[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zanim zdążył wstać z posadzki, kryształowy gad rozwarł szczęki, a pózniej opadł na
posadzkę i wijąc się zaczął pełznąć w kierunku szczeliny, widocznej w pobliskiej ścianie.
Orvak zauważył jeszcze błysk światła, po czym dziwaczny wąż zniknął, jakby nigdy go nie
było.
Imperialny dywersant stwierdził jednak, że i tak nie bardzo się tym przejmuje. Z
wolna ogarniała go przemożna chęć ułożenia się do snu. Wywołany ukąszeniem ból zaczynał
przemieniać się w nieszkodliwe mrowienie. Ogarnięty sennością Orvak pomyślał, że kiedy się
obudzi, z pewnością poczuje się o wiele lepiej.
Wyciągnął się na kamiennych płytach i zapadł w głęboki sen, nie przejmując się tym,
że leży tuż obok odliczającego upływ czasu urządzenia.
Tymczasem cyferki na miniaturowej tarczy nie przestawały przeskakiwać,
nieubłaganie dążąc do osiągnięcia stanu, kiedy pokażą same zera.
ROZDZIAA 15
Tenel Ka stała na krawędzi szturmowej platformy. Napinała mięśnie, przygotowując
ciało i zmysły Jedi do walki.
Zwinęła cienką linkę i złożyła ramiona kotwiczki, a potem umieściła jedno i drugie w
kieszeni u pasa. Następnie wyciągnęła silnie umięśnioną rękę i pochwyciła sporządzoną z
zęba rankora rękojeść świetlnego miecza. Uniosła ją i wysunęła energetyczną klingę. Tuż za
dziewczyną stał o wiele wyższy od niej Lowbacca. Najeżył wszystkie kłaki rudobrązowej
sierści i cofnął ciemne wargi, by obnażyć grozne kły. Trzymał oburącz podobną do potężnej
pałki rękojeść, z której wystawało ostrze barwy roztopionego brązu.
Przebywający na wyższym pokładzie bojowej platformy szturmowcy, zdumieni
pojawieniem się nieoczekiwanych gości, natychmiast ruszyli w ich stronę. Wyciągnęli
blastery. Ani przez sekundę nie wątpili, że za chwilę ich pokonają.
- O rety, panie Lowbacco - odezwał się na ich widok Em Teedee. - Może powinniśmy
zaplanować tę akcję chociaż odrobinę staranniej?
Lowie warknął, ale Tenel Ka się wyprostowała. Nie straciła wiary we własne
umiejętności.
- Moc jest z nami - oznajmiła. - I to jest fakt.
Nad głowami obojga młodych rycerzy Jedi przeleciał samotny bombowiec typu TIE.
Jego pilot właśnie zrzucił kilka protonowych ładunków wybuchowych w różnych miejscach
dżungli. Zewsząd dobiegały odgłosy blasterowych strzałów.
Nad pokładem szturmowej platformy wznosiła się nadbudówka mieszcząca
stanowisko dowodzenia. Stała na nim odziana w czarną pelerynę Siostra Nocy Tamith Kai,
podobna do ogromnego drapieżnego ptaka. Odwróciła się w stronę dwojga intruzów, a
wówczas jej szkarłatnowiśniowe wargi cofnęły się, ukazując zęby. Tymczasem Tenel Ka i
młody Wookie postąpili trzy kroki w kierunku czekających szturmowców.
Jeden z zakutych w białe pancerze żołnierzy, widocznie bardziej zdenerwowany
widokiem młodych Jedi niż pozostali, uniósł blaster i strzelił. Wojowniczka z Dathomiry
machnęła świetlistym ostrzem i bez trudu odbiła wiązkę energii, która poszybowała ku niebu.
Pózniej, jakby ona i Lowie ustalili to zawczasu, oboje głośno krzyknęli i skoczyli ku
szturmowcom. Wymachiwali tak szybko klingami świetlnych mieczy, że imperialni żołnierze,
chociaż raz po raz strzelali z blasterów, wpadli w panikę. Młody Wookie i wojowniczka z
Dathomiry przedarli się przez ich szeregi jak tornado.
Stojąca nieco wyżej na stanowisku dowodzenia Tamith Kai oparła ręce o poręcz
pomostu i w milczeniu przyglądała się walce.
- Dziewczyna należy do mnie - odezwała się w pewnej chwili. - Za chwilę osobiście
zmiażdżę jej serce.
Tenel Ka raz jeszcze machnęła świetlistą klingą i wyeliminowała z dalszej walki
następnego szturmowca. Odwróciła się, kiedy usłyszała głos Siostry Nocy. Czuła
przyspieszone uderzenia serca, które biło w jej piersi niczym młot, ale oddychała spokojnie,
miarowo. Przygotowała się do tej walki i pokładała zaufanie we własnej sile i fizycznej
sprawności. Wierzyła, że odniesie zwycięstwo.
- To oznacza, że musisz odtąd sam radzić sobie z pozostałymi szturmowcami, Lowie -
powiedziała.
Jednym skokiem znalazła się na pomoście dowodzenia, gotowa stoczyć pojedynek z
grozną przeciwniczką.
Młody Wookie zaryczał na znak, że potrafi sprostać wyzwaniu, ale przypięty do jego
pasa miniaturowy android-tłumacz nie wyglądał na przekonanego.
- Proszę, niech pan uważa, panie Lowbacco - zapiszczał, wyraznie przerażony. - Nie
byłoby rozsądnie, gdyby dał się pan opanować manii wielkości.
Szturmowcy widząc, że mogą walczyć teraz tylko z jednym intruzem, rzucili się na
młodego Wookiego. Lowbacca wcale jednak nie uważał, że szala zwycięstwa przechyliła się
na jego niekorzyść.
Tymczasem Tenel Ka stała przed Siostrą Nocy dumnie wyprostowana, nie okazując
ani cienia trwogi. Uniosła turkusowe ostrze świetlnego miecza. Pamiętała, że kiedy ostatnio
walczyła z grozną wiedzmą, zaskoczyła ją niespodziewanym atakiem i omal jej nie
obezwładniła.
- Jak tam twoje kolano, Tamith Kai? - zapytała.
W fioletowych oczach Siostry Nocy pojawiły się złowieszcze błyski. Wiedzma kpiąco
pokręciła głową.
- Powinnaś natychmiast się poddać, słabełuszko - powiedziała. - Nie jesteś na tyle
godną przeciwniczką, żebym miała pokazywać ci próbkę moich umiejętności. Coś takiego!
Jednoręka dziewczyna śmie sądzić, że może stanowić dla mnie jakieś zagrożenie!
- Zbyt dużo mówisz - odparła młoda wojowniczka. - A może przypuszczasz, że smród
twojego oddechu może być dobrą bronią podczas walki ze mną?
- Spędziłaś za dużo czasu, wałęsając się z tymi smarkaczami Jedi - odezwała się
Tamith Kai. - Zapomniałaś o szacunku, jaki powinnaś okazywać zwierzchnikom.
Wiedzma dzgnęła powietrze zagiętymi palcami. Posłała w kierunku dziewczyny dwie
niebiesko-czarne wiązki energii ciemnej strony.
- Nie widzę tu nikogo, kogo miałabym uważać za zwierzchnika - odparła dumnie
Tenel Ka.
Odbiła krzaczaste błyskawice ostrzem miecza. W następnej chwili posłużyła się
Mocą, aby wspomóc własne szlachetne myśli i uczucia. Otoczyła się nimi jak siłowym polem.
Siostra Nocy, wyraznie zaskoczona, cofnęła się o dwa kroki.
Tymczasem walczący nieco niżej Lowbacca nie przestawał wymachiwać klingą
świetlnego miecza, trzymanego w jednej dłoni. W pewnej chwili wyciągnął drugą rękę i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]