[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co on niby sobie wyobrażał? %7łe teraz dam ogłoszenie w Timesie"?
Wydam okrzyk radości i wychylę serię toastów? Podziękuję mu?
126
Adam spokojnie podszedł do Maca z dwoma kieliszkami brandy.
- Co prawda jestem pewien, że Edward, tak jak i ja, spodziewał się, że
zachowasz się właśnie tak, jak się zachowałeś.
- Cholernie jesteście domyślni - warknął Mac wściekły na siebie, że
odsłania emocje przed wszystkimi.
Chwycił kieliszek od Adama, wychylił go jednym haustem i rozkoszo
wał się paleniem w gardle.
- Wiedząc, że właśnie tak zareaguję, po co się w ogóle w to wtrącacie?
- Jak moja żona dzielnie usiłuje ci powiedzieć, nie można winić jej
ojca. To Edward zaczął to poszukiwanie, ale on jeszcze jest na północy,
czekając, aż lord Fairfax wróci do domu.
- Chryste miłosierny! Przestań się bawić w zagadki.
- Okazuje się, że lord Fairfax ma małą plantację w Indiach. Odwiedza
Anglię co drugi rok na wiosnę. Nawet kiedy jest w kraju, spędza większość
czasu na północy. Edward poznał Fairfaksa cztery lata temu w Dunbarze
i to jest przyczyna, dla której zawsze mu kogoś przypominałeś. W tym
roku Fairfax zmienił plany i przyjechał najpierw do Londynu. Natknąłem
się wczoraj na niego u Boodlesa przypadkiem i o mało nie spadłem z krze
sła. Podobieństwo do ciebie jest niesamowite. Ponieważ obaj z Fairfaksem
znalezliście się równocześnie w Londynie, choćby na krótko, ktoś może to
sobie skojarzyć. Uważałem, że wypada mi cię uprzedzić, co się szykuje.
Mac wciąż się trząsł Od kipiących w nim uczuć: gniewu, żalu, szoku.
Gniewu na człowieka, którego nigdy nie widział. %7łalu za godziwym ży
ciem, którego nigdy nie zaznała jego matka. Szoku, że po tylu latach wresz
cie poznał nazwisko ojca. Czuł w ustach gorycz. Smak straconych ma
rzeń chłopca wystawionego na drwiny ludzi czujących się lepszymi od
niego, ludzi pokroju lorda Fairfaksa.
- Czy powiedziałeś mu o mnie?
- Nie.
Nieświadomy tego, że wstrzymał oddech, Mac odetchnął głęboko.
- Dziękuję.
Adam położył mu dłoń na ramieniu.
- Wiem trochę o powinności i żalu, z pewnością również o zemście,
i chyba potrafię zgadnąć, co czujesz. Mimo to radzę ci pomówić z Fair
faksem. Oczywiście podporządkuję się każdej twojej decyzji. Co zrobisz
z tÄ… informacjÄ…, to tylko twoja sprawa.
Adam i Rebeka mieli dobre intencje. Do diabła, Mac niechętnie przy
znawał, że nawet Edward działał w dobrej wierze. I czy powinien mieć
pretensję do losu? Każdy doświadcza jego kaprysów. A jednak duma ni
gdy mu nie pozwoli upomnieć się o dziedzictwo tamtego człowieka.
127
- Fairfax nic dla mnie nie znaczy. Tak samo jego tytuł czy pieniądze.
Wykorzystał i porzucił moją matkę. Uznać go za ojca tylko dlatego, że
jesteśmy podobni i że mógłbym użyć jego tytułu, by być lepiej widzia
nym w towarzystwie - nawet gdybym mógł dzięki temu starać się o Joan
nę i uratować jej reputację - to robiłoby ze mnie wstrętnego hipokrytę
i ubliżało pamięci mej matki. Niech Bóg ma w opiece jej duszę.
- A zatem, w jakim świetle to stawia Joannę? - wtrąciła się do rozmo
wy Rebeka.
No właśnie, pomyślał Mac. I co ma teraz zrobić?
Choć myśl taka była całkiem absurdalna, zastanawiał się już nad mał
żeństwem jako możliwym ratunkiem. Ale nie wierzył w słuszność takie
go rozwiÄ…zania.
Przeszedł z powrotem przez pokój i przystanął przed drewnianym mo
delem Pływającej Gwiazdy". Statek symbolizował wszystko, co miało
dla niego znaczenie, wszystko, na czym się znał. To było schronienie,
które sobie wypracował własnym wysiłkiem, mocą swego niepokornego
ducha i swej nienawiści do tych, którzy patrzyli z góry na ludzi jemu
podobnych.
To prawda, mógłby się ożenić z Joanną. Nawet bez tytułu lorda Fair-
faksa jest do pewnych granic akceptowany w towarzystwie. Dobrze gra
rolę dżentelmena. Ma własny dom w dobrej dzielnicy, odpowiednią licz
bę służby, umie się ubierać i poprawnie wyrażać i nawet przyłącza się do
wielkopańskich zabaw, kiedy ma taki kaprys. Ale są sytuacje, w których
nie może uciec przed przeszłością. Udowodniła mu to lady Dafne.
A stało się tak dlatego, że brakuje mu tytułu.
Poprzysiągł sobie nigdy więcej nie znalezć się w sytuacji, gdy jest od
rzucany przez kobietę mającą takie priorytety. A jednak znów się to stało.
Dla Joanny tytuł się liczy. Jej determinacja, żeby ujrzeć Penelopę zaślu-
bionÄ… jakiemuÅ› cholernemu hrabiemu, jest tego oczywistym dowodem.
Jednak Joanna i lady Dafne różnią się jak ogień i woda. W jakimi za
kątku swego umysłu Mac wciąż pozostawał samotnym dzieckiem, zapa
trzonym w okno w wigilijny wieczór, śniącym na jawie i udającym, że
jest kim innym, chłopcem, w jakiego chciał wierzyć.
ZaklÄ…Å‚. Spieranie siÄ™ ze sobÄ… ani nawet z RebekÄ… i Adamem niczego nie
załatwi. Liczy się zdanie tylko jednej osoby.
Joanny.
128
Znalazła się w takiej rozpaczy jak jeszcze nigdy.
Mimo że ubrana w nową różową muślinową suknię, tę samą, do której
kupienia zachęcił ją Mac -jedną z najładniejszych sukien, jakie miała od
lat - czuła się nieszczęśliwa. Nawet różane pąki we włosach nie potrafiły
poprawić jej nastroju.
Lord Porridge, ten łajdak, dotrzymał słowa i nie zwlekał z rozpowszech
nieniem nowiny o utracie jej niewinności. Najwidoczniej nie obchodziło
go, że rujnuje jej reputację, byle tylko zemścić się na Macu. Co gorsza,
pomogła mu Lidia Litmore, która szerzyła plotki z właściwą sobie per
fekcjÄ….
Joanna czuła się strasznie. Widoki na rychłe małżeństwo siostry stanę
ły pod znakiem zapytania, jej własna reputacja praktycznie legła w gru
zach, a wszystko to dla Maca - mężczyzny, który nie miał tyle przyzwo
itości, by ufać jej dobrym intencjom. Bóg wie, co on teraz o niej myśli.
Nie rozmawiała z nim od trzech dni.
- Krzyżyk na drogę! - powiedziała do swego odbicia w lustrze na toa
letce.
Kłamiesz, sprzeciwiło się jej serce.
Z westchnieniem zawiązała różową wstążkę na szyi. Spieranie się z wła
snym sercem do niczego dobrego nie doprowadzi. I przyprawia ją o ból
głowy.
Z początku była zła. Wściekła, mówiąc dosadniej. Ogarnęła ją furia
grożąca podeptaniem wszelkich zasad etykiety, jakie jej wpojono. Ale
kiedy mijały dni i łzy obeschły, pozostał tylko ból z powodu brutalnego
odrzucenia przez Maca. Bolesne, jÄ…trzÄ…ce rozczarowanie.
I do tego jeszcze świadomość, że sama jest sobie winna.
Tak zżyła się z własną samotnością, że nie była zdolna rozpoznać, czym
naprawdę są zaskakujące uczucia, których doznawała ostatnio: pierw
szymi oznakami miłości.
Katastrofalna okoliczność, trzeba przyznać. Mac przy niejednej okazji
całkiem jasno przedstawiał swoje stanowisko w kwestii małżeństwa. Było
> dla niego rzeczą nie do przyjęcia, zwłaszcza z osobą wywodzącą się z do
brego towarzystwa. Nie miał uzasadnienia jej ból, że została odrzucona -
Mac nigdy jej niczego nie obiecywał. Jedyne, co ją wytrącało z równo
wagi, to jego interpretacja jej motywów.
Drzwi sypialni otworzyły się. Na progu stanęła Penelopa z oczyma
_wbitymi w żółtawy kwiecisty dywan.
- Mama mnie przysłała po ciebie. Och, Joanno, cała się trzęsę. Lord
Beasley przyszedł się oświadczyć.
- Jeśli to prawda, to trzeba przyznać, że szczęście mnie nie opuszcza.
9 - Obietnica Å‚otra
129
- Nie wolno ci go poślubić. On ma z sześćdziesiąt lat i tuzin dzieci.
Zawsze ci się udawało załagodzić sprawę, jeśli szło o kogoś innego. Co
zrobisz dla siebie samej?
- On ma trzydzieści osiem lat i tylko sześć córek... a ja nie mam innych
pomysłów. Może powinnam przyjąć tę... propozycję. Mama nie zrozu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]