[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zatoczyła oczami i się roześmiała.
 Aaron raz przystawiał się do mnie na przyjęciu bożonarodzeniowym. Za dużo
wypił i po prostu się wygłupiał. Wayne nie był zachwycony, ale nic się przecież nie
stało. Nie wierzę, żeby to naprawdę cokolwiek znaczyło dla Aarona.
Popatrzyłem na nią, chłonąc jej piękno i pomyślałem, że to, co kobiecie takiej
jak Julie wydawało się głupimi zalotami po pijanemu, dla mężczyzny takiego jak
Aaron Kinkaid mogło znaczyć bardzo wiele. Wróciła do sypialni, a ja spojrzałem na
kasetę, którą trzymałem w ręku. Byłem zdziwiony, że to pospolita taśma Sony z czte-
rogodzinnym czasem nagrywania. Spodziewałem się, że Weston używał bardziej za-
awansowanych technicznie materiałów. Włożyłem kasetę do magnetowidu, włączy-
łem telewizor i nacisnąłem  play .
Przez minutę był tylko błękitnawy ekran, potem ukazał się słabo oświetlony
pokój. Nachyliłem się do przodu i skupiłem wzrok na ekranie. W wykładanym boaze-
rią pokoju stał okrągły stolik karciany, ale nic więcej nie mogłem dostrzec. Nie rozpo-
znawałem tego pomieszczenia.
Za stołem siedział jakiś mężczyzna, widoczny tylko do połowy. Był niesamowi-
cie gruby, miał łysinę i krzaczaste siwe brwi. Patrzyłem, jak podnosi wzrok na coś poza
kadrem i kiwa głową, potem wstaje i wychodzi z pokoju. W kadr wkracza trzech męż-
czyzn. Dwóch z nich rozpoznałem  Aleksiej Kraszakow i Iwan Malaknik. Kraszakow to
ten wysoki blondyn, który dał mi dwudziestkę. Malaknika nigdy nie spotkałem, ale
Cody pokazywał nam jego zdjęcie. Trzeci mężczyzna, niższy od Kraszakowa, w czarnej
koszuli, umięśniony. Jego jeszcze nie widziałem. Wygolony, na szyi srebrny łańcuszek.
Ciemne kręcone włosy krótko przystrzyżone.
Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Chciałem wzmocnić głos, ale dzwięk nie
został nagrany. Wayne Weston nie był taki dobry, jak się spodziewałem. Jakoś trudno
przychodziło mi w to uwierzyć. Prawdopodobnie taśma z głosem też gdzieś się
szwendała.
Minęły dwie minuty rozmowy. Oczekiwałem przemocy, ale i tak byłem zasko-
czony, gdy do niej doszło. Wszyscy trzej śmiali się serdecznie, kiedy nagle Kraszakow
wyjął spod stołu pistolet i strzelił temu trzeciemu w pierś. Drgnąłem, kiedy to się sta-
ło. Tak dalece nie pasowało to do wesołego spotkanka. Ten trzeci zwalił się na stół, a
krew zaczęła kapać na podłogę. Kraszakow i Malaknik wstali i zepchnęli ciało z krze-
sła. Potem Malaknik otworzył tylne drzwi. Okazało się, że prowadzą one na zewnątrz,
widać było lekki poblask świateł ulicznych odbity od chodnika. Malaknik wyszedł, a
minutę pózniej wrócił z plastikową plandeką. Kraszakow pomógł mu owinąć ciało w
plandekę. Zagięli końce  chyba po to, żeby krew nie kapała im na ubrania  i wynieśli
ciało przez drzwi. Minęło kilka minut i Malaknik wrócił z innym mężczyzną. Rozpozna-
łem go: Władimir Rakic, który mieszkał z Kraszakowem. Rakic miał wiadro i mopa. We
dwóch wycierali podłogę. Kraszakow już nie wrócił do pokoju. Pewnie pozbywał się
ciała. Rakic i Malaknik przez jakiś czas zmywali podłogę. Słyszałem, jak Julie i Betsy
Weston śmieją się w sypialni. Wiedziałem, że zostało mi już mało czasu. Nacisnąłem
guzik szybkiego przewijania i szybko przeszedłem do dalszych sekwencji. Nadal zmy-
wali podłogę, a potem też wyszli. Nikt więcej nie wszedł do środka. Prawie natych-
miast potem taśma się skończyła i ekran znów zrobił się niebieski.
Przewinąłem i ponownie odtworzyłem początkowe pięć minut. Przyjrzałem się
dokładnie pierwszemu mężczyznie w pokoju i ofierze. %7ładnego z nich nie rozpozna-
wałem, ale chciałem dobrze zapamiętać ich wygląd. Nie bardzo się znałem na prowa-
dzeniu obserwacji za pomocą kamery, ale pomyślałem, że Weston używał systemu
bezprzewodowego. Powiedział żonie, że nielegalnie zainstalowana kamera uchwyciła
moment morderstwa. Z tego wynikało, że musiał się włamać i wejść, żeby zainstalo-
wać kamerę, a to z kolei znaczyło, że musiała być mała i dobrze ukryta. Kamera z
przewodem w takich warunkach była wykluczona, bo musiałaby się znalezć we wnę-
trzu razem z urządzeniem rejestracyjnym i taśmą. Byłoby to dużo trudniejsze do ukry-
cia niż kamera bezprzewodowa. Joe i ja mamy katalogi wyposażenia, w których moż-
na znalezć niezwykle małe kamery wideo filmujące w kolorze. Wysyłają one sygnał na
odległość około kilometra. Niektóre są bardzo kosztowne i jak telefon komórkowy
potrafią za pośrednictwem satelity przesyłać sygnał na dowolną odległość. Hubbard z
pewnością miał czym zapłacić za taką technologię, jeśli byłaby mu potrzebna.
Betsy śmiała się coraz głośniej, uświadomiłem sobie, że wyszły z sypialni. Wyją-
łem kasetę, włożyłem z powrotem do pudełka i wsunąłem pod kanapę, potem od-
wróciłem się do nich. Julie przyglądała mi się badawczo, jakby chciała bez pytania wy-
ciągnąć ze mnie to, co zobaczyłem. Wyraz twarzy miałem obojętny.
 Pokój wysprzątany?
 I to naprawdę ładnie  zapewniła Betsy.  Chcesz zobaczyć?
Julie się roześmiała.
 Nie sądzę, żeby pan Perry chciał to oglądać, skarbie.
 Może do mnie mówić Lincoln  powiedziałem.  No to co, dziewczyny, goto-
we na spacerek?
 Tak!  krzyknęła Betsy, klaszcząc w ręce.  Uwielbiam plażę.
 Wspaniale  rzekłem.  Zatem idziemy na plażę. Poczekajcie tylko sekundkę,
umyję sobie zęby.
Poszedłem do łazienki z torbą i wyjąłem glocka. Przypiąłem kaburę do paska
za plecami. Przylegała równo do szortów, dzięki czemu można było ją ukryć. Przypi-
nało się ją dwoma spinaczami. Nie musiałem więc za każdym razem zdejmować pa-
ska, kiedy ją zakładałem. Pistolet był w bezpiecznym miejscu, trudny do wykrycia, i
mogłem go szybko wyciągnąć. Nie miałem ochoty przez cały czas nosić broni, ale
moje plany uległy zmianie. Zmierć może nadejść w najmniej spodziewanym momen-
cie. Uprzytomniłem to sobie, oglądając film z kasety.
Rozdział 17
Dzień był cudowny. Słońce buchało żarem. Jego promienie odbijały się od pia-
sku i wody, roziskrzając całą plażę. Od morza wiał lekki wietrzyk, temperatura nie
przekraczała dwudziestu paru stopni. Przechadzaliśmy się wzdłuż linii przypływu.
Betsy szła tuż nad wodą, odskakiwała, kiedy fale podpływały blisko niej, wybuchała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl