[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdy Ingebjørg zaczęła zbierać siÄ™ do odejÅ›cia, Åshild zniknęła na chwilÄ™ w kuchni.
Hałasowała przez chwilę w chłodnej komorze, a gdy wyszła, podała gościowi dwa wiaderka.
- Zrobisz mi prawdziwą przysługę, jeśli zechcesz to przyjąć - powiedziała. - Mamy
stanowczo za dużo zapasów, a bliznięta na razie nie pomogą nam tego zjeść.
Ingebjørg cofnęła siÄ™ o krok, zarumieniona po uszy.
- Nie, nie. Nie przyszłam tu na żebry. Dajemy sobie radę.
- Wcale w to nie wątpię. Ale szkoda, żeby jedzenie się zepsuło. Lepiej by było, gdyby ktoś
nam pomógł to zjeść. Wez to, bardzo proszę.
Ingebjørg podziÄ™kowaÅ‚a i wyszÅ‚a. TrawiÅ‚o jÄ… poczucie wstydu, pomieszane z ulgÄ…. Przede
wszystkim cieszyła się jednak, że przyniesie do domu prawdziwy chleb i ser. Dawno już tego nie
jedli w Haugo.
- Co wÅ‚ożyÅ‚aÅ› do wiaderek? - zapytaÅ‚a Kari, gdy Ingebjørg zniknęła. - Aż trudno jej byÅ‚o to
unieść.
- TrochÄ™ tego i owego. - Åshild zobaczyÅ‚a przez okno, że Ole wraca do domu. PomyÅ›laÅ‚a, że
dobrze się składa, bo chciała go o coś poprosić. - Niedługo trzeba będzie upiec trochę chleba i
podpłomyków, ale my mamy przecież jeszcze dużo mąki w beczkach.
Kari bez słowa pokiwała głową. Przypomniała sobie wszystkich żebraków, których odsyłała
kiedyś z niemal pustymi rękami. Cieszyła się, że jej córka ma dobre serce, i nie chciała się wtrącać
w jej decyzje, chociaż uważaÅ‚a, że Åshild jest zbyt hojna.
- Ole wÅ‚aÅ›nie wraca, wiÄ™c jedzenie może zostać na stole - powiedziaÅ‚a Åshild, wychodzÄ…c
mężowi na spotkanie. Nie chciała, żeby matka usłyszała to, co ma mu do powiedzenia.
- Kto to był? - Ole pogłaskał żonę po policzku wierzchem dłoni, bo palce miał brudne od
pracy w ziemi. -Ucieszyłem się, widząc, jak siedzisz na ławce. Dobrze się czujesz?
- Tak, tak. Jestem w dobrej formie. CzujÄ™ siÄ™ coraz lepiej. ByÅ‚a tu Ingebjørg Haugo.
Przyszła zobaczyć dzieci. Nie chciała spotkać tu innych gospodyń, bo chyba nie najlepiej im się
ostatnio wiedzie.
- Szkoda - odparł Ole, zdejmując buty. - Jej mąż jest pracowitym człowiekiem, ale ze swojej
ziemi wiele nie zdoła zebrać. Mają zawsze najmizerniejsze zbiory w całej okolicy.
- Czy mógłbyś poprosić Jona, żeby im zawiózł worek ziemniaków? - To nie było pytanie,
tylko polecenie. Ole spojrzał na żonę ze zdumieniem.
- Zdaje się, że mamy ich tylko tyle, ile sami potrzebujemy?
- Ale w Haugo nie majÄ… ich wcale - Åshild spojrzaÅ‚a na męża wyczekujÄ…co.
- To niedobrze. - Ole otrzepał dłonie z najgorszego brudu. - Ziemniaki uratowały niejedną
rodzinę na przednówku. Postaram się coś znalezć.
- Jeśli tego nie zrobisz, sama się tym zajmę.
Ole zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ pod nosem i spojrzaÅ‚ z podziwem na Åshild. Najwyrazniej zaczęła już
dochodzić do siebie po porodzie. Błysk uporu w oku i wysoko uniesiona broda zdradzały, że poród
nie nadwerężył siły jej woli. Ole podziwiał ją za to, że zawsze obstawała przy swoich decyzjach.
Tym razem dobrze wiedziała, że Olemu może się nie spodobać pomysł oddania komuś całego
worka ziemniaków o tej porze roku. Postanowiła jednak, że mieszkańcy Haugo dostaną te
ziemniaki.
- Nie będziesz musiała marnować na to swoich sił. -Ole pocałował żonę w czoło. - Worek
ziemniaków trafi do Haugo. Obiecuję.
Rozdział 17
Następnego wieczoru Birgit, gdy tylko uprzątnęła po kolacji, pobiegła do Mari i Simena.
Pędziła co sił w nogach, żeby pomóc Mari w maglowaniu obrusów.
- Sama sobie z tym nie poradzi? - zdziwiła się Kari. -Jest przecież młoda.
- Mari trochÄ™ chorowaÅ‚a tej zimy, a Birgit chÄ™tnie zrobi coÅ› pożytecznego - odparÅ‚a Åshild.
Ole nie powiedział nikomu, co czeka Mari, i starał się w żaden sposób nie zdradzić tego, co wie. -
Wieczory są już jasne, jutro nie ma zajęć w szkole. Birgit może więc pomóc Mari i Simenowi. -
Åshild zauważyÅ‚a, że Birgit z radoÅ›ciÄ… biegnie przez pole do sÄ…siadów.
Nagle ktoś zapukał do drzwi tak gwałtownie, że wszyscy drgnęli mocno zaskoczeni. Nikt
nie sÅ‚yszaÅ‚, by ktoÅ› zajeżdżaÅ‚ na podwórze. Ole poszedÅ‚ otworzyć, a Åshild chwyciÅ‚a swojÄ… robótkÄ™.
- Pokój temu domowi. ZastaÅ‚em gospodarzy? Åshild nie mogÅ‚a rozpoznać gÅ‚osu, choć na
pewno już go gdzieś słyszała.
- Są i gospodarze, i ich dzieci. Zapraszamy pastora serdecznie - odparł Ole.
Pastor. No tak, przypomniaÅ‚a sobie Åshild. Tak wyrażaÅ‚ siÄ™ nowy pastor, uroczyÅ›cie i
oficjalnie. Åshild ucieszyÅ‚a siÄ™ z tej wizyty. UstalÄ… z pastorem datÄ™ chrztu. Åshild podniosÅ‚a siÄ™, by
powitać gościa. Kari pozdrowiła pastora i czym prędzej zniknęła w oborze.
- Widzę, że w tym domu pojawiły się nowe dzieci Boże. - Pastor pochylił się nad kołyską i
uczynił znak krzyża. - To prawdziwe błogosławieństwo, gdy rodzi się dwójka jednocześnie.
- O tak, dziękujemy Panu za ten dar. - Ole podsunął gościowi krzesło. - To była prawdziwa
niespodzianka.
- Pan ciągle nas zaskakuje. Daje i odbiera. Karze i błogosławi. Tym razem pobłogosławił
Rudningen, ale wziął Opplię w ofierze. To była kara Boża, którą wszyscy powinniśmy wziąć sobie
do serca.
- Tak, to smutna historia. - Ole złożył ręce na kolanach, zastanawiając się, dlaczego pastor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]