[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Komputer posłusznie wykonał zadanie. Wszystkie wykopania, łącznie z atakiem na
Elblai przypadały na czas, kiedy zarówno Wayland, jak i Lateran znajdowali się w grze.
Przecie\ to niemo\liwe, pomyślała Megan przera\ona i podekscytowana zarazem. To
niemo\liwe. Obydwa rejestry nie mogą być prawdziwe. Te dwa charaktery nie mogły być w
grze jednocześnie. Lecz jeśli jeden z nich był...
- Komputer!
- Słucham.
- Czy mo\liwe jest, \eby jeden gracz posługiwał się dwoma postaciami podczas jednego
wejścia do gry?
- Tylko naprzemiennie. Symultaniczna gra wielu postaci jednego gracza została
zakazana przez twórcę gry i jest nielegalna w systemie.
Te dwie postaci to jeden i ten sam gracz. Obydwie znajdowały się w grze w tym samym
czasie. A to niemo\liwe. Komputer tego nie zauwa\ył, poniewa\ nie wyszkolono go do tego.
Ktoś wynalazł sposób oszukiwania systemu.
- To jest zbyt wa\ne - wyszeptała. - Komputer, muszę natychmiast skontaktować się z
Chrisem Rodriguesem. To bardzo pilne.
Przez chwilę panowała cisza, a\ wreszcie komputer poinformował ją: - Strona Chrisa
jest nieaktywna. Proszę spróbować pózniej.
- To sytuacja kryzysowa - powiedziała Megan. - Nie rozumiesz, czy co?
System rozumie pojęcie  sytuacja kryzysowa - odpowiedział komputer - ale typ twojej
pieczęci nie upowa\nia go do skontaktowania się z Chrisem Rodriguesem o tej porze. Proszę
spróbuj ponownie pózniej.
To on, pomyślała. To wykopywacz. To on. A niech to wszyscy diabli...!
Czy chcesz zostawić wiadomość dla Chrisa Rodriguesa?
Megan otworzyła usta i zamknęła je, poniewa\ do głowy przyszła jej nowa myśl. - Nie -
powiedziała.
- Czy mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
Megan siedziała patrząc na wszystkie wykresy. - Poka\ mi inne zapisy z serwera -
poleciła komputerowi. - Z tego samego okresu, dla wszystkich pozostałych postaci granych
przez człowieka, nazywanego Wayland i Lateran.
- Zaczynam. - Pojawiły się kolejne wykresy. Pierwszy i trzeci ściśle odpowiadały
wzorcowi Waylanda i Laterana. Istniały między nimi niewielkie niezgodności w czasie i
wzorce były nieco bardziej zró\nicowane, ale i tym razem postaci spędzały za du\o czasu w
systemie, \eby to było wykonalne i ten sam wzorzec powtarzał się cyklicznie przez cztery
miesiące. Są sztuczne, pomyślała Megan. To nie ulega wątpliwości.
Zrodkowy diagram u\ytkownika wyglądał bardziej realnie. Trzy godziny w grze,
dwadzieścia godzin poza nią. Cztery godziny w grze, trzydzieści pięć godzin poza grą... nieco
skromniejszy wzór u\ytkownika. Nie dyl, ale te\ nie zwariowany na punkcie Sarxos.
Megan dała oczom chwilę wytchnienia, co było dobrym sposobem upewnienia się, \e
nie ma przywidzeń. Podobieństwo wszystkich wykresów było zbyt du\e jak na zwykły zbieg
okoliczności.
- Zachowaj obraz - powiedziała Megan.
- Nazwa pliku?
- Megan i Leif Jeden. Czy mogę skopiować ten obraz do poczty elektronicznej?
- Tak.
- Skopiuj dla gracza Leifa Krzewiastego Czarodzieja.
84
- Zrobione. Czekam na odebranie.
- Wyślij mu to te\ poza systemem.
- Wiadomość wysłana do Sieci na numer lokalny 05 54. Co teraz?
Megan przełknęła ślinę - dwa razy. Miała sucho w ustach. Lateran. Mieliśmy rację.
Wiem, \e tak jest. Młody, pnący się po szczeblach kariery generał... Uśmiechnęła się ponuro.
Niezły analityk. A do tego niebezpieczny, sądząc z jego poczynań. Ka\dy, kto potrafi znalezć
sposób na wmówienie systemowi rzeczywistości wirtualnej, \e się w niej znajduje, kiedy go
tam tak naprawdę nie ma...
A co wa\niejsze, pomyślała Megan, po co wykorzystywać taką technologię akurat tutaj?
To przecie\ tylko gra. To prawda, istnieli ludzie, którzy traktowali zdarzenia z Sarxos ze
śmiertelną powagą i spędzali w nim ka\dą wolną chwilę, mieszkali w nim, jedli i pili i, jak
twierdził Chris, chcieli się tu wprowadzić na stałe, ale... Megan potrząsnęła głową. Tu mamy
do czynienia z kimś, kto jest gotowy u\yć, czy te\ opracować technologię mającą na celu
tylko i wyłącznie wykorzystanie podstawowej zasady obecności w rzeczywistości wirtualnej.
Do tej pory była święcie przekonana, \e  odcisku palca , który zostawiało się w Sieci
dzięki obecności implantu, nie mo\na usunąć ani podrobić. Była to jedna z banalnych prawd,
na których zasadzało się bezpieczeństwo korzystania z Sieci: twój implant mówi kim jesteś,
gdzie jesteś i kiedy tam jesteś. Implant podłączony do ciała autoryzował twoje działania w
Sieci i to nie podlegało dyskusji. A tu ktoś - Wayland? Lateran? Kimkolwiek był ten
człowiek, znalazł sposób bycia tam pod własną nieobecność. A wtedy ciałem znajdował się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl