[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W tej części zamku pracowali jeszcze malarze pokojowi. Ze zdziwie-
niem spoglądali oni na Astrid. Dotąd nie widzieli jeszcze nigdy w zamku
żadnej kobiety.
Budowniczy Salten obejrzał ich robotę i udzielił im kilku wskazówek.
Nie zabawił tu jednak zbyt długo.
Weszli na najwyższe piętro. Było ono zbudowane w ten sposób, że
tworzyło jedną wielką, jasną salę. Sala ta została urządzona z ogrom-
nym przepychem. Stały w niej ciężkie, rzezbione, kosztowne sprzęty.
Okna były zasłonięte storami ze starego brokatu. Wspaniałe kobierce
zaścielały posadzkę.
Stąd prowadziły również pod górę kręte, żelazne schody. Wiodły one
wprost na szeroki taras.
 Zatrzymamy się tutaj, panno Holm! Zaprowadzę panią najpierw na
taras, skąd roztacza się wspaniały widok. Musi pani to zobaczyć, spra-
wia to bowiem niezapomniane wrażenie. Pójdę pierwszy i otworzę drzwi
spustowe, niech pani zaczeka na mnie.
I budowniczy Salten zaczął wchodzić na górę. W połowie wysokości
schodów znajdowało się umieszczone w ścianie specjalne urządzenie.
Budowniczy Salten zaczął manipulować przy zasuwach, wskutek czego
112
TL R
podniosły się w górę drzwi spustowe. Przez otwór w ścianie widziało się
z tego miejsca niebo.
 Proszę, może pani już wejść!  zawołał pan Salten. Astrid szybko
weszła na kręcone schody, a stamtąd na taras.
 Tak, panno Holm, teraz niech pani spojrzy w dół.
Dziewczyna podeszła do balustrady i mimo woli złożyła ręce z za-
chwytu, tak wspaniały był bowiem krajobraz, jaki roztaczał się przed jej
oczami.
Z daleka widać było lesiste, wysokie góry, podobne do teatralnych
kulis, przesuwające się jedna na drugą. Astrid dokładnie rozpoznawała
z daleka małą ławeczkę pod szerokim bukiem, na szczycie tej góry,
gdzie przebywała wczoraj z Haraldem Rodeckem.
Na dole widać było także Różankę, lecz z innej strony. Rozróżniało
się smukłe kolumny, na których wspierał się ganek. Różanka sprawiała
dziwnie pogodne, sielankowe wrażenie. Po drugiej stronie zaś ciągnęła
się wioska, drobna, czyściutka, o czerwonych dachach, tonących wśród
świeżej zieleni. Między wsią a zamkiem płynęła rzeka, wiła się niby
srebrna wstęga, połyskując w promieniach słońca.
Astrid nie mogła oderwać zachwyconych oczu od tego malowniczego
krajobrazu. Budowniczy Salten spostrzegł jej silne wzruszenie. Spoglą-
dał z uśmiechem na dziewczynę i nie przeszkadzał jej.
Wreszcie Astrid zwróciła wzrok w przeciwnym kierunku.
Z tego miejsca miało się widok na cały park zamkowy, który przyle-
gał do lesistego, łagodnego wzgórza. Ze stoku góry spływał wartki, gór-
ski potoczek. Drogi w parku były szerokie i czysto utrzymane. Astrid
rzuciła przelotne spojrzenie na wschodnią basztę. Wszystkie okna były
zakratowane i zasłonięte szczelnymi, kosztownymi storami. Jedno z
okien było otwarte, wiatr poruszał storą, która obijała się o żelazne
okratowanie.
Teraz budowniczy zaczął objaśniać swojej sekretarce szczegóły bu-
dowy. Pokazywał Astrid ściany i zwrócił jej uwagę na wyjątkową gru-
bość murów tej starej budowli.
113
TL R
 Mury są niezwykle grube, a ówczesny budowniczy wyzyskał to w
bardzo zręczny sposób. Na dole, między pierwszym a trzecim piętrem
skorzystał z niepotrzebnej grubości ścian i zaoszczędził w ten sposób
połowę muru zachodniego skrzydła i połowę muru stanowiącego ścianę
baszty. Utworzyła się w ten sposób skrytka o głębokości dziesięciu me-
trów. Na zewnątrz nie widać tego wcale. Do skrytki tej prowadzą drzwi,
zakryte dużym obrazem..
 Zdaje się, że we wszystkich starych zamkach istnieją takie tajem-
nicze schowki  zauważyła Astrid.
 Tak, to prawda. Służyły one do rozmaitych celów, nie zawsze do-
brych. Niech pani zgadnie, co znalezliśmy w skrytce, w zamku Rauten-
fels?
Astrid spojrzała na niego pytająco.
 Na przykład?
 Szkielet!
 O Boże!
 Tak, szkielet kobiety!
Teraz Astrid przestraszyła się trochę.
 Och, pan tylko chce mi napędzić trochę strachu!
 Nie, to fakt! Jeden z przodków hrabiego Rautenfelsa musiał na
pewno wiedzieć, jakim sposobem ta kobieta dostała się do tego tajemni-
czego lochu zamkowego. Gdyśmy znalezli podczas budowy ten szkielet,
zawiadomiliśmy natychmiast zarówno władze, jak i poprzedniego wła-
ściciela, hrabiego Rautenfelsa. Hrabia zaczął szperać w kronikach ro-
dzinnych i natrafił na opis takiego zdarzenia. Otóż w roku 1716 żona
jednego z hrabiów Rautenfels zniknęła bez śladu. Podejrzewano ją o
wiarołomstwo i kronikarz twierdzi, jakoby uciekła ze swoim kochan-
kiem. Prawdopodobnie jednak rzecz miała się inaczej. Obrażony małżo-
nek przeszkodził jej w ucieczce i zepchnął ją do lochu, gdzie zginęła
okropną śmiercią.
Astrid wstrząsnęła się, przejęta dreszczem zgrozy.
 Jakież to straszne! A co się stało z tym szkieletem?
114
TL R
 Doktor Rodeck za zgodą hrabiego Rautenfelsa kazał go pochować
w podziemnym grobowcu rodzinnym, znajdującym się pod halą zamko-
wą. Dokonano tego w wielkiej tajemnicy, żeby zapobiec szerzeniu się
głupich pogłosek.
 Nie pomogło to jednak...  szepnęła Astrid.
 Nie, nie pomogło. Widocznie jakieś mgliste wieści przedostały się
na wieś, co skłoniło wiejskie kumoszki do rozsiewania niemądrych plo-
tek. Po całej okolicy zaczęto opowiadać jakieś straszne bajki o zamor-
dowanej kobiecie, znalezionej w podziemnym lochu. Naturalnie, że po-
wstały stąd te wszystkie nieprawdopodobne historie o rycerzu Sinobro-
dym.
 Co do mnie, to nie powiem o tym nikomu  rzekła Astrid. Budow-
niczy Salten wiedział, że dziewczyna dotrzyma słowa.
 A teraz zejdziemy, panno Holm! Pragnę pani pokazać inne po-
mieszczenia. Obejrzyjmy dziś te wszystkie pokoje, których opis będzie
nam wkrótce potrzebny do naszej pracy. Po innych pokojach może pa-
nią pózniej oprowadzić służący.
 O ile ja sam nie będę mógł być przewodnikiem panny Holm  ode-
zwał się w tej chwili Harald Rodeck, który przystanął w otwartych
drzwiach spustowych.
Budowniczy Salten i Astrid odwrócili się.
Pan zamku Rautenfels powitał ich uprzejmie, po czym powiedział z
uśmiechem:
 Słyszałem pańskie ostatnie słowa, panie architekcie. Chętnie
oprowadzę pannę Holm po całym zamku, skoro pan jest zajęty.
Salten obrzucił go badawczym spojrzeniem. Teraz dopiero zwrócił
uwagę, że doktor Harald Rodeck interesuje się bardzo jego młodą sekre-
tarką.
 Cóż, panno Holm, nie można wcale marzyć o lepszym przewodni-
ku, niż pan doktor.
 Co pani zdążyła już zwiedzić?  zapytał Harald.
115
TL R
 Panna Holm na razie nie oglądała wcale zamku, rozkoszowała się
tylko wspaniałym widokiem z tarasu  odpowiedział pan Salten.
 No i co? Czy podobała się pani ta panorama? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl