[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podrzuciła swój miecz w powietrze i opadający schwyciła za rękojeść.
Któryś z Przemienieńców rzucił kamień. Kurz i okruchy skalne uderzyły w twarz Conana, gdy
kamień trafił w barykadę. Kiedy barbarzyńca mrugał oczyma, Bora oddał cios za niego. Pocisk z
procy trafił Przemienieńca w kolano na tyle mocno, by stwór zaczął kuleć.
Wówczas trzon ataku dotarł do pozycji obrońców. Conan i Raihna trenowali wspólnie od
momentu powrotu do fortu Zheman. Teraz twarda zaprawa Conana w szkole \ycia i
umiejętności, jakie przekazał Raihnie mistrz Barathres, złączyły się w jedno, niczym ciała
kochanków.
Conan wykonał wysoką fintę, by zmylić uwagę pierwszego z Przemienieńców. Jego miecz
rąbnął o pokryte łuskami ramię. Unosząc lewą łapę, stwór odsłonił pachę. Raihna wbiła tam swój
sztylet, przekonując się, \e miejsce jest słabo chronione.
Przemienieniec zatoczył się do tyłu, przytrzymując uszkodzoną rękę. Człowiek umarłby od
takiej rany, a stwór przynajmniej był wyłączony z dalszej walki.
Następny Przemienieniec złapał za górną krawędz barykady. Conan ciął w jego łapę, trzy,
cztery, pięć razy, jakby rąbał drzewo. Przy piątym ciosie łapa opadła bezwładnie, przy szóstym
odpadła od ramienia, spadając na barykadę po stronie Conana. Cuchnąca jucha bryznęła
barbarzyńcy w twarz; ani wyglądem, ani zapachem nie przypominała ludzkiej krwi. Wycie
Przemienieńca wypełniło wnętrze jaskini.
Starcie Conana z tym przeciwnikiem spowodowało, \e Raihna przez moment broniła przejścia
w pojedynkę. Dwa stwory, które ruszyły w jej stronę, utkwiły w przejściu, dzięki czemu
wojowniczka mogła swobodnie ciąć i dzgać, a\ wycofały się krwawiące i zniechęcone. Kolejny
napastnik był szybszy.
Conan odwrócił się ku Raihnie, by spostrzec, \e kobieta znajduje się w szponach
Przemienieńca, który przyciąga ją do siebie. Oślepiła go i zadawała głębokie pchnięcia w pierś,
jednak nie uszkodziła jego narządów wewnętrznych. Szpony szarpały ju\ jej ciało, kły sięgały do
gardła.
Ale nie sięgnęły, bo miecz Conana opadł tam, gdzie kończył się nos bestii. Pod pancerzem
łusek, kości wcią\ były na tyle słabe, by nie oprzeć się takiemu uderzeniu. Odłamki
roztrzaskanych kości wbiły się w mózg Przemienieńca, który w konwulsjach zatoczył się do tyłu.
Raihna uwolniła się z jego uścisku, kopiąc go z całej siły. Przemienieniec zderzył się z kamratem
swymi plecami. Oba stwory upadły. Raihna zerwała tunikę, u\ywając jej do pośpiesznego
przetarcia krwawiących ran, po czym odrzuciła ją. Naga od pasa w górę ponownie uniosła orę\.
 Nie zmylisz ich uwagi w ten sposób  rzekł Conan ze śmiechem.  Za to mo\esz
odciągnąć uwagę Bory.
Borze najwyrazniej nie przeszkadzało, \e walczy w obecności dwu dorodnych, niemal\e
całkowicie rozebranych kobiet. Gdy Przemienieniec powalony przez swojego ubitego kamrata
dzwignął się na nogi, dostał w oko kamieniem. Kamień był na tyle ostry, \e przebił się a\ do
mózgu. Przemienieniec runął na ziemię, wierzgając dziko i ju\ się nie podniósł. Reszta stworów
odczekała, a\ przestanie rzucać się w agonii.
 To piąty ubity lub wyłączony z walki  stwierdził Conan.  Ilu zostało?
 Och, nie więcej ni\ czterdziestu, czy coś koło tego.
 Więc winniśmy skończyć do śniadania.
 Tak, ale do czyjego?
Wyjąc i szarpiąc ziemię pazurami stóp, Przemienieńcy rzucili się znów do ataku.
Eremius miał wra\enie, \e po jego twarzy strumieniami leje się pot, jakby siedział w łazni
parowej. Część swej mocy, przeznaczoną dla Przemienieńców, wykorzystywał, by jego
podopieczni kontynuowali atak nie rzucając się jeden na drugiego. Ci, którzy odnieśli rany lub
stracili kura\, zdani byli tylko i wyłącznie na siebie.
To nie mieściło mu się w głowie, było niemo\liwe, chyba \e Illyana przewy\szała go
umiejętnościami. Ale przecie\ nie miała w sobie a\ takiej mocy.
Eremius zwrócił przeciw Illyanie nawet ten niewielki zapas mocy, który wykorzystywał do
uśmierzenia bólu w swych kończynach. Niemal\e krzyknął, jak człowiek na kole tortur.
Próbował złagodzić ból myślą, \e dodatkowa moc mo\e wystarczy, by zniszczyć osłonę
otaczającą kamień Illyany.
Strona 90
Green Roland - Conan mę\ny
Spróbował i odniósł pora\kę.
Dopiero, gdy zaprzestał wysiłków i zdołał się dzwignąć na nogi, uświadomił sobie, \e owo
niepowodzenie mówiło mu wszystko, co chciał wiedzieć. Kamień Illyany był w całkowitej
harmonii z jego kamieniem, broniąc zarówno jej, jak i siebie samego przed Eremiusem. Jak ona
zdołała to uzyskać?
Eremius uświadomił sobie, \e zna odpowiedz. Kiedy pojął do czego doszedł, poczuł strach,
jaki obcy mu był od wielu lat.
Zarówno Conan, jak i Raihna krwawili z wielu małych ran. Mięśnie mieli obolałe, świszczące
oddechy i \adne nie dość strzępów ubrania, by odziać choćby tancerkę z tawerny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl