[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaowocowała dyskryminacją, nienawiścią i obostrzeniami wprowadzonymi przez żądnego sławy
głównego lekarza federalnego. Rozprzestrzeniająca się kampania antynikotynowa, procesy
sądowe czy też horrendalne podatki i naciski na senat były traktowane jak Krzyż Południa.
Wysyłano zdecydowanych na wszystko i uśmiechniętych żołnierzy na wojnę, którą można było
śledzić w wiadomościach CSPAN i CNN.
Tylko PSK-owcy zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli agresywna kampania zła spowoduje,
że ludzie rzucą palenie, wkrótce paliwo będzie pochodzić tylko z wyziewów samochodów, a to
za mało. Załamie się produkcja naboi, więc statki kosmiczne nie będą miały wyboru i będą
musiały zmienić kurs, a w najgorszym wypadku staną się całkiem bezsilne i zaczną dryfować.
O tym wszystkim myślał Bubba, zatrzymując się przy budce strażniczej. Fred, wartownik
pełniący nocną służbę, otworzył okienko.
Cześć, jak leci? zapytał.
Spózniłem się odrzekł zza kierownicy Bubba.
Według mnie jesteś za wcześnie. Widzę, że chyba humor ci nie dopisuje.
Ach, Fred, nawet nie miałem dzisiaj czasu przeczytać gazety. Co tam słychać w świecie?
Twarz wartownika się zachmurzyła. Należał do ścisłego kręgu PSK-owców i często
wymieniał konspiracyjne poglądy z Bubbą, gdy ten opuszczał szybę rozklekotanego dżipa i
pokazywał kartę parkingową.
Widziałeś pod miastem tablicę przed Scottem i Stringfellowem pokazującą indeks Dow
Jones?
Nie, nie przejeżdżałem tamtędy.
Słuchaj, robi się coraz gorzej. Fred wyjawił tę tajemnicę ściszonym głosem.
Podskoczyły do jedenastu dziewięćdziesiąt trzy za paczkę. Panie, miej nas w swej opiece!
Nie, to niemożliwe.
A jednak. Powiem ci, że mówi się o podatkach i akcyzach, które jeszcze bardziej podbiją
cenę. I to do dwunastu dolców za paczkę.
I co wtedy? spytał z gniewem Bubba. Czarny rynek. Produkcja domowymi metodami.
Zwolnienia z pracy. A co ze sprawą?
Sprawie to nie pomoże, o nie przyznał Fred, kręcąc głową.
Bubba tamował ruch.
Trzeba to sobie jasno powiedzieć. Większość naboi, zwłaszcza marlboro, trafi za granicę.
A to oznacza, że statki skierują się w tamtą stronę, ku Dalekiemu Wschodowi. I na czym skończy
Ameryka?
Zejdzie na psy, Bubba. Dobrze, że skończyłem już sześćdziesiąt pięć lat i w każdej chwili,
jeśli tylko zechcę, mogę pójść na emeryturę, wykupić sobie kwaterę na cmentarzu Hollywood i
mieć pewność, że resztę życia spędzę po słusznej stronie. Fred zapalił parliamenta i znów
pokręcił głową. Kolejka aut za Bubbą stawała się coraz dłuższa. W dzisiejszych czasach ludzie
nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa. Wygodniej im jest niż takim jak ty i ja. Oszuści
dorabiają się na udawaniu kaszlu i obwiniają za swe choroby bogatych ludzi. Pytam się ciebie,
Bubba, czy my im wkładamy papierosy do ust i każemy się zaciągać? Czy zasłaniamy im oczy i
stawiamy pod ścianą, strasząc, że dostaną kulkę w łeb, jeśli nie zapalą? Każemy im ćmić fajki
przez cały boży dzień? Czy my wymyśliliśmy, że Bogart pali na filmach?
Niesprawiedliwość i jawna zmowa stojące za tym wszystkim doprowadziły Freda do furii.
Kolejka samochodów sięgała już niemal trasy Commerce. Dziesiątki pracowników Philip
Morrisa już prawie się spózniło, a Bubba wyczerpał cały zapas czasu.
Powiem ci, bracie zgadzał się z Fredem w stu procentach powinniśmy postawić przed
sądem te fabryki, które zaśmiecają środowisko, bo przez nie siedzimy w gównie.
Amen.
Powinniśmy zaciągnąć przed oblicze sprawiedliwości KFC, bo tam możemy umrzeć z
powodu zakrztuszenia kontynuował Bubba.
A jak tam z twoim cholesterolem, co?
Honey mi suszy głowę, żebym poszedł na badania. Ale kto ma na to czas?
Bo widzisz, mam na ten temat nową opinię tłumaczył strażnik. Doszedłem do wniosku,
że jeśli twój organizm mówi jedz jajka albo posyp to solą , to chce ci dać znać, że tego
właśnie potrzebuje. Zgasił papierosa. A jak dostanę nadciśnienia, to zaciągnę do sądu
producenta soli!
Bubba prychnął. Fred tak głośno się roześmiał, że z oczu popłynęły mu łzy i zaczął machać
do następnych samochodów, żeby ich wymijały. Zdenerwowani kierowcy szybko przemykali
koło budki strażniczej, by walczyć ze sobą o miejsca na parkingu.
Brazil również panikował. Wydawało mu się, że ani on sam, ani nikt inny nie będzie w stanie
naprawić nowej sieci, której wprowadzenie odłożono na jego prośbę do czasu znalezienia w
departamencie kogoś na miejsce Flinga.
Miał zdolności literackie, znał się na komputerze, a przede wszystkim nauczył się rozumieć
wszelkie polecenia i pliki pomocy, w przeciwieństwie do Virginii, niewykazującej cierpliwości
do urządzeń, których nie można zamknąć w dłoni i uruchomić jednym pociągnięciem spustu.
Jednak nawet Andy nie potrafił poradzić sobie z wirusem komputerowym, a był prawie pewien,
że niebieskie rybki dostały się niezauważenie do sieci wraz z danymi napływającymi z Internetu,
ponieważ utarło się przekonanie, że aby uchronić się przed wirusem, wystarczy unikać
korzystania z niepewnych dyskietek. Jak on mógł okazać się taki naiwny? Jak mógł postąpić tak
beztrosko, chociaż doskonale wiedział, że mnóstwo wirusów krąży w Internecie, i wystawić na
niebezpieczeństwo system COMSTAT!
Serce kołatało mu w piersiach, gdy mknął swym BMW Z3 cosmos V6. Skórzana tapicerka
pachniała nowością, lakier nie miał najmniejszej skazy, ale Andy nie kochał tak tego wozu jak
starego BMW 2002, które należało do jego ojca. Zostawiając tamten wóz w domu swego
dzieciństwa w Davidson, uważał, że czyni dobrze. Chciał zacząć wszystko od początku.
Zamierzał się odciąć od przeszłości. Być może w końcu nadeszła pora, żeby całkowicie zerwać z
matką alkoholiczką.
Krążył między niekończącymi się jednokierunkowymi uliczkami i skrzyżowaniami, omijając
rowerzystów, pojedynczych pieszych i grupki ludzi idących na obiad lub powracających z
restauracji Heleno, Joe s, Soble s, Konsta s, sali tańca, domu kultury, punktów pralniczych i
wielu innych miejsc. Brazil był zdenerwowany przed oczekującym go wyznaniem Judy Hammer
prawdy na temat COMSTAT-u, a co gorsza w okolicach domu Virginii znalezienie miejsca
parkingowego należało do niemożliwości. Miał pecha i aż jęknął na widok wyjeżdżającego zza
rogu samochodu szefowej, która najwyrazniej się niecierpliwiła, bo przyciskała gaz do dechy.
Tym się różniła od innych, że jeśli kiedykolwiek nie mogła czegoś osiągnąć, to dodawała
prędkości.
Brazil zaparkował przed hydrantem przeciwpożarowym, gdy z chodnika zjechał mercedes
VI2, a dżip cherokee obcesowo próbował zająć mu miejsce. Brazil wyskoczył z wozu, podbiegł
do dżipa i musiał szybko się opanować. Za kierownicą siedziała zirytowana kobieta.
Ja byłam pierwsza! zawołała po odsunięciu szyby.
To nie ma znaczenia odrzekł spokojnie.
Owszem, ma, i to zasadnicze.
Jestem z policji.
No to co?
Jestem oficerem.
Oficer? W pojedynkę?
Proszę pani, ten ostry ton jest zupełnie niepotrzebny.
Oficerowie policji nie jeżdżą BMW, a poza tym pan jest w dżinsach odparła. Mam
dosyć ludzi próbujących mnie wykiwać na parkingu tylko dlatego, że jestem kobietą.
Wyciągając i pokazując legitymację, Andy zauważył, że szefowa znów przejechała z
ogromną prędkością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]