[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sklepów i kafejek jakby nas przyzywały, niosły obietnicę.
Jesteś głodny? spytała Lorca. Nie zjadłam lunchu.
Tak, jestem.
Ja też zapomniałem się posilić. Nie spytałem jej, gdzie była po południu. Nie chciałem
wiedzieć.
Znajdzmy jakąś restaurację. Wiesz, czy tu w pobliżu jest jakieś przyjemne miejsce? Nie
znam tej części Paryża. Jakiś lokal, który byłby jasny i pełny.
Zastanowiłem się. Ja też chciałem znalezć się wśród innych ludzi, otoczony zgiełkiem życia,
pić wino, siedząc naprzeciwko pięknej kobiety. Chciałem doznać uczucia, że mam przed sobą
nieskończenie wiele możliwości, uczucia, które Paryż, jak się zdaje, zawsze wywołuje.
W pobliżu jest Les Belles toiles.
Tak, byłam tam. Ale o tej porze roku będzie tam mnóstwo turystów.
W pobliżu mojego mieszkania jest miejsce, do którego czasem chodziliśmy. Na quai de
l Htel-de-Ville. Nazywa się Le Trumilou. Serwują proste i smaczne jedzenie. I panuje tam
przyjemna atmosfera. To przyjazny, jasny lokal.
Dobrze. Chcę iść do restauracji, którą znasz. Zobaczyć trochę twojego Paryża. Możemy
pójść brzegiem rzeki.
Idąc wzdłuż Sekwany, zastanawiałem się, czy to był mądry wybór. Czy z tym miejscem nie
wiąże się zbyt wiele skojarzeń, wspomnień z przeszłości?
W Le Trumilou przy wejściu był bar, a w głębi sala, gdzie na środku stał jeden długi stół,
a pod ścianą mniejsze boksy. Przywitał nas menedżer i udaliśmy się za nim do boksu na tyłach.
Lorca zamówiła whiskey z wodą sodową, a ja poprosiłem piwo Pelforth. Lorca zapaliła lucky
strike a i przyjrzała się daniom wypisanym na tablicy.
Danie dnia jest zwykle dobre powiedziałem. Dziś była to blanquette de veau.
Wezmę stek z frytkami i czerwone wino orzekła. Mój ulubiony zestaw.
Ciekawe, czy Tobias teraz śpi powiedziałem.
Na pewno. Lekarz mówił, że będzie spał.
Kelner przyniósł koszyk chleba i zabrał ze stolika puste szklanki. Złożyłem zamówienie,
a on przyniósł butelkę wina. Nalałem nam po pół kieliszka i posmarowałem kawałek chleba
masłem.
Czy podjęliśmy właściwą decyzję? A jeśli to wszystko na nic? spytałem.
Postąpiliśmy właściwie. Trzeba było przynajmniej spróbować. Czyż p%0ńre Caron nie
powiedział, że to najlepsza decyzja? A on zna Tobiasa lepiej niż my.
A jeśli w nocy coś pójdzie nie tak? Zrodki znieczulające miewają bardzo poważne skutki
uboczne. To tylko mały chłopiec. Zgarnąłem okruszki chleba w małą kupkę na obrusie. A co,
jeśli i tak nie nauczy się mówić?
Musisz mieć wiarę, Leo. Każdy, kto zna Tobiasa, uważa, że dajesz mu szansę na nowe
życie. P%0ńre Caron, Victor i Linda, wszyscy.
Ty też tak myślisz?
Oczywiście. Może nawet bardziej niż ktokolwiek inny. Wiem, ile dla ciebie znaczy Tobias.
Ze względu na Piera?
Powody, dla których mu pomagasz, nie mają znaczenia. Liczą się twoje czyny.
Rozejrzałem się po restauracji, popatrzyłem na znajome plakaty cyrkowe na ścianach.
Potem przemówiłem cicho:
Przychodziliśmy tutaj. Tak bardzo się wszyscy kochaliśmy. Myślałem, że to będzie trwać
wiecznie.
Och, Leo. Położyła dłoń na mojej.
Wiesz, moje dzieciństwo było beznadziejne. Wychowałem się w sierocińcu. Kiedy o tym
mówię, ludzie mi współczują że dorastałem bez rodziców, bez miłości, i tak dalej. Ale Claudine
i Piero, oni wszystko zmienili... a potem...
Kelner przyniósł stek Lorki i moją cielęcinę w białym sosie i wsunął talerze na blat.
Sprawnie zebrał na dłoń okruchy, dolał nam wina i odszedł, mówiąc: Bon apptit.
Nie mogłem znieść litości malującej się na twarzy Lorki, więc zmieniłem temat.
Udało ci się załatwić swoje sprawy? spytałem.
Nie poszłam zobaczyć się z Armandem. Z nikim się nie widziałam. Poszłam do Printemps
kupić kosmetyki. Perfumy. Wyciągnęła nadgarstek, żebym mógł powąchać. Coś nowego od
Guerlaina.
Dotknąłem jej nadgarstka ustami, a kiedy minął nas kelner, podniosłem wzrok z miną
winowajcy, ale jego wyraz twarzy, jak to u paryskiego kelnera, pozostał obojętny.
Lorca powiedziała:
Byłam też w sklepie muzycznym na rue Saint-Jacques, żeby kupić papier nutowy
i metronom. Tego nie ma na La Mouche.
Będziesz mogła dalej pracować nad swoją kompozycją. Jak ją zatytułowałaś, Nokturn?
Nokturn dla kochanków. W kąciku jej ust pojawił się nikły uśmiech.
Zajęliśmy się jedzeniem, prowadząc swobodną rozmowę, a potem podjąłem decyzję
i zdobyłem się na stanowczy krok.
Twoja przyjaciółka Jeanette... myślę, że wie o nas. Natknąłem się na nią po burzy
i opowiedziała mi trochę o... twojej przeszłości.
O tym nie chciałabym rozmawiać, Leo. Przynajmniej nie teraz.
Pojawił się kelner i spytał, czy mamy ochotę na deser albo kawę.
Lorca orzekła:
Chyba muszę się napić brandy.
Poproszę dwie powiedziałem, zanim kelner odszedł.
Wciąż kochasz męża? spytałem.
Wydaje mi się, że nigdy nie byłam zakochana, tak naprawdę. Spojrzała na mnie
szczerze. Może kocham tylko swoją muzykę.
Pomyślałem o mojej sztuce. Pomyślałem o Claudine i Pierze, i o wyborach, których
dokonałem.
Czy trzeba wybierać między jednym a drugim?
Mój nauczyciel, który starał się odwieść mnie od kariery muzycznej, powiedział mi
kiedyś, że artysta nie powinien kochać, bo w porównaniu z miłością sztuka blednie. Powiedział, że
jeśli się zakocham, mogę stracić moją muzykę, że prawdziwa sztuka wymaga poświęceń
i cierpienia, i oddania tylko jej, niczemu innemu.
Uważasz, że tak jest naprawdę?
Prawdą jest, że aby tworzyć sztukę, trzeba być samolubnym draniem.
Nie wyobrażam sobie, żeby artysta mógł mieć coś wartościowego do powiedzenia bez
miłości, bez rodziny.
Nie jestem tego pewna. Czasem wydaje mi się, że nieszczęście i cierpienie wyzwalają to,
co w sztuce najlepsze. Ona jest wtedy jak kwiat rosnący na pustyni. Mimo pustyni. Albo dzięki niej.
Ja taki nie jestem powiedziałem. Wolałbym kochać niż tworzyć sztukę.
W odpowiedzi uśmiechnęła się smutno. Zapaliła kolejnego papierosa, milcząc.
Zapłaciłem rachunek i pożegnałem się z menedżerem. Kelner przytrzymał nam drzwi.
Bonsoir, monsieur, madame.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]