[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podniosła kieliszek.
Wznoszę ten toast za pomyślność mojego męża, który zechciał odpowiedzieć
na moje marzenia. Niech to sobie rozumie, jak chce, pomyślała, opróżniając
kielich.
Przyjęcie wkrótce się skończyło. Babcia Rose postanowiła spędzić weekend u
przyjaciół, a personel otrzymał kilka dni płatnych wakacji. Miał pozostać tylko
Patrick, aby zajmować się zwierzętami. Znając go, można było być pewnym, że nie
pokaże się w pobliżu domu przed poniedziałkiem.
Hunter i Leah żegnali ostatnich gości w holu. Czuła rosnące skrępowanie.
Hunter także wydawał się spięty. Nowa obrączka jakby paliła jej dłoń. Zadała
pytanie, które dręczyło ją od chwili włożenia jej na palec:
Tyś je wybrał, czy... ?
Ja. Chyba nie sądziłaś, że zlecę to sekretarce?
Nawet nie wiedziałam, że masz sekretarkę. Powiedz, co właściwie robisz...
robiłeś?
Pracowałem przeważnie jako... Zawahał się. Specjalista od rozwiązywania
trudnych problemów. Dla wielkiego konsorcjum. Robiłem to, czego nikt inny nie
potrafił zrobić...
A więc zostali teraz sami. Leah przeszła do wielkiego pokoju, gdzie odbywała
się ceremonia ślubna. Po drodze gasiła świece. Hunter jej towarzyszył.
Tak. Ty musiałeś być w tym dobry. W rozwiązywaniu trudnych problemów
powiedziała. Co cię skłoniło do powrotu do ranczerstwa?
A skąd wniosek, że je kiedykolwiek porzuciłem?
Nie porzucałeś? Obróciła się zaskoczona. Szeroki dół sukni zatoczył wielkie
koło. Skoro rozwiązywałeś innym problemy?
Ci ludzie zawsze wiedzą, gdzie mnie szukać, jeśli mają pilną sprawę.
Układam to sobie jakoś w czasie... Odciągnął ją od zapalonych świec
poutykanych w drucianym nosidle. Ostrożnie, nie chcę, żeby ta przepiękna
suknia spłonęła.
To ślubna suknia mojej matki. Nie byłam pewna, czy ci się spodoba.
Bardzo mi się podoba. Głos miał poważny.
Wstrzymała oddech. Po chwili powróciła do poprzedniego tematu:
Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na pytanie.
Jakie pytanie? Jego spojrzenie mówiło, że jest daleko myślami. Nie
próbowała spekulować, gdzie.
Jeśli miałeś taką dobrą pracę w tym konsorcjum, to dlaczego zdecydowałeś
się tu powrócić?
Nazwijmy to nie dokończonymi sprawami. I na tym dziś poprzestańmy. Po co
się już pierwszego dnia kłócić?
A dlaczego ten temat miałby być powodem do kłótni? Przecież zaspokajam
tylko ciekawość... bez ukrytych intencji.
Ale kto wie, co mogłoby z tego zaspokajania wyniknąć. Zgasił resztę świec.
Pozostawali teraz w intymnym półmroku. Mam dla ciebie ślubny prezent. Z
koszyka z kwiatami wyjął pudełko i podał jej.
Prezent ślubny? Była zaskoczona.
Otwórz.
Odwinęła z papieru puzderko, zdjęła wieczko. Na watce leżał błękitny kamień
oprawiony w złoto, na złotym łańcuszku.
Przecież on jest identyczny... ! wykrzyknęła przez łzy. Jednym z
przedmiotów pozostawionym wraz z Hunterem w sierocińcu był właśnie taki
kamień na identycznym łańcuszku. Nosił go zawsze jako talizman. Z pewnością ma
go i teraz. Zrobił zapewne dla niej identyczną kopię.
Dziękuję ci. To jest piękne. Zawsze uważałam, że jest piękne... Podała mu
pudełko i odwróciła się. Założysz mi? Uniosła welon i włosy. Poczuła zimny
kamień między piersiami.
Nim się zorientowała, obrócił ją i wziął w ramiona. Serce biło jej jak szalone.
Wiedziała, że tego, co nieuchronnie musi nastąpić, na długo nie odwlecze. Wziął ją
na ręce i ruszył schodami na górę. Drzwi sypialni otworzył kopniakiem.
Sypialnia była pełna kwiatów. Wszędzie paliły się świece. Ciąg dalszy
ekstrawagancji babci Rose. Westchnęła.
A gdzie jest sypialnia babci Rose? spytał Hunter.
No dole odparła. Babcia mieszka w swoim własnym skrzydle,
dobudowanym po ślubie syna. To znaczy mojego ojca. Zawsze była zdania, że
jedyną rozsądną drogą przyjaznego współistnienia pokoleń jest mieszkanie osobno.
Dzięki temu jest nadzieja dla nas roześmiał się.
Posadził Leah, odpiął półkolistą srebrną agrafę z perłami i zdjął welon. Nie
trudził się, by go gdzieś odłożyć. Srebrzystobiały tiul spłynął jasną plamą na dywan
barwy burgundzkiego wina. Wzrok mu stężał, z kącików ust zniknął uśmiech.
Zdejm sama suknię, nie chciałbym jej uszkodzić powiedział zduszonym
głosem.
Nieporadnie odpinała klamrę srebrnego łańcucha spełniającego rolę paska. Gdy
się z nim uporała, zrzuciła pantofle na wysokich obcasach. Ilekroć zdejmowała
obuwie, miała przedziwne uczucie, że staje się bezradną i bezbronną istotką. Z
kolei ujęła skraj sukni i podciągnęła go do piersi. I w tym momencie poczuła
bliskość Huntera, który pomógł jej zdjąć suknię przez głowę. Uczyniwszy to,
delikatnie rozpostarł materię na oparciu fotela i obrócił się z powrotem do Leah.
Stała przed nim prawie odrętwiała. Z emocji, lęku, wstydu, okryta zaledwie dwoma
skrawkami koronki...
Hunter... wyszeptała ja... ja nie wiem, czy jestem na to już gotowa...
Spokojnie, nie martw się. Mamy czas. Mamy całe nasze życie. Podszedł i
przytulił ją. Pamiętasz, jak to było?
Nie jesteśmy już tacy sami... I nasze uczucia uległy zmianie...
Pewne rzeczy zawsze pozostają takie same. A to jest właśnie jedna z nich.
Czarne oczy wyrażały pożądanie i domagający się zaspokojenia głód. Twarz
ściągnięta, spięta.
Palcami delikatnie pieścił jej policzki, czoło, usta... Zadygotała. Hunter zawsze
był niesłychanie czuły jako kochanek. Wiedząc, czego sam chce, zdawał sobie
sprawę, czego ona także może pragnąć. Kochanie się z nim było przeżyciem,
którego nie można zapomnieć. Jakże by jej teraz łatwo było uwierzyć, że on ją
nadal kocha... Nie, nie wolno fantazjować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]