla naszego mistrza olimpijskiego  jak w chodzie sportowym, gdy zerka się,
czy sędzia nie stracił humoru i nie podniósł chorągiewki, eliminując nas z wy-
ścigu. Demokracja? Zwietnie, ale co zrobić, gdy w kolejnych wyborach wśród
zwycięzców jest coraz więcej łajdaków, demagogów, głupców i złodziei, a może
i małych dyktatorków, co chcieliby demokrację udusić? Nie po to nawet, by dać
ludziom wolność gospodarczą, ale po to, by udusić ją razem z demokracją. Nasza
demokracja jest coraz bardziej antyliberalna, nasza wolność, szczególnie wolność
gospodarcza, coraz bardziej reglamentowana. Nasza demokracja staje się anty-
liberalna tak szybko, że coraz częściej pada pytanie, czy liberalna autokracja nie
byłaby lepsza niż antyliberalna demokracja. Nie ma co wylewać dziecka z kąpielą.
Jeśli nasza demokracja wygląda jak  ósemka w rowerze, to trzeba wyprostować
scentrowane koło, a nie wyrzucać rower na śmietnik. Trzeba jednak pamiętać,
83
że nie ma związku między demokracją a wzrostem gospodarczym. Jest związek
między wzrostem gospodarczym a tym, jaka jest gospodarka i ile wolności zapew-
nia ludziom system. Kraje zachodnie są bogate, bo był i jest w nich kapitalizm,
a niekoniecznie demokracja. Kapitalizm bez demokracji można sobie wyobrazić.
Demokracja bez kapitalizmu może zniknąć, a w każdym razie stać się fikcją.
Problemem Polski nie jest niedostatek państwa, ale państwo kulawe, nie-
sprawne i namolne, wciskające się tam, gdzie nie powinno. To nie jest zresztą
tak, że mamy kulawe państwo i niedostatek wolności gospodarczej, ale wolność
polityczna jest nieograniczona. Nie. Istnieje nierozerwalny związek między tymi
rodzajami wolności. Kiedy kapitalizm przechodzi pod kontrolę państwa, przestaje
być kapitalizmem. Nie ma prawdziwej gospodarki rynkowej. Wszystkim rządzi
państwo. I sobiepaństwo. U nas państwo szantażystów (albo z nami, albo won)
kontroluje coraz większe obszary życia. Paradoksalnie pozwala sobie na taką eks-
pansję także dlatego, że pragnie tego duża część ludzi. Oczekują oni, że państwo
rozwiąże za nich ich problemy. Nie rozwiąże, stworzy co najwyżej iluzję, że je
rozwiązuje, a po drodze jak ośmiornica połknie następny kąsek. Cały gospodar-
czy pomysł na gospodarkę naszych etatystów-socjalistów polega na tym, by jak
najwięcej pieniędzy skonfiskować tym, którzy je zarabiają i oszczędzają, i prze-
kazać je politykom w Warszawie. Oni przecież lepiej niż zwykli ludzie wiedzą,
czego zwykłym ludziom potrzeba. A jak mają więcej pieniędzy, to mają więcej
do podziału, czyli mają większą władzę. Zamiast zachęcać ludzi, by ciężej praco-
wali, by podejmowali ryzyko, by czasem stawiali wszystko na jedną kartę, czy-
ni się z nich życiowych klientów państwa, od państwa uzależnionych i na pań-
stwo skazanych. Etatyści-socjaliści (do tej  partii należy bardzo wielu polityków
SLD i byłego AWS-u, większość PSL-u i cała Samoobrona) mają nadzieję, że
jak największa grupa Polaków będzie zależała od budżetu, bo wtedy będą oni za-
kładnikami tych, którzy o budżecie decydują. Państwo poszerza swoje wpływy,
przekonując przy okazji ludzi, by polegali nie na sobie, ale na nim.
To nie jest tylko problem Polski. I to nie jest jakiś nowy problem. O roli pań-
stwa, o tym,  ile państwa , pisano od stuleci. Już wieki temu wielu odrzucało
wizję państwa zbyt  wścibskiego , uznając je za zagrożenie dla wolności. Adam
Smith w pisanych pod koniec osiemnastego wieku Badaniach nad natura i przy-
czynami bogactwa narodów twierdził, że społeczeństwa równie zamożne w bo-
gactwa naturalne mogą osiągnąć zupełnie różny poziom rozwoju. Klucz do bo-
gactwa narodów tkwi według niego w ludzkiej kreatywności. Smith był zdania,
że wspólnemu dobru najlepiej służy rynek, rynek tak wolny, jak to możliwe, od
kontroli państwa i rządu. Tylko w takim systemie wyzwolone są, jego zdaniem, in- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl