[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się nad tym, co wyprawiam. Dziwne... Zwodzenie kogokolwiek nie leży w mojej naturze,
nienawidzę nieszczerości, a jednak sama utknęłam po uszy w intrydze.
Zastanawiałam się już, co innego mogłabym zrobić i nic nie wymyśliłam. Jakoś nie
mogę sobie wyobrazić siebie żyjącej w samotności i zapomnieniu. Nie chcę być jak
ciotka Kate. Muszę mieć dziecko Warwicka, które będę kochać.
Czas mi się kończy... Niedługo Warwick odejdzie, a ja jak nie byłam w ciąży, tak
nie jestem. I kto wie, czy w ogóle zajdę.
Jak on odejdzie, co powiem rodzicom? Będę musiała zagrać porzucone, zdradzone
biedactwo. Jeśli dojdzie do tego jeszcze ciąża, czeka ich nie lada szok.
Ostatnio rodzice odwiedzili nas w Wamberal. Byli totalnie zaskoczeni, bo War-
wick przygotował na ich przyjazd wielką pieczeń. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zdu-
mionych min. Bezcenny widok!
Mama powiedziała mi pózniej na osobności, że Warwick chyba naprawdę mnie
kocha i być może kiedyś mi się oświadczy. Zaintrygowała mnie trochę swoim przypusz-
czeniem, więc wieczorem, gdy rodzice już wyjechali, zapytałam go, czemu tak się stara.
Wiesz, kochany pamiętniczku, co mi odpowiedział? Powiedział, że chciał ich olśnić, że-
by nie śmieli jak do tej pory myśleć, że jestem naiwną idiotką i tracę z nim ostatnie
chwile młodości. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam i trochę się nawet rozczaro-
wałam, ale ku mojej wielkiej satysfakcji nie rozpłakałam się. Uważam to za ogromny
sukces. W sumie nie płakałam, odkąd Warwick nazwał mnie beksą. Nawet jak piekielnie
bolała mnie kostka.
A co do mojej kostki, to już jest o wiele lepiej. Odstawiłam balkonik i używam ku-
li, żeby poruszać się po domu. Warwick wciąż nosi mnie na rękach, jak tylko mam za-
miar wejść na schody, co jest całkiem romantyczne, ale zupełnie niepotrzebne. Sama
R
L
T
doskonale daję sobie radę. Gorzej jest pod prysznicem, ale i tam on mi pomaga. Odesła-
łam Judy, bo przy asyście Warwicka niepotrzebna mi już pielęgniarka.
Warwick pojechał na zakupy, ale zapewne niedługo wróci. Kiedy go nie ma, zaw-
sze siedzę w sypialni cioci. Warwick nie pozwala mi wtedy przebywać na górze. Powie-
dział, że nie mógłby spokojnie wyjść z domu.
Chyba słyszę samochód wjeżdżający na parking. Muszę kończyć.
Obwieszony torbami z zakupami Warwick zawołał Amber, gdy tylko przeszedł
przez drzwi. Nie odpowiedziała, więc zmarszczył brwi, szybko wrzucił zakupy na stół
kuchenny i zajrzał do sypialni, gdzie widział ją po raz ostatni. Nie było jej, ale drzwi do
łazienki były zamknięte.
- Amber? Jesteś tam? - zawołał z progu.
- Tak. - Zza drzwi dobiegła bardzo cicha odpowiedz.
- Czy wszystko w porządku?
Tym razem nie było odpowiedzi, więc szybko podszedł do drzwi łazienkowych i
mocno zapukał.
- Amber! Co się tam dzieje?
- Nic - ledwie wykrztusiła.
- Jeśli mi nie powiesz, co się dzieje, wyważę te drzwi - powiedział, gdy odkrył, że
wejście jest zamknięte na zasuwkę.
Już zamierzał zabrać się do realizacji swojej grozby, gdy zazgrzytał otwierany za-
mek i w drzwiach ukazała się zapłakana Amber. Wyglądała, jakby tydzień nie spała albo
została napadnięta przez bandę rozwydrzonych typów.
- Dobry Boże! Co ci jest? Co się stało?
- Nie mogę ci powiedzieć - powiedziała, kręcąc głową przecząco.
- Dlaczego nie?
- Nie mogę! - wrzasnęła i opierając się o framugę, osunęła się na podłogę.
Zatopiła twarz w dłoniach i siedziała na progu, raz po raz wstrząsana szlochem.
Warwick wziął ją w ramiona i przeniósł na łóżko, gdzie przeturlała się na przeciw-
legły koniec posłania i zwinąwszy się w kłębek, znów zaczęła głośno płakać.
R
L
T
- Idz sobie! - wykrztusiła, gdy pochylił się i zaczął delikatnie głaskać ją po wło-
sach. - Po prostu idz!
Nigdy w życiu nie czuł się tak bezradny i winny. Był pewien, że w jakiś sposób to
on był powodem tego rozstrojenia. Nie odszedł. Nie mógł się do tego zmusić, więc się-
gnął po krzesło i usiadł, czekając długo, aż jej płacz wreszcie całkowicie ucichł.
- To przeze mnie, prawda? - zapytał po kilku minutach grobowej ciszy. - To ja je-
stem powodem twojej rozpaczy.
Głębokie westchnienie poruszyło jej ciałem i po chwili Amber usiadła na łóżku i
spojrzała na niego.
- Chciałabym móc zrzucić całą winę na ciebie, ale to niemożliwe. To wszystko
moja wina. Postąpiłam niewłaściwie i teraz ponoszę za to karę.
- O czym ty mówisz? Jaką karę? - Warwick był całkowicie skołowany.
Nie miał pojęcia, o co chodzi.
- Tuż po tym, jak złamałam kostkę, przestałam brać pigułki - powiedziała powoli,
badawczo patrząc mu w oczy i od razu jednym tchem dodała: - Błagam! Nic nie mów.
Daj mi dokończyć. Pozwól mi wszystko wytłumaczyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]