[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wydała z siebie niezrozumiały dzwięk.
Potrząśnij głową tak lub nie. Czy jest ci za ciasno?
Potrząsnęła głową, dając znak: nie.
Zauważył, że jej wątpliwości pogłębiają się z każdą chwilą. %7łałowała, że w ogóle się na
to wszystko zgodziła. W jej oczach błysnęła iskierka najprawdziwszego strachu, ale tym
lepiej; teraz wyglądała tak, jakby naprawdę była bezradną ofiarą. Roy, ze swoim instynktem
przebiegłego, okrutnego zwierzęcia, natychmiast wyczuje jej przerażenie i da się zwieść jego
przekonującej sile.
Colin podszedł do magnetofonu, uniósł śmieci, które go zakrywały, włączył go, i
ostrożnie umieścił cały kamuflaż na swoim miejscu. Znów spojrzał na Heather.
Wychodzę poczekać na niego u szczytu schodów. Nie martw się.
Wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą pistolet, latarkę i kartonowe pudło, które teraz
zawierało tylko plastikową butelkę z keczupem. Zostawił pudło w innym pokoju, a następnie
stanął u szczytu schodów i zgasił latarkę.
Dom pogrążył się w gęstej ciemności.
Wetknął pistolet za pasek od spodni, w okolicach krzyża, żeby Roy nie mógł go dojrzeć.
Głośno oddychał, dosłownie dyszał, nie dlatego, że był fizycznie wyczerpany, ale dlatego
że się panicznie bał. Próbował się skoncentrować i oddychać cicho, ale to nie było łatwe.
Coś stuknęło na dole.
Wstrzymał oddech, nasłuchiwał.
Następny odgłos.
Pojawił się Roy.
Colin spojrzał na swój elektroniczny zegarek. Minęło dokładnie piętnaście minut od
chwili, w której wyszedł z budki telefonicznej.
Było właśnie tak, jak powiedział Heather: Roy kłamał. Chciał być w domu Kingmana
przed Colinem. Gdyby ten próbował zastawić pułapkę, chciał, ukryty w cieniu, obserwować
przygotowania.
Colin przewidział ten ruch i był zadowolony ze swojej przenikliwości. Stojąc w ciemnym
korytarzu, uśmiechał się.
Coś poruszyło się w ścianie obok niego i Colin podskoczył. Mysz. Nic innego. To nie był
Roy. Wciąż słyszał go na dole. Tylko mysz. Może szczur. W najgorszym wypadku kilka
szczurów. Nie ma się czym przejmować. Ale wiedział, że lepiej nie być zbytnio pewnym
siebie, bo w przeciwnym razie stanie się przed upływem nocy tylko pokarmem dla tych
szczurów.
Kroki.
Strumień światła z latarki, zakrywanej ręką.
U podnóża schodów zrobiło się jaśniej.
Roy wchodził na górę.
Colin nagle poczuł, że jego plan jest dziecinny, naiwny i głupi. %7łe nigdy się nie
powiedzie. Nawet za milion lat. On i Heather umrą.
Przełknął z wysiłkiem ślinę i zapalił swoją latarkę, kierując snop światła na schody.
Cześć, Roy.
42
Roy przystanął, po czym skierował światło na Colina.
Patrzyli na siebie przez kilka sekund. Colin dostrzegł nienawiść w oczach Roya i
zastanawiał się, czy jego własny strach jest równie widoczny.
Już tu jesteś zauważył Roy.
Dziewczyna jest na górze.
Nie ma żadnej dziewczyny.
Chodz, zobacz.
Kto to jest?
Chodz, zobacz powtórzył Colin.
Jaki numer chcesz wykręcić?
%7ładen. Powiedziałem ci przez telefon. Chcę być po twojej stronie. Próbowałem być po
ich stronie. Ale to się nie sprawdziło. Nie wierzą mi. Nie troszczą się o mnie. Nikt.
Nienawidzę ich. Wszystkich. Mojej matki też. Miałeś rację co do niej. To pieprzona suka.
Miałeś rację co do nich wszystkich. Nigdy mi nie pomogą. Nigdy. I nie chcę wciąż przed tobą
uciekać. Nie chcę do końca życia patrzeć przez ramię. Bo ciebie nie można pokonać. Prędzej
czy pózniej byś mnie dopadł. Ty jesteś zwycięzcą. W końcu zawsze wygrywasz. Teraz to
widzę. Męczy mnie już ciągłe przegrywanie. Dlatego chcę być po twojej strome. Chcę
wygrywać. Chcę wyrównać z nimi rachunki, ze wszystkimi. Będę robił to, czego ty
zapragniesz, Roy. Wszystko.
Więc skombinowałeś dla nas dziewczynę?
Tak.
Jak ją tu ściągnąłeś?
Zobaczyłem ją wczoraj powiedział Colin, próbując udawać podniecenie, by Roy nie
poznał, że wcześniej przećwiczył każde słowo tej przemowy. Jechałem sobie na rowerze,
zwykła przejażdżka, i rozmyślałem, zastanawiałem się, co powinienem zrobić, żeby się z tobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]