[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozumieć, gdyż zaczął oddawać jej pocałunki w ten sam
sposób, z czułością i delikatnością.
Wziął jej twarz w dłonie i spojrzał na nią ciem-
niejącymi oczami.
- Abby - powiedział cicho. Nic więcej, tylko jej imię,
ale sposób w jaki to zrobił, przywiódł jej na myśl łąkę
pełną polnych kwiatów i wiatr szumiący w konarach
drzew.
- Jedzmy do domu, Grey - rzekła delikatnie - a spra-
wię, że o tym zapomnisz.
Westchnął ciężko i oparł własne czoło o jej czoło.
- Oddałbym pięć lat życia, żeby to zrobić, żeby
położyć się z tobą i przeżyć jeszcze raz minioną noc, ale
nie mogę, Abby. Dalton przyjedzie tu lada chwila,
wieczorem mamy zjeść z nim obiad. Muszę skończyć tę
sprawę.
Powstrzymała urażoną dumę.
- Aha. Rozumiem.
- Nie, nie rozumiesz - rzekł enigmatycznie. Ich
spojrzenia spotkały się. - Nigdy nie rozumiałaś, ale
pewnego dnia, panno Summer, będziesz mogła zdjąć
swoje ciemne okulary i zobaczyć świat.
Wpatrywała się w jego krawat.
- Musiałeś zaprosić go na obiad? - spytała.
Objął ją ramionami i przycisnął na chwilę mocno do
siebie.
- Nie, lecz pomyślałem, że w tym momencie byłby to
dobry pomysł.
Spojrzała na niego.
133
- Nie rozumiem.
- Cóż za skromność - miał teraz kamienne oblicze,
zupełnie bez określonego wyrazu. - Czy nie byłoby lepiej,
gdybyś wróciła do swojego biura.
Większość pracodawców dużo by dała, żebym ze-
chciała usiąść im na kolanach - oświadczyła, prostując
się.
- O tak, to prawda - zgodził się. Jego duża dłoń
wślizgnęła się pod jej spódnicę i gładziła kształtne, gładkie
udo. - Boże, nigdy dotąd nie widziałem takich nóg.
Długie, jedwabiste i piekielnie sexy - przyciągnął ją do
siebie i pocałował twardymi, głodnymi ustami. Mruknęła
i przysunęła się do niego.
- Muszę być pewny, Abby. I ty też - szepnął. - Nie
zaszkodzi każdemu z nas poczekać parę dni.
- Rano mówiłeś coś innego - mruknęła, wciąż trwa
jąc w pocałunku.
Jęknął.
- To było przed... Mniejsza z tym. Idz sobie, ty
seksowne stworzenie. Mamy dużo pracy.
- Wyzyskiwacz -mruknęła wstając. Wygładziła spó-
dnicę i uśmiechnęła się. - Lepiej ci?
- Czuję ból w każdym calu ciała. Nie wiem, czy to
znaczy, że mi lepiej - powiedział kwaśno.
- Nie moja wina, mecenasie, próbowałam coś z tym
zrobić - przypomniała mu z uśmiechem.
Odchylił się do tyłu i westchnął.
- Pragnę cię nieprzytomnie, panno Summer - powie-
dział bez ogródek - ale dopóki nie wyjaśnię paru spraw,
sądzę, że lepiej byłoby zachować rozsądek.
To nie miało sensu, wcale a wcale, ale Abby nie miała
w tym momencie na tyle jasnego umysłu, by złożyć jego
słowa w sensowną całość.
134
- Wszystko, co sobie życzysz, Grey - mruknęła
wychodząc.
- Niezupełnie - powiedział z westchnieniem. - W każ-
dym razie, jeszcze nie. Połącz mnie z Nićky'm, kochanie.
- Oczywiście.
- W czym przeszkodziliśmy dziś rano? - spytał Nic-
ky, gdy do niego zadzwoniła. Oczami duszy widziała jego
figlarny uśmiech.
- Ależ w niczym - zaprotestowała.
- Pewnie - roześmiał się. -I dlatego miałaś na plecach
pełno sosnowych igieł, a Grey gotów był mnie udusić.
- Upadłam - skłamała, uśmiechając się z żalem
-a Grey zawsze rano jest wściekły.
- No tak, ty dobrze wiesz, jaki jest rano - powiedział
Nicky.
- W każdym razie - mówiła dalej - twój brat chce
z, tobą pomówić. Poczekaj chwilę.
Nacisnęła guzik, poczekała aż McCallum się odezwie
i odłożyła słuchawkę. Nie usłyszała, że drzwi biura
otworzyły się. Gdy stanął przed nią Robert Dalton,
podskoczyła zaskoczona.
- Och, przestraszyłeś mnie - krzyknęła.
- Chciałbym czegoś całkiem innego, Abby, niż cię
straszyć. Wszystko w porządku?
Wstała, z trudem łapiąc oddech.
- Zwykle nie jestem taka nerwowa - powiedziała.
Podszedł bliżej i objął ją w talii. Jego uśmiech pełen był
wspomnień.
- Kiedyś byłaś. Pamiętasz, kiedy cię pierwszy raz
pocałowałem? W moim biurze w stoczni, za oknem w tę
i w tę przechodzili robotnicy, a ja myślałem, że nigdy nie
czułem takiej słodyczy, jak słodycz twoich ust.
135
Mimowolnie spojrzała na jego wargi i przypomniała
sobie ów dzień, dawno temu, gdy czuła, że zdarzył się cud
znalazła kogoś, na kim jej zależało i komu tak sarno
zależało na niej. Uśmiechnęła się smutno.
- Więc pamiętasz - Dalton oddychał ciężko. Pochylił
się miękko i delikatnie ją pocałował.
Nie broniła się, ale uniosła ręce, żeby go odepchnąc
delikatnie - i właśnie wtedy otworzyły się drzwi i ze swego
gabinetu wyszedł McCallum.
Abby nie musiała nawet pytać, co pomyślał. To było
oczywiste. Spojrzał na nich oboje; wzrok, jakim zmierzy
Abby, sprawił, że miała ochotę umrzeć.
Otworzyła usta i chciała coś powiedzieć, ale Dalton

ubiegł. - Wspomnienia, Grey - mruknął z błyskiem
w oku. - Nic więcej, po prostu... wspominaliśmy.
Brzmiało to nieszczerze i Abby zaczęła się zastana
wiać, czy rzeczywiście jego zgoda na jej sugestię, aby
definitywnie zamknąć ten rozdział, była szczera. Wy
glądało na to, że Dalton próbuje pokazać McCallumowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl