[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przerwie - bo kiedy się obudziłam, James siedział naprzeciwko mnie i
płakał.
Charlotte ścisza głos, muszę się dobrze wysilać, żeby ją usłyszeć.
- Od razu wiedziałam, że stało się coś złego, więc zaczęłam się
dopytywać:  Co się stało? Co się stało?". I wtedy James powiedział, że
dziecko umarło.  To nieprawda, słyszałam, jak płakała". James
oświadczył, że mała żyła przez kilka minut, a potem umarła. Twierdził,
że próbował ją reanimować, robił jej sztuczne oddychanie czy coś w tym
rodzaju, ale mimo to nie przeżyła. Wpadł wtedy w panikę, zawinął ciało
w ręcznik, wyniósł za motel i zostawił w śpiworze, który miał w
bagażniku.
Myślałam, że oszaleję. Uderzyłam go w twarz, a sama upadłam na
podłogę.  Ona mogła żyć!" - wrzeszczałam. - Nie, nie mogła" - kłócił
się ze mną. -  To co było w koszyku?" - szalałam. -  Nic". -  Dlaczego
mi nie powiedziałeś?" - Bo myślałem, że zwariujesz i nie wsadzę cię do
samochodu. A przede wszystkim chciałem cię zawiezć do domu". -  Do
domu? Wolałabym umrzeć".
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
Oparłam czoło na kolanach.
- Zorientowałam się, że James też płacze, tak samo jak ja, i to mnie
przeraziło nie na żarty, bo wtedy mu uwierzyłam. Wiedziałam, że to
wszystko prawda, i było mi bardzo, bardzo smutno...
Obejmuję głowę ramionami.
-  To kara" - powiedziałam do Jamesa. -  Kara za co?" -zapytał. -
 Za to, że tak to załatwiliśmy. %7łe nie powiedzieliśmy nikomu. %7łe nie
poszliśmy do szpitala. Gdybym rodziła w szpitalu, mała by żyła".
Odpowiedział, że wcale nie wiadomo. Ale ja nie miałam wątpliwości. I
przez to było mi jeszcze gorzej.
Został ze mną przez noc i większą część następnego dnia, ale potem
powiedział, że musi jechać do rodziców. Były ferie świąteczne i do tej
pory używał różnych wymówek, dlaczego nie ma go w domu.
Powiedziałam, że dam sobie radę. Chciałam, żeby jechał. Chciałam być
sama. James spakował plecak, powiedział  do widzenia" i pamiętam, że
nawet się nie pocałowaliśmy. I że pomyślałam: to coś znaczy.
Wiedziałam, że chciał się ode mnie wyrwać, tak samo jak ja chciałam,
żeby jechał. - Charlotte przerywa. - On mnie nie kochał, prawda?
- Prawda - mówi ojciec.
- Nie robi się takich rzeczy komuś, kogo się kocha, prawda?
- Prawda.
Charlotte znów zaczyna płakać. Po chwili słyszę, jak wyciera nos.
- Jakąś godzinę pózniej poszłam do sypialni i położyłam się.
Usłyszałam, że gra radio. Pamiętam, że byłam zdziwiona, ale nie miałam
dość energii, by wstać i je zgasić. Kiedy podawali wiadomości,
usłyszałam coś o porzuconym dziecku, którego stan jest stabilny.
Usiadłam. Spiker powiedział, że chodzi o Shepherd w New Hampshire.
Ale ja nie znałam nazwy miasta, w którym był motel. W samochodzie
miałam mapę Nowej Anglii. Poszłam po nią i sprawdziłam, gdzie jest
Shepherd, a potem pojechałam do sklepu po gazetę. Znalazłam w niej
historię o dziecku. Byłam taka szczęśliwa. Taka szczęśliwa, że jednak
mała żyje. - Charlotte przerywa. - I wtedy to do mnie dotarło. Wtedy
zrozumiałam, co James zrobił. On ją tam zostawił, skazał na śmierć. W
pierwszej chwili nie mogłam w to uwierzyć. Powtarzałam sobie, że
popełnił jakiś okropny błąd. Myślał, że mała nie żyje, a ona żyła. Powoli,
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
powoli zaczęło do mnie docierać, że on wiedział, że ona żyje, a mimo to
wyniósł ją na śnieg i tak zostawił. Ledwie mogłam oddychać. Nie
płakałam. Nie mogłam nawet krzyczeć. Nic.
- On to zrobił rozmyślnie - mówi ojciec. - Wiedział, że dziecko żyje.
Charlotte milczy.
- Z góry to zaplanował.
- Nie sądzę - mówi Charlotte. - Może po prostu wpadł w panikę. Nie
wierzę, że jechał przez całą drogę, wiedząc, że ma zamiar ją zabić.
- Dlaczego nie wezwałaś policji?
- Bałam się. Gdybym poszła na policję, zostałabym oskarżona o
usiłowanie morderstwa. Byłam wystraszona. Pomyślałam: no tak, teraz
już jest dobrze, mała żyje i ktoś się nią zajmie. Ja bym jej nie mogła
zapewnić opieki. Nie mam pieniędzy. Muszę opuścić mieszkanie
Jamesa. Nie mogłabym wrócić z dzieckiem do domu, do rodziców. Więc
wszystko się dobrze skończyło, prawda?
Ojciec milczy.
- Zadzwoniłam do Jamesa, ale go nie zastałam. Matka powiedziała,
że pojechał z przyjaciółmi na narty.
- Na narty? - pyta ojciec z niedowierzaniem.
- Byłam tak osłupiała, że bez słowa odłożyłam słuchawkę.
- Nie do wiary - dziwi się ojciec.
- Przez tydzień leżałam w łóżku, prawie nic nie jedząc, tak byłam
wykończona. Wreszcie wstałam, pojechałam do czytelni i przejrzałam
wszystkie gazety z tamtych dni, aż wreszcie natrafiłam na pana
nazwisko. - Charlotte zawiesza głos. - I w końcu tu przyjechałam.
- Po co?
- Musiałam się z panem zobaczyć.
- Nie rozumiem.
- Co byłoby warte moje życie, gdybym panu nie podziękowała?
To niezwykłe pytanie - chyba jeszcze bardziej zdumiewające od
całego wyznania, od całej jej potwornej historii - przepływa przez
kuchnię i wydostaje się na korytarz. W lewym uchu zaczyna mi walić
puls.
- Chyba pójdę się położyć - mówi Charlotte. Słyszę szuranie i głuche
uderzenie o szafkę. - Zdrętwiała mi noga.
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
- Potrząśnij nią.
- Musi być panu trudno tego wszystkiego słuchać - mówi Charlotte.
- Takiej historii każdemu trudno słuchać.
- Ja naprawdę bardzo przepraszam za to, co powiedziałam o stracie
dziecka.
- Nic nie szkodzi - uspokaja ją ojciec.
- Ciągle myślę, czy nie mogłam go powstrzymać. Eksploduje bomba
bez dzwięku. Osłaniam oczy ręką, oślepiona światłem. Nasz dom
zaczyna nucić.
- Och! - mówi Charlotte, przestraszona.
- Jest światło! - oznajmia ojciec, sam lekko zaskoczony. Mrużę oczy
w jaskrawym świetle. Drewniana podłoga lśni, a i malowana ściana
rzuca blask. Mam ochotę zamknąć oczy. Zwiat jest okrutny i brzydki;
nienawidzę go. Zmykam i wślizguję się do śpiwora. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl