[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzburzone sztormem. Fascynował ją. Mamił głosem. Zniewalał dotykiem.
75
RS
Nagle przypomniała sobie o pudełku prezerwatyw i uśmiechnęła się
pod nosem.
Justin będzie z pewnością zaskoczony, że naruszyłam jego zapasy,
pomyślała, rozbawiona. Zerknęła na kochanka i już chciała podzielić się z
nim swoim spostrzeżeniem, jednak widząc napięty wyraz jego twarzy,
zrezygnowała z tego pomysłu.
O czym on myśli? Czy o zeszłej nocy? Powoli zaczęła ją ogarniać
jakaś niesprecyzowana obawa, lęk przed tym, że coś mimo wszystko może
się między nimi popsuć, że nie da się utrzymać zadzierzgniętej więzi.
Może żałuje? Dlaczego ja zawsze muszę się pakować w takie dziwne
sytuacje, pomyślała.
%7łeby zwrócić na siebie jego uwagę, ścisnęła mu lekko dłoń.
- Czy coś cię martwi? - zapytała. - Może chcesz mi o tym
opowiedzieć?
Zatrzymał się i patrzył na nią nic nie rozumiejącym spojrzeniem.
Powtórzyła wiec swoje pytanie:
- Czy martwisz się z jakiegoś powodu?
- Właściwie, to... tak - wyznał.
Usiedli na skale, wyciągając przed siebie nogi. Dylan postanowił
opowiedzieć jej historię Stanleya i Rosę Clarksonów. Sam był zdziwiony,
że chce o tym mówić.
- To jest dla mnie bardzo trudny temat - zastrzegł. -Wszystko zaczęło
się mniej więcej rok temu. Byłem wtedy w Londynie. Właśnie udało mi
się sfinalizować bardzo dochodowy projekt i świętowałem z inwestorami.
Było nas około dziesięciu. Siedzieliśmy w restauracji przy świetnym
jedzeniu i dobrym szampanie. Nagle pojawiła się pewna para, a któryś z
76
RS
inwestorów powiedział, że ich zna. Przedstawił ich jako Stanleya i Rose
Clarksonów. Mieli oboje około sześćdziesiątki i pochodzili z Florydy.
Stanley odchodził właśnie na emeryturę, więc przyjechali do Londynu
trochę się rozerwać. Zwiętowali czterdziestą rocznicę ślubu i byli w
świetnych humorach. Byli zabawni i wkrótce zaprzyjazniliśmy się. Od
tamtej pory spotykaliśmy się na lunchu, bądz kolacji. Zawsze było o czym
z nimi porozmawiać. Na czas pobytu w Londynie wynajęli apartament, w
którym bardzo dobrze się czułem. Kiedy mnie zapraszali do siebie,
wiedziałem, że nie będę musiał niczego udawać. Mogłem nareszcie być
sobą. - Przerwał na chwilę i zasępił się lekko.
- I co było dalej? - dopytywała się Jessica.
- Mówiłem ci już, że zawsze robię interesy z ludzmi, których stać na
ewentualne straty. Przy takich projektach, jakimi zajmuję się na co dzień,
ryzyko jest wyjątkowo wysokie. Równocześnie jednak zawsze istnieje
szansa wzbogacenia się. Nigdy też nie pracuję z przyjaciółmi, chyba że
wiem, że potrafią oddzielić życie zawodowe od prywatnego.
Tym razem naprawdę nie wiedziałem, w jakim stanie jest budżet
Clarksonów. Wiedziałem tylko, że mają dom na Florydzie i dość
pieniędzy, żeby wynająć apartament w Londynie. Stanley jednakże
wspominał o jakiejś sumie, którą odłożył sobie na specjalna okazję.
Sądziłem, że to wystarczy. Wtedy też jakimś dziwnym zrządzeniem losu
dostałem propozycję włączenia się w interes, który wydawał się być istną
żyłą złota. Pomówiłem ze Stanleyem i Rose na ten temat i upewniłem się,
że na pewno rozumieją, na jakie ryzyko się narażają w razie możliwych
komplikacji. Kiedy dali mi czek, już chciałem się wycofać. Oddać im
pieniądze i zapomnieć o tym projekcie. Niestety, zawahałem się. -
77
RS
Westchnął ciężko, a Jessica pogładziła go czule po dłoni. -Szkoda, że
wtedy nie posłuchałem tego głosu, który nakazywał mi wycofanie się z
inwestycji... W kilka tygodni pózniej wszystko się zawaliło. To nie była
niczyja wina. Wszystko było uczciwie i rzetelnie przygotowane. To był po
prostu jeden z tych momentów w życiu każdego człowieka, kiedy okazuje
się, że jesteśmy zupełnie bezsilni wobec kaprysów losu. Ale dla mnie tym
razem wszystko przedstawiało się inaczej. Przecież byłem z tym związany
osobiście. - Dylan wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
- Nie musisz już nic mówić, jeśli nie chcesz... - zaproponowała
nieśmiało.
- Nie, nie. Muszę to z siebie wyrzucić. Po prostu trochę dziwnie się
czuję, bo jesteś pierwszą osobą, której o tym opowiadam. Trudno... ciężko
mi o tym mówić. Kiedy zrozumiałem, że muszę o wszystkim powiadomić
Clarksonów, wpadłem w panikę. Zupełnie nie wiedziałem, jak mam to
zrobić. Pocieszeniem dla mnie było to, że mogą pozwolić sobie na stratę
tych pieniędzy... - Uśmiechnął się gorzko. - Tak myślałem. Stanley
wykazał się zrozumieniem sytuacji, ale wtedy właśnie stało się coś, co
zupełnie wywróciło mój świat do góry nogami. Stanley objął Rose i
powiedział jej, żeby się nie martwiła, ponieważ dopóki są razem, zniosą
każde nieszczęście, nawet takie. Jego słowa i postawa wzbudziły we mnie
wyrzuty sumienia. Czułem się winien ich sytuacji. I chociaż załatwiałem
wszystko zgodnie z etyką zawodową, poruszyła, mnie ich strata i sposób,
w jaki postanowili sobie z nią radzić.
Jessica wstała z głazu i podeszła do Dylana.
- Czy to wtedy właśnie postanowiłeś odwiedzić mój dom?
78
RS
- Tak... ostatecznie udało mi się wydostać pieniądze dla Clarksonów
i oddałem im je, ale nadal odczuwam wyrzuty sumienia. Przyjechałem tu,
ponieważ bardzo chciałem zapomnieć o tym wszystkim. Tamte chwile
były dla mnie bardzo trudne, ale ostatecznie udało mi się jakoś pozbierać.
Pomyślał o tym, jak mocno musiał się nagłowić, żeby oddać
pieniądze Stanleyowi tak, by się nie zorientował, że pochodzą od niego.
Był pewien, że ten człowiek nie przyjąłby tych pieniędzy z czystej dumy.
Dylan wmówił mu zatem, że inwestycja ostatecznie ruszyła z opóznieniem
i że udało się odrobić straty.
- Przepraszam... - odezwała się nagle Jessica cichym głosem.
- Za co? - zdziwił się.
- Przepraszam, że tak ci dokuczałam, wypytując cię, dlaczego tu
przyjechałeś. Miałeś ważny powód, a ja przypisywałam ci wszystko, co
najgorsze. Powinnam była wtedy ugryzć się w język. Tak brutalnie
weszłam z butami w twoje prywatne życie...
Uśmiechnął się weselej i pochylił nad nią. Wziął ją za rękę i
pociągnął za sobą.
- No, chodzmy już. To miał być spacer, a nie leniuchowanie -
powiedział.
- Czy jest coś, co mogłabym zrobić, żeby ulżyć ci w smutku? -
spytała, nie dając się zwieść jego wesołej minie.
- Już mi pomogłaś. To dzięki tobie poukładałem sobie wszystko w
głowie i wiem już, czego chcę od życia. Zaś co do wchodzenia w moje
prywatne życie... jestem ci wdzięczny, że to zrobiłaś. Wyrwałaś mnie z
letargu i pobudziłaś do działania.
79
RS
Po raz pierwszy poczuł, że zrzucił z pleców wielki ciężar, który
przygniatał go od lat. Rozmowa z Jessiką rozjaśniła mu umysł.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. - Przytulił ją mocno. - Z początku
nie wierzyłem, kiedy mówiłaś, że jesteś świetnym słuchaczem, ale to
szczera prawda. Jeszcze raz ci dziękuję.
Podniósł jej rękę do ust i pocałował zagłębienie dłoni. Ogarnęło go
rozczulenie, które rozrywało mu serce. Kłębiące się w nim uczucia to go
przerażały, to znów wprowadzały w stan euforyczny. Nie panował już nad
sobą i to go przeraziło.
Jak to możliwe, żeby ta drobna kobieta tak zmieniła moje życie,
myślał.
Nagle niebo pociemniało, a chmury zwiastowały kolejną burzę.
Przyspieszyli kroku, żeby jak najszybciej znalezć się z powrotem w domu.
Wiatr szalał teraz i wył. Gałęzie drzew szarpały im włosy, kiedy
przedzierali się przez gęstwinę. Dylan szedł pierwszy, osłaniając Jessikę.
Deszcz zaczął już mżyć i pogoda z każdą chwilą stawała się coraz mniej
przyjazna.
Wreszcie dotarli do domu. Weszli na ganek i usiedli na bujaku. Było
to już stałe miejsce ich spotkań. Przytulili się do siebie i bez słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]