[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zakłócić.
Duże kamienne drzwi zasunęły się niemal bezszelestnie za ich plecami. Kiedy się zamknęły,
Juno odeszła na bok. Dołączyła do grupy mężczyzn i kobiet w mundurach strażników Korelii,
Chandrili i Alderaana, którzy mieli czuwać na bezpieczeństwem uczestników spotkania. Bail
Organa wydał polecenie, a PROXY się rozjarzył i pokrył przekazywanym z innego miejsca
galaktyki holograficznym wizerunkiem jego córki, Leii. Na widok uczestników spotkania
księżniczka kiwnęła głową, podeszła do stołu i stanęła obok ojca.
Pierwszy przerwał ciszę Bail Organa.
- Przyjaciele, dziękuję wam, że przylecieliście - zaczął. - Wiem, że to była niełatwa decyzja.
Uczestnicząc w tym spotkaniu, wszyscy ryzykujemy życie... podobnie jak przy wielu poprzednich
okazjach. - Kiwnął głową uczniowi, który się wyprostował, ale nic nie powiedział. Zabieranie głosu
podczas zgromadzeń widocznie było dla niego czymś równie egzotycznym jak taniec zwany
Wirującym Kavandango. - Wierzę, że mamy nadzieję na lepszą przyszłość - podjął Organa. - To
spotkanie zwiastuje nadejście czasów, kiedy nie będziemy się musieli spotykać ukradkiem... i kiedy
wszyscy będą mogli żyć w dostatku i spokoju, wolni od jarzma strachu, jakie Imperator narzucił
całej galaktyce. Wierzę, że dzisiaj możemy zacząć urzeczywistniać nasze marzenia.
Mon Mothma pokiwała głową.
- Długo o tym dyskutowaliśmy - przypomniała. - Doszliśmy do wniosku, że czas
dyplomatycznych kroków i politycznych gierek minął. Nadszedł czas działania.
- Nareszcie - zgodził się z nią Bel Iblis chrapliwym, niskim głosem.
- Pod względem logistycznym połączenie naszych sił ma sens - ciągnął Organa. - Mój
majątek może posłużyć do finansowego wsparcia Rebelii, Garm dostarczy nam potrzebną flotę, a
Mon Mothma żołnierzy. Od kilku lat staramy się osiągnąć swoje cele i czekamy na katalizator,
który pomoże nam połączyć siły. Moim zdaniem zdobyliśmy taki katalizator. Bylibyśmy głupcami,
gdybyśmy z niego nie skorzystali.
- Potrzebowaliśmy tylko kogoś, kto wykaże inicjatywę - zabrała głos Mon Mothma,
zwracając się bezpośrednio do ucznia. - Wiemy, że mamy po swojej stronie potęgę Mocy.
- Krótko mówiąc - odezwał się Garm Bel Iblis, mrużąc oczy - zgodziliśmy się, żebyś został
naszym przywódcą. Przyłączymy się do twojego sojuszu.
- Ocaliłeś życie mnie i mojemu ojcu - podsumowała uroczyście Leia Organa. - Jeżeli
Imperatorowi się wydaje, że zawsze będzie nami pomiatać, jest w Wędzie.
- Pod jednym względem nie masz racji, księżniczko - odezwał się ktoś, kto nagle pojawił się
na progu sali.
Uczeń odwrócił się, zdziwiony. Skrzydła drzwi rozsunęły się tak cicho, że nic nie usłyszał.
Do sali audiencyjnej wszedł Kota.
- Chłopak ocalił mnie także. - Kota nie wyglądał już jak rozmemłany pijaczyna, ale jak
zaprawiony w bojach generał. Nie ukrywał pod przepaską pustych oczodołów i miał wypolerowane
buty. Kosmyki siwych włosów starannie zaplótł, a płaszcz leżał na nim jak nowy. Trzema pewnymi
krokami pokonał odległość do ucznia i położył dłoń na jego ramieniu. - Ja także przyłączę się do
rebelii, jeżeli mnie zechce przyjąć - stwierdził uroczystym tonem.
Uczeń wyciągnął rękę i uścisnął powykręcane palce Koty.
- A myślałem, że cały czas śpisz jak zabity w ładowni - powiedział.
Generał się uśmiechnął.
- W końcu przyszedłem do siebie - zauważył.
Uczeń spojrzał ponad jego ramieniem i zauważył, że Juno promienieje. Kiwnął jej głową i
dał do zrozumienia, że teraz musi się zająć tym, po co tu przyleciał.
- A zatem postanowione - odezwał się Bail tonem, jakim zazwyczaj zabierał głos podczas
wystąpień w Senacie. - Niech nasze dzisiejsze spotkanie stanie się oficjalną Deklaracją Rebelii.
Złóżmy dzisiaj przysięgę, że obalimy Imperium, aby galaktyka i wszyscy jej mieszkańcy,
Hamadryanie, Wookie czy Weequayowie, byli któregoś dnia wolni. Każda inteligentna istota ma
niezbywalne prawo do życia w bezpieczeństwie i do walki o to prawo, jeżeli ktoś kiedykolwiek...
Przerwał mu huk potężnej eksplozji. Posadzka pod stopami uczestników spotkania zadrżała,
a ze sklepienia posypał się pył.
Bail Organa przestał się uśmiechać. Cofnął się od stołu i odwrócił w stronę córki.
- PROXY! - wykrzyknął. - Przerwij transmisję!
Android zgasił hologram i znów stał się sobą.
Chwilę pózniej orlim gniazdem wstrząsnęła kolejna eksplozja. Uczeń podbiegł do północnej
ściany i spojrzał między kamiennymi kolumnami w niebo. W najwyższych warstwach atmosfery
unosił się złowieszczy klin gwiezdnego niszczyciela, a po niebie śmigały eskadry myśliwców TIE.
- Nie - szepnął. - O nie!
Nagle drzwi za jego plecami się rozsunęły, a jego słowa zostały zagłuszone przez odgłosy
blasterowych strzałów i okrzyki.
ROZDZIAA 34
Juno wyszarpnęła pistolet z kabury, zanim jeszcze ucichnął grzmot pierwszej eksplozji, ale
nie miała pojęcia, w którą stronę go skierować. Starkiller wyglądał na równie wstrząśniętego jak
wszyscy inni. Podbiegł na skraj tarasu i wyjrzał na zewnątrz, a na jego twarzy odmalowało się
paniczne przerażenie.
Juno uświadomiła sobie, że wydarzyło się coś okropnego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl