[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To było okropne zgodziła się Mickey. A kiedy
powiedziałam, że chcę już wracać do domu, on się naprawdę wściekł i
powiedział, żebym się zamknęła i że odprowadzi mnie, kiedy będzie
chciał, to znaczy może nawet nigdy wyrzuciła z siebie jednym
tchem.
Lee rzucił Deannie spojrzenie przepojone nienawiścią.
Mickey, czy twój tata cię skrzywdził? zadał pytanie, które
obojgu im nie dawało spokoju.
Mickey pokręciła głową przecząco.
Nie. Wściekał się tylko czasami. To mi się wcale nie podobało.
Obróciła się w ramionach Deanny tak, że teraz patrzyła na ulicę.
On nie jest za bardzo miły dodała z przekonaniem w głosie.
Ludzie zwykle przestają być mili, jak wypiją powiedziała
Deanna.
W tonie Mickey można było usłyszeć echa zawiedzionych
nadziei. Wszystkie wyobrażenia, jakie mogła mieć o ojcu, legły w
gruzach. Lee pogładził ją delikatnie po policzkach i uśmiechnął się.
Odwróciła się, by spojrzeć na niego.
Daleko musiałaś iść? zapytał.
Znowu pokręciła głową.
Tylko z pięć przecznic. Liczyłam.
Czy on wie, że tu wróciłaś?
Myślę, że tak. Na stole leżał długopis, więc napisałam, że idę do
domu. Potem wymknęłam się na dwór, gdy wyszłam do łazienki.
Chciałam zadzwonić, żebyś po mnie przyjechał, ale nie było tam
nawet telefonu. A poza tym wiedziałam, że trafię z powrotem.
Cieszę się, że przyszłaś powiedział Lee ciepło. Tęskniłem za
tobÄ….
Dziewczynka uśmiechnęła się trochę nieśmiało.
Ja też powiedziała. Czy... czy będę musiała tam wrócić?
zapytała niepewnie.
Nie odparł Lee zdecydowanie, a jego oczy nagle pociemniały.
Deanna miała nadzieję, że będzie mógł dotrzymać tego
przyrzeczenia. Przyciągnęła do siebie Mickey i przytuliła ją. Cieszyła
się, że mała jest już bezpieczna.
Mickey oparła brodę o ramię Deanny.
Mówił, że może tu przyjść po mnie w każdej chwili
powiedziała cicho. I że on jest moim tatą, a ty tylko moim wujkiem
dodała po chwili.
Twoja mama chciała, żebyś mieszkała ze mną odparł Lee
spokojnie, głaszcząc ją delikatnie po głowie. Obiecałem jej, że tak
będzie. Nikt cię nie zabierze, jeśli nie będziesz tego chciała.
To dobrze westchnęła Mickey. Chcę zostać z tobą i z
DeannÄ….
Deanna poczuła skurcz w sercu. Mała Mickey już wkrótce będzie
musiała się przekonać, że jej opiekunka nie była częścią tego domu,
który Lee przyrzekł jej stworzyć.
Nie chcę odejść powtórzyła Mickey, jakby chcąc się jeszcze
raz upewnić.
Nie będziesz musiała powiedział Lee. Trudnym do
odgadnięcia spojrzeniem patrzył przez chwilę w oczy Deannie.
Zrobię, co w mojej mocy, żebyś została ze mną. Nie musisz się już o
to martwić.
Deanna spojrzała w bok. Nie chciała, by odkrył w jej oczach to, o
czym teraz myślała.
Kiedy wróciła do swego domu, większą część nocy przesiedziała
na schodach przed wejściem. Nie mogła już dłużej opierać się
uczuciu, które powoli zawładnęło jej sercem.
Westchnęła zatroskana. Pomyślała o Ryanie, ale po raz pierwszy
zamiast jego twarzy, ujrzała twarz innego mężczyzny. Widziała
zielone ogniki w roześmianych oczach Lee, jego ciepły uśmiech i ten
kosmyk włosów opadający mu na czoło...
Czyżby się w nim zakochała?
ROZDZIAA ÓSMY
Jeśli idziecie gdzieś razem, to to jest randka powiedziała
Mickey.
Siedziała po turecku na łóżku Deanny i manipulując ostrożnie
pędzelkiem malowała sobie paznokcie. Buteleczka z lakierem
niebezpiecznie chybotała się na jej kolanie.
Deanna odwróciła się od lustra i spojrzała na nią.
Nie, to nie jest randka. Twój wujek po prostu zaprosił mnie na
kolację. To wszystko. Nic więcej.
W głębi ducha chciałaby jednak, by Mickey miała rację i by była
to prawdziwa randka, a nie tylko okazja do omówienia na osobności
spraw Mickey i jej ojca.
Dziewczynka wyciągnęła przed siebie dłoń, rozpostarła palce i, z
miną znawczyni, oceniała swoje dzieło.
A jednak muszę zostać w domu powiedziała z przekąsem.
Deanna w ostatniej chwili złapała buteleczkę lakieru, zsuwającą
się wprost na łóżko.
Nie idziesz dzisiaj z nami, bo to będzie pływające party na
statku. To nie jest raczej miejsce dla dzieci.
Tańce? uśmiechnęła się Mickey i oddała Deannie pędzelek.
W takim razie to jest randka upierała się z naciskiem.
Deanna dała za wygraną i znów odwróciła się do lustra. Mickey
chciała wierzyć, że była to randka, a ona z równą determinacją nie
chciała pozwolić sobie na takie oczekiwania.
W czasie ostatnich kilku dni Lee prawie nie bywał w domu. W
rzadkich momentach, gdy się widywali, informował ją tylko, że
pracuje teraz nad ostatecznym rozwiązaniem sprawy Mickey. Mówił,
że widział się kilkakrotnie ze swoim prawnikiem i z Wade em.
Deanna miała nadzieję, że dziś właśnie dowie się o efektach jego
działania.
Mickey zachwycała się teraz kolorem swoich paznokci,
rozłożywszy obie dłonie na białej pościeli.
Jeśli wujek Lee się ożeni, to jego żona będzie moją ciocią, tak?
zapytała.
Zgadza się przyznała Deanna, myślami błądząc już w
towarzystwie Lee.
To ich dzieci byłyby moimi kuzynami? Właściwie to byłyby
prawie moimi braćmi i siostrami, bo wujek Lee jest dla mnie kimś
więcej niż wujkiem. Mieszkam przecież u niego.
Deanna nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Nie myśl sobie za wiele, dziaciaku powiedziała.
Z tego, co wiem, twój wujek nie ma jeszcze nawet koleżanki.
Tak, to była właściwie całkiem miła myśl. Skoro nie miał jeszcze
nikogo, to może było tu miejsce dla niej. Być może długo jeszcze
będziecie mieszkać tylko we dwoje.
I z tobą dopowiedziała Mickey poufnym tonem. Leżała teraz
na brzuchu, podpierając głowę rękami.
Nie będę z wami zawsze rzekła Deanna, ale w głębi serca
pragnęła, by jej słowa się nie sprawdziły. Kiedy moja ciocia sprzeda
ten dom, będę się musiała przeprowadzić. Teraz jeszcze nie wiem
dokÄ…d.
A ja myślę, że powinnaś się przenieść do nas.
Ho, ho, ho pokręciła głową. A co będzie, jeśli twój wujek
zechce zamieszkać z tą ciocią, której tak chcesz?
Obie powinny być przygotowane na taką ewentualność. Nie było
żadnej pewności, że Lee nie spotka kogoś i że się nie zakocha.
Ale ja myślę, że to powinnaś być ty! Mickey spojrzała na
zdjęcie Ryana. Twój mąż nie miałby chyba nic przeciwko temu,
żebyś wyszła za kogoś?
To pytanie, zadane tak niespodziewanie, dotykajÄ…ce bolesnego
miejsca w jej sercu, zaskoczyło Deannę. Podążyła za spojrzeniem
Mickey. Ryan nieruchomo patrzył na nią zza szkła.
Myślę, że nie odrzekła cicho.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]