[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak szeroka, że mógł po niej wjechać ciężki wóz. Zrobiono ją tak, by nie osłonięty tarczą prawy bok
ludzi idących po niej do góry był od strony ściany.
W jednej trzeciej drogi rampa kończyła się wielkim portalem, którego skrzydła, wykonane z
obrobionych pni, zbito klamrami z brązu. Brama była teraz otwarta. Z platformy, na którą
wychodziła, prowadziły wokół wieży pełnym kręgiem wąskie spiralne schody, zakończone jeszcze
węższymi drzwiami.
Szczyt wieży był zwieńczony blankami. Dzwignie katapult wystawały poza mur. Na dachu
znajdowała się bardzo skomplikowana konstrukcja, którą widziałem z daleka i nie byłem w stanie
zrozumieć jej przeznaczenia, dopóki nie przeszedłem za Noithenem przez główny portal. Stali w
nim dwaj wysocy, jasnowłosi strażnicy.
- Kim są ci ludzie? - spytałem Noithena. - Nie wyglądają jak Novarianie.
- Najemnicy ze Shvenu. Nie jesteśmy narodem wojowników, lecz pokojowo nastawionymi
farmerami i kupcami. Dlatego wynajmujemy Shvenitów, by za nas puszczali krew innym. Podczas
pokoju, tak jak teraz, służą jako straż miejska i policja.
Wewnątrz wieży znajdował się przestronny, okrągły dziedziniec. Był otwarty od góry.
Wokół ścian ciągnęły się wielkie kazamaty, podtrzymywane przez arkady. Zapewniały dostateczną
przestrzeń obrońcom miasta i ich ekwipunkowi. Nad ciągiem pomieszczeń wyrastał dach w
kształcie pierścienia, na którym stały katapulty.
Mogłem również przyjrzeć się lepiej konstrukcji, którą widziałem z daleka. Było to wielkie
zwierciadło zainstalowane na podstawie podobnej do mechanizmu zegarowego, tak że mogło
podążać za ruchem tarczy słońca w ciągu dnia. Planując swe podziemne miasto, Ardyman
zlekceważył problem wentylacji. Iriańczycy oświetlali swe nory lampami i świecami. Gotowanie
również wymagało używania paliwa. Dym i sadza z ognia dokuczały im więc bardzo, by nie
wspomnieć o zanieczyszczeniu powietrza. Warunki życia pogarszały się wraz z rozbudową miasta,
gdyż jego tunele zagłębiały się coraz bardziej w górze Ir.
W końcu jakiś genialny syndyk przekonał ludzi, by do oświetlania miasta zbudować system
wykorzystujący odbite światło słoneczne. To sprawiło, że przynajmniej w słoneczne dni lampy
były zbędne. Główne zwierciadło, zainstalowane na szczycie Wieży Ardymana, kierowało
promienie słoneczne w dół na dziedziniec, skąd inne zwierciadło rzucało je wzdłuż głównej ulicy Ir
- alei Ardymana. System mniejszych luster rozprowadzał światło po bocznych ulicach, a stamtąd
do poszczególnych mieszkań.
***
Gdy mówię o mieszkaniach w pieczarach, nie należy ich mylić z naturalnymi jaskiniami,
przystrojonymi stalaktytami i zamieszkanymi przez grupę odzianych w skóry ludzi pierwotnych.
Miasto Ir zostało wykute w skale przez najlepszych budowniczych w Novarii. Jego wygląd,
pomijając dach ze skały nad głową zamiast nieba, nie różnił się niczym szczególnym od dowolnego
bogatego miasta na Pierwszym Planie.
Frontony domów, które sięgały do tego kamiennego dachu, wyglądały tak samo jak w
normalnych domach. Kamieniarze wyrzezbili nawet linie, które udawały odstępy między cegłami
czy kamieniami w zwykłych budynkach. Cała konstrukcja była jedną zwartą skałą, więc te nacięcia
nie służyły żadnemu celowi poza jednym - miały nadać miastu bardziej typowy wygląd.
Większość mieszkań Ir znajdowała się na tym samym poziomie, co dziedziniec Wieży
Ardymana. Były tam również inne poziomy, ponad i poniżej głównego, lecz dobudowano je
pózniej. Gdy podążaliśmy drogą wzdłuż alei Ardymana, przebijając się przez mijającą nas ciżbę,
Noithen zapytał:
- Czy byłeś na kontrakcie u wróżbiarza Maldiviusa?
- Tak jest, panie. Przywołał mnie z mego planu, a pózniej odprzedał mój kontrakt
właścicielowi trupy, panu Bagardo.
- Czy Maldivius nie poniósł jakiejś ciężkiej straty, gdy byłeś u niego?
- Ależ tak, panie. Złodziej ukradł mu kamień do wróżenia, który nazywał Szafirem
Sybillińskim. Maldivius uznał, że jestem winny tej straty i dlatego nastąpiła zmiana w kontrakcie.
- Kto wziął kamień?
- To był, niech pomyślę... Maldivius powiedział, że złodziejem był jakiś Farimes, którego
kiedyś znał. A o co chodzi, panie?
- Dowiesz się, gdy poznasz swą nową panią, którą jest madame Roska sar-Blixens.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]