[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To tylko żona hrabiego  prychnęła Eugenia.  A lady Neuland jest markizą. Nie bądz śmieszna.
Rozmowa przybrała niepomyślny obrót.
 Papo?  Lilith zwróciła się w desperacji do ojca.
Lord Hamble podniósł wzrok znad przeglądanej właśnie porannej gazety. Jego poirytowana mina raczej nie dodała Lilith ducha.
 Twoja ciotka ma rację, Lilith. Masz zostać księżną. Nie trać czasu na niższej rangi krewnych osób nie przyjmowanych w towarzystwie.
 To niesprawiedliwe!  wybuchnęła Lilith; jej frustracja i gniew na szyderstwo z Jacka przekroczyły już granice wytrzymałości.
Ojciec ponownie podniósł oczy znad gazety, potem poskładał ją i odłożył.
 Co takiego mówiłaś?
Lilith dobrze znała ten ton. Słyszała go przez ostatnie sześć lat za każdym razem, kiedy niezadowolony był z jej zachowania.
 Proszę tylko o drobnostkę, papo  powiedziała najbardziej spokojnym i rozsądnym głosem, na jaki było ją stać.  Chcę spędzić poranek z przyjaciółką.
Czy to takie straszne?
 Gdyby cię miał kto odprowadzić, to może. A nie ma  wtrąciła ciotka Eugenia.
Drzwi do saloniku otworzyły się nagle i William przekroczył próg. Ze zmieszaną miną odchrząknął, podszedł do kanapy i usiadł obok siostry.
 Pomyślałem sobie, że mógłbym wpaść dziś rano do Richarda Huttona  odezwał się wesoło.  Znasz lady Hutton, prawda, Lil?
Było oczywiste, że podsłuchiwał pod drzwiami. Lilith miała ochotę go ucałować.
 Tak, znam. Nawiasem mówiąc, sama ją miałam ochotę dziś rano odwiedzić. Czy zechciałbyś mnie odprowadzić?
William pokazał zęby w uśmiechu.
 Ależ bardzo chętnie.
 Co tu się dzieje?  zapytał wicehrabia, piorunując oboje dzieci wzrokiem.
William wzruszył ramionami.
 No dobrze, słyszałem przed chwilą, o czym rozmawiacie. Lil należy się trochę rozrywki, zanim przykujecie ją do tego ociężałego niezdary Wenforda, a
mnie to wcale nie przeszkadza, żeby jej towarzyszyć, jeżeli ciotka była już wcześniej umówiona.
 Och. Nie przeszkadza ci  skomentował zjadliwie lord Hamble.
 Jakie masz zastrzeżenia, papo?  zapytała Lilith ostrożnie, usiłując trzymać w ryzach frustrację i gniew. Bolesna była dla niej świadomość, jak niewiele
w gruncie rzeczy o nią dbał, chociaż ostatnie sześć lat spędziła na usiłowaniach, by go zadowolić.  Nie mam żadnych innych planów na ten ranek, no i
obiecałam.
 Nie powinnaś była tego robić, nie pytając wcześniej, czy zaaprobujemy twoje plany  zwróciła jej mało pomocnie uwagę ciotka Eugenia.
Niespodziewanie ojciec machnął ręką na siostrę.
 Pozwól jej iść, Eugenio  powiedział.  Nie chcę, żeby zaczęła histeryzować w następnym przypływie egoizmu.  Uniósł znowu gazetę i wrócił do
czytania.
Lilith szybko się podniosła; nie miała ochoty dać im czasu, by mogli zmienić zdanie.
 Dziękuję, papo  powiedziała i szybko wyszła z Williamem.
Brat złapał ją za rękę, jak tylko zamknęła za sobą drzwi.
 Gdzie się dziś podziewa Jack?  Twarz i głos miał poważne i Lilith znowu drgnęła z niepokoju.
 Miał zamiar poszukać Wenforda. Wydaje mi się, że zdaje sobie sprawę, że dowieść swojej niewinności zdoła tylko wtedy, jeżeli Wenford wyzna swoją
winę.
Brat patrzył na nią przez dłuższą chwilę, potem skinął głową.
 Czy ty go kochasz?  zapytał cicho.
 Całym moim sercem  odpowiedziała.
 No to bierz pelerynę i zawiozę cię do Huttonów. Ale nie zatrzymam się tam.
 Gdzie się wybierasz?
 Poszukać Jacka. Lilith zawahała się.
 Dlaczego, jeżeli pozwolisz zapytać?
 Winien mu jestem jakąś pomoc. Nie pytaj, mam swoje powody.
 W porządku. I dziękuję ci.
 Nie dziękuj mi jeszcze. Coś mi się wydaje, iż wszystkich nas czeka klęska.
Jack Faraday dał nura za wózek z lodem i zaklął. Zledzenie kogoś w Paryżu, gdzie nikt go nie znał, było wystarczająco trudne. Ale żeby osławiony markiz
Dansbury szedł tropem księcia Wenforda po Mayfair, nie wzbudzając niczyich podejrzeń, to było niemal niemożliwe.
A i tak nie miał pewności, czy konfrontacja z Dolphem coś da. Jak powiedział Richard, wystarczy, że ten przeklęty książę będzie milczał, a wygra. A Jack
nie tylko musiał go skłonić do przyznania się, ale należało to zrobić w obecności świadków. Bo takie wyznanie sam na sam będzie równie bezużyteczne,
jak to, co słyszała Lilith. Dolph wiedział o tym, wiedział, że Lilith nie będzie mogła przekazać dalej żadnych odkrytych przez siebie informacji, ale Jack
czuł się podniesiony na duchu faktem, że książę nie zadał sobie trudu, by kryć swą wrogość i motywy postępowania. Miejmy nadzieję, że przez tę
pewność siebie i arogancję stanie się nieostrożny.
Zastanawiając się nad wartością swojego planu doszedł do wniosku, że konfrontacja z Dolphem to plan kiepski, ponieważ nie pozwala ani na
wyrafinowanie, ani na żadne błędy. A skoro stawką była reputacja Lilith i jej pomyślność, musi postępować bardziej dyplomatycznie, niż to miał w
zwyczaju. Policzył do dziesięciu, potem wyszedł zza wózka na ulicę. Dolph skierował się do Stantona i bez wątpienia wypróbowywał swą świeżo nabitą
kabzę, kupując najdroższe cygara w całym Londynie. Jack nasunął sobie głębiej kapelusz na oczy i czekając oparł się o mur pod piekarnią. Tego dnia
zrobiło się znowu zimno i markiz doceniał ciężki, ciemny płaszcz, który miał na sobie. Nie tylko grzał, ale dodatkowo pozwalał wygodnie ukryć parę
pistoletów spoczywających w jego głębokich kieszeniach.
 Dansbury.
Jack odwrócił się szybko.
 Price  przywitał nowo przybyłego nieco się odprężając.  Wydawało mi się, że pojechałeś w odwiedziny do brata w Sussex. A może do siostry w
Devonshire?
 Nie spodziewaj się ode mnie przeprosin  odparował ten, zatrzymując się przed nim.  Twój statek idzie na dno, przyjacielu. A ze mnie jest po prostu
przewidujący szczur.
 To mi przynajmniej oszczędza kłopotu obrzucania cię wyzwiskami  skomentował Jack i zerknął w kierunku trafiki.  A więc co cię tu teraz
sprowadza?  Price miał na sobie strój wieczorowy i najwyrazniej od wczorajszego wieczoru nie był jeszcze w domu. Nic w tym nadzwyczajnego, tyle że
o tej porze powinien byl raczej rozglądać się za łóżkiem niż dreptać po handlowej dzielnicy Mayfair.
 Prawdę mówiąc, szukałem właśnie ciebie. Tak się złożyło, że jadłem dziś u Boodle'a śniadanie z Landonem. Pojawiło się tam dwóch policjantów z Bow
Street i wyobraz sobie, że mieli czelność zatrzymać się przy moim stoliku i zapytać, czy przypadkiem nie wiem, gdzie się obracasz.
Jack przez moment milczał.
 I co powiedziałeś?
 Powiedziałem im, że we wtorek odpłynąłeś do Chin. Nie wydaje mi się jednak, żeby ich to przekonało.
 Dziękuję ci.  Jeżeli w pościg za nim wyruszyła policja z Bow Street, to albo chcieli go przesłuchać, albo mieli nakaz aresztowania. Tak czy owak
będzie się musiał ukrywać przed większą ilością osobników niż sam Dolph Remdale, a jeżeli nie uda mu się sprawy dziś sfinalizować, to skończy w
więzieniu Old Bailey.
 Gdybyś miał choć trochę rozumu, to popłynąłbyś na Wschód, Jacku, i to bez zwłoki. Zdajże sobie sprawę, człowieku, że tę rozgrywkę przegrałeś. A
skoro grałeś o takie stawki, jak masz zwyczaj grać, to przegrałeś wszystko.
Jack poczuł się rozbawiony, chociaż prawdopodobnie Price miał rację; uśmiechnął się szeroko i klepnął przyjaciela po ramieniu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl