[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W poniedziałek, dziesiątego. Pracowała na dzień. Widzieliśmy się krótko po porannym
raporcie. Zajrzałem do dyżurki pielęgniarskiej, aby poszukać kilku dokumentów, które tam
trafiły przez pomyłkę. Powinny znalezć się na oddziale operacyjnym.
- A co to były za dokumenty?
- A co to ma za zna... Konsultacja medyczna Nilsa Petersena. Jego serce i płuca nie były
przecież w najlepszej kondycji. Zabrakło mi czasu, aby przeczytać ją przed operacją...
- A w jakim stanie była Linda?
- W jakim stanie? Jak zwykle w poniedziałek rano, z wypełnionym co do joty programem
operacji. Była zestresowana, ale nie więcej niż normalnie. Nie zauważyłem nic dziwnego.
- Co mówiła?
Zmęczony Lówander jeszcze bardziej zmarszczył poorane bruzdami czoło. Wyglądał, jakby
przekroczył pięćdziesiątkę.
- Pozdrowiliśmy się i stwierdziliśmy, że jest zimno... Spytałem ją, gdzie są te dokumenty.
Gdy zaczęliśmy ich szukać, przypomniała sobie, że leżały na dole u sekretarki.
- Nie widziałeś jej w ciągu dnia? Lówander pokręcił głową.
- Popołudnie i wieczór siedziałem na OIOM-ie, ponieważ stan Petersena był bardzo zły. Może
przemknęła korytarzem około siedemnastej w drodze do domu? Ale nie jestem pewien, czy to
było w ten poniedziałek, czy tydzień wcześniej... Jestem strasznie zmęczony, kompletnie
wykończony!
Ucichł i ukrył czoło w rękach.
- Co sądzisz o Lindzie jako o człowieku? - spytał Tom-my.
- Zadowolona z życia i miła. Bardzo zdolna pielęgniarka.
- Nie zauważyłeś, że mogła mieć jakieś problemy?
- Co za problemy?
- Mam na myśli używki. Pokręcił mocno głową.
- Nie, absolutnie nie. Podobnie Mariannę Svard. Nie znałem jej za dobrze, bo pracowała na
noc. Ale mogę dać głowę za to, że żadna z nich nie miała problemów z narkotykami.
- Dziś po południu dostaliśmy wyniki sekcji zwłok od patologa. Linda Svensson nie popełniła
samobójstwa, także została zamordowana.
W tym momencie Sverker Lówander zaczął wymiotować na dywan, pochyliwszy się do
przodu. Nie było tego dużo, ponieważ nie miał nic w żołądku. Po pokoju rozszedł się kwaśny
odór żółci.
- Przepraszam - zaczął mamrotać.
Podniósł się i chwiejnie ruszył w stronę łazienki. Słychać było jak puszczał wodę z kranu, po
czym wyszedł z papierem toaletowym w ręce. Wytarł wymiociny z dywanu i ponownie
zniknął w łazience. Gdy powrócił, otworzył okno. Irenę była mu bardzo wdzięczna, trudno
było wytrzymać w tym małym pokoju. Usiadł w fotelu, ale już nie w tak zrezygnowanej
pozycji. Wyprostował plecy i robił wrażenie jakby się nagle obudził do życia.
- Przepraszam za moje zachowanie - powiedział bardzo oschle.
Tommy uśmiechnął się przyjaznie.
- Doskonale rozumiemy, że bardzo zle się czujesz.
- Nasz chirurg plastyczny, Kurt Bunzler, oznajmił mi w zeszłym tygodniu, przed wyjazdem
na ferie zimowe, że w czerwcu zamierza iść na emeryturę. A dzisiaj złożył wypowiedzenie
anestezjolog Konrad Henriksson. Dostał pracę w szpitalu Kallbergska.
- Są widocznie bardziej przedsiębiorczy, nieprawdaż?
- O tak!
- Czy trudno będzie znalezć następców tych dwóch lekarzy?
- To będzie niemożliwe. Któż zechce pracować na tonącym Titaniku?
- Czy podobny problem masz z pielęgniarkami?
- Tak, od kilku lat jest coraz trudniej. I tak mieliśmy szczęście, że pracują u nas tak zdolne
pielęgniarki, chociaż zaczynały w młodym wieku.
- Masz na myśli Linde, Mariannę i Annę-Karin?
- Tak.
Z tych trzech żyje tylko jedna, od dwóch lat zatrudniona w szpitalu" - pomyślała Irenę i
zdecydowała, że muszą ją szybko odnalezć.
- Co zrobisz, jak nie znajdziesz nikogo na ich miejsce?
Lówander westchnął.
- Podjąłem dziś po południu ostateczną decyzję. Zamykam szpital po nocy świętojańskiej.
- Poddajesz się?
Przytaknął zmęczony. Irenę odchrząknęła, aby przypomnieć o swojej obecności.
- Mam praktyczne pytanie. Ile jest głównych kluczy do szpitala? Drzwi na strych, gdzie
znaleziono Linde, były zamknięte i nie było na nich żadnego uszkodzenia. Podobnie jak w
przypadku Mariannę.
- Stróż Bengtsson ma jeden klucz, ja drugi.
- Poza wami nikt inny?
- Nie.
- Masz go przy sobie?
Wsunął rękę do kieszeni od spodni i wyciągnął futerał z kluczami. Rozpiął go, przyjrzał się
kluczom i wziął jeden z nich.
- To jest klucz główny - podał futerał Irenę.
Wzięła i zaczęła przyglądać się kluczom. Był to typowy klucz firmy ASSA z dużą literą L"
wygrawerowaną na jednej stronie.
- Czy zawsze nosisz klucze z sobą?
- Zawsze.
Bengtsson też chodził zawsze z pękiem kluczy przy sobie. Jeśli ani Lówander, ani Bengtsson
nie stali za morderstwami, to kto? Tylko zjawa potrafi przechodzić przez zamknięte drzwi.
Irenę oddała mu klucze i spytała spontanicznie.
- A co będziesz robił, jak zamkniesz szpital?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]