[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co ielle:
Baróo słusznie.
kleo t:
Kto wie, czy ten pan hrabia, który zachoói tutaj, nie zawrócił jej w głowie; dusza
jej, wióę dobrze, ióie na lep światowych błyskotek. Ale honor nie pozwala mi czekać
chwili, aż niewierność stanie się oczywistą. Skoro jej serce dąży do odmiany i ja nie dam
się wyprzeóić: nie bęóie tryumfować, że to ona mnie porzuciła.
co ielle:
Baróo dobrze! òielÄ™ najzupeÅ‚niej paÅ„skie uczucia.
kleo t:
Miłość, Pogarda
Zespól się ze mną w urazie i podsycaj mą zawziętość w walce z resztkami miłości,
gdyby chciały przemawiać w jej obronie! Zaklinam cię, mów mi o niej, co możesz naj-
gorszego! Odmaluj jej osobę w sposób, który by zbuóił we mnie jeno wzgardę, obrzydz
mi Lucyllę, wytykaj wszystkie błędy, których kiedykolwiek się w niej dopatrzyłeś!
co ielle:
Ona, panie? Ta wymuskana lala, ta mizdrząca się gąska! Miał się też pan w kim zadu-
rzyć! To kąsek baróo pospolity, doprawdy; znajóiesz pan sto innych, o ileż godniejszych!
Po pierwsze: ma małe oczy.
kleo t:
Prawda, małe, ale za to ile w nich ognia, ile blasku, bystrości! Czyż mogą być w świecie
oczy baróiej wnikające do duszy?
co ielle:
Usta duże&
kleo t:
Tak, ale pod względem powabu nie mają sobie równych w świecie: to usta najbaróiej
pożądane, pociągające, najbaróiej miłosne pod słońcem.
co ielle:
Wzrost nikły&
kleo t:
Tak, ale zgrabna i harmon3na w ruchach.
co ielle:
Mizdrzy siÄ™&
kleo t:
To prawda, ale czyni to z niewysłowionym wóiękiem: każde jej poruszenie posiada
óiwny czar, któremu serce oprzeć się nie może.
co ielle:
Co siÄ™ tyczy dowcipu&
kleo t:
Ach, ma go, Covielle, i jaki! %7Å‚ywy, wykwintny!
moli e Mieszczanin szlachcicem 34
co ielle:
Jej rozmowa&
kleo t:
CzarujÄ…ca!
co ielle:
Jest zawsze poważna.
kleo t:
Chciałbyś, aby bezustannie buchała wesołością bez przyczyny i treści? Możeż być coś
baróiej niecierpliwiącego niż kobieta, co się wciąż chichocze za lada pozorem?
co ielle:
No, ale to pan przyzna, że jest najkapryśniejszą istotą pod słońcem.
kleo t:
Tak, jest kapryśna, przyznaję, ale wszak piękności wszystko jest do twarzy i wszystko
można darować za tyle powabu.
co ielle:
Skoro więc tak rzeczy stoją, wióę, że pan ma zamiar kochać ją stale i niezmiennie.
kleo t:
Ja? Raczej umrzeć! Pragnę odtąd nienawióieć tyle, ile poprzednio kochałem.
co ielle:
Jakże pan tego dokaże, skoro posiada w pańskich oczach same doskonałości?
kleo t:
Tym chlubniejszą bęóie zemsta: przez to właśnie chcę dowieść hartu mego serca, iż
ją znienawióę i rzucę, mimo że jest dla mnie najpiękniejszą, najmilszą i najpowabniejszą
pod słońcem. Otóż i ona.
sce a
c lla le n ielle Michasia
michasia:
Co do mnie, doprawdy, trzęsę się z oburzenia.
lucylla:
To nic innego, tylko to, co ci mówię, Michasiu. Ale otóż i on.
kleo t:
Nie odezwÄ™ siÄ™ nawet.
co ielle:
I ja za panem.
lucylla:
Co się stało, Kleoncie, o cóż ci choói?
michasia:
Co ci dolega, Covielle?
lucylla:
Co za zmartwienie cię dręczy?
michasia:
Cóż za humory cię napadły?
lucylla:
Czyś zaniemiał, Kleoncie?
michasia:
Czyś mowę stracił, Covielle?
kleo t:
Wióiałże kto tyle obłudy?
co ielle:
Judasz w spódnicy!
lucylla:
Domyślam się, że nasze niedawne spotkanie jest przyczyną twego wzburzenia.
kleo t:
Oho! Sama czuje, co uczyniła.
moli e Mieszczanin szlachcicem 35
michasia:
Nasze ranne przyjęcie sprawiło pewnie te dąsy.
co ielle:
Zgadły, skąd wiatr wieje.
lucylla:
Prawda, Kleoncie, że to jest powód twej urazy?
kleo t:
Tak, wiarołomna, to właśnie, jeżeli chcesz prawdy! Ale przyszedłem ci powieóieć, że
nie bęóiesz się cieszyła, jak mniemasz, chwałą swej niewierności. Pierwszy chcę zerwać
z tobą, nie doczekasz się tej przyjemności, abyś ty miała mi dać odprawę. Ciężko mi
bęóie, to pewna, zwalczyć miłość, którą mam dla ciebie, sprawi mi to wiele przykrości,
będę jakiś czas cierpiał ale potrafię się przemóc i raczej przeszyję własne serce niż okażę
tę słabość, bym miał do ciebie wrócić.
co ielle:
I ja i , moja panienko.
lucylla:
To mi, doprawdy, wiele hałasu o nic! Powiem ci więc, Kleoncie, co za przyczyna kazała
mi óiś rano unikać spotkania.
kleo t:
Nie, nie chcę słyszeć o niczym.
michasia:
Posłuchaj, powiem ci, czemuśmy was minęły tak spiesznie.
co ielle:
Niczegom nieciekawy.
lucylla:
Dowieó się, że óiś rano&
kleo t:
Nic, powiadam!
michasia:
Usłysz więc&
co ielle:
Nie, zdrajczyni!
lucylla:
SÅ‚uchaj!
kleo t:
To na próżno.
michasia:
Pozwól mi mówić!
co ielle:
GÅ‚uchy jestem.
lucylla:
Kleoncie!
kleo t:
Nie.
michasia:
Covielle!
co ielle:
Nici z tego.
lucylla:
Wstrzymaj siÄ™!
kleo t:
Baśnie.
michasia:
Posłuchaj!
co ielle:
Brednie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]