[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— Naciśnij guzik startera, ten po prawej. Więcej nie trzeba - instruował Harry.
Sara wykonała polecenie i motocykl zaczął pracować z hałasem.
— Hej! — zawołała, poddając się potęŜnym wibracjom.
— Nigdy nie siedziałaś na motorze? — spytał Harry.
Pokręciła głową. Nowe doświadczenie wydało się jej interesujące.
— Podoba ci się? Powiedz męŜowi, by przywiózł cię tu jutro. Zwykle nie poŜyczam nikomu
swoich maszyn, lecz dla Raza i ciebie zrobię wyjątek. Będzie mógł cię zabrać na przejaŜdŜkę.
— Dziękuję, lecz nie sądzę, by było to moŜliwe — odparła zmieszana, spoglądając na
fałszywą obrączkę.
Harry wyłączył silnik i zapadła nagła cisza.
— Coś jest nie w porządku — zauwaŜył. — Nie wiem, co, i nie muszę wiedzieć, ale jeśli taka
miła dziewczyna jest smutna podczas miodowego miesiąca, to coś źle się układa. Jazda na
motorze nie rozwiąŜe problemu, lecz moŜe odświeŜyć myśli, pomóc wyplątać się z
pajęczyny. — Uśmiechnął się ciepło.
— Nic z tego — odpowiedziała Sara. — Nie chodzi o motocykl
— ciągnęła. — Oboje z Livvy jesteście tacy mili, a ja... — Westchnęła i spojrzała Harry”emu
w oczy. — Raz nie jest moim męŜem — wyznała. — Nie powinnam nikomu o tym mówić,
ale to prawda. Jest tylko moim ochroniarzem.
— Potrzebujesz ochrony? — zdziwił się męŜczyzna.
— Jestem świadkiem w sprawie o wielokrotne zabójstwo — powiedziała, czując ogromną
ulgę po wyznaniu całej prawdy.
- Zdumiewające - przyznał Harty. - Mogę pojąć, czemu Raz trzymał wszystko w tajemnicy
przed Livvy, która jest wspaniałą kobietą, lecz nie potrafi dochować sekretu. Po prostu mówi,
co myśli. Ale wy oboje powinniście się zdecydować jednak na tę jutrzejszą przejaŜdŜkę.
— PrzecieŜ ci powiedziałam...
- To, co usłyszałem, nie zmienia faktu, Ŝe między wami są jakieś nieporozumienia.
— Nie jesteśmy parą.
- Przeciwnie. Ta wyspa to sanktuarium Raza, święte rodzinne miejsce. Nie przywiózłby cię
tutaj, gdybyś była tylko jego klientką.
— W całą sprawę jest wmieszana jego bratowa — wyjaśniła Sara.
— To wystarczający powód, Ŝeby przyjąć tę pracę, ale za mało, by cię tutaj przywieźć. Livvy
zna Rasmussinów od wielu lat i opowiadała mi o nich. Ojciec rodziny jest emerytowanym
oficerem policji. Obaj synowie poszli w jego ślady. Są jego dumą. PrzyjeŜdŜali tu zawsze, by
się zrelaksować, oderwać od pracy, a nie po to, by rozwiązywać problemy zawodowe. A
jednak ty się tu znalazłaś.
— Myślę, iŜ Raz miał swoje powody, Ŝeby tu przyjechać, lecz mnie one nie dotyczą. Od
chwili wyjścia ze szpitala ścigają go jakieś demony, dodała w duchu.
— Naprawdę w to wierzysz? — Harry poklepał dziewczynę po ręce. — Zobaczymy. Teraz
nauczę cię zmiany biegów. To łatwe. Najpierw ci wszystko pokaŜę, potem sama spróbujesz.
Sara naprawdę nie wiedziała, czemu uczestniczy w tej lekcji. Częściowo pewnie dlatego, Ŝe w
obecności Harry”ego czuła się swobodnie. Dobrze na nią działał, jak starszy brat czy wujek.
Był taki bezpośredni, Ŝe znikała gdzieś jej nieśmiałość. Nie musiała się męczyć
prowadzeniem rozmowy, bo cały ten trud Harty wziął na swoje barki.
To, o czym jej opowiadał, było tak ciekawe, Ŝe Sara przestała się koncentrować na własnych
zmartwieniach, a zaczęła wnikać w tajniki wiedzy o jeździe na harleyu. Prawie zapomniała,
Ŝe Raz ją opuścił i dlaczego to zrobił.
— Masz wyczucie — stwierdził Harty, gdy płynnie przeszła z trzeciego biegu na czwarty. —
Podoba ci się moja lśniąca zabawka, prawda?
— Póki się nie rusza — odrzekła Sara. — Wiesz, jak w szpitalu nazywamy takie zabawki?
— Słyszałem. Traktujecie je jak narzędzia śmierci, ale ja zawsze jeŜdŜę w kasku. Tobie teŜ
dam jeden na tę przejaŜdŜkę z Razem. Ubierz się w dŜinsy, a Livvy poŜyczy ci którąś ze
swoich skórzanych kurtek. Masz odpowiednie buty?
— Harty — przerwała mu Sara. — My tylko udajemy z sierŜantem Rasmussinem, Ŝe coś nas
łączy. Nie sądzę, by chciał mnie zabrać na przejaŜdŜkę.
— Udajecie? A ty tylko udajesz smutną, Ŝe wyszedł z inną kobietą i zostawił cię tutaj samą?
Ręka Sary ześliznęła się na starter i silnik zapalił.
— Tak nie moŜna postępować z tą wspaniałą maszyną. Jeszcze chwila, a wjechałabyś w
ścianę.
— Przepraszam — bąknęła Sara. — Skąd wiesz, Ŝe Raz wyszedł?
— Livvy mi o tym powiedziała, gdy siedziałaś zatopiona w smutnych myślach. Sama się
zmartwiła, bo lubi tego chłopaka. Takie zachowanie nie jest w jego stylu. PoniewaŜ Livvy się
martwi, a ciebie juŜ polubiłem, spróbuję jakoś wam pomóc.
— Nie chcę o tym mówić.
— Rozumiem. Myślisz, Ŝe to nie moja sprawa. Nie musisz opowiadać mi o swoich uczuciach.
Ale pamiętaj, Ŝe w tych sprawach młodzi męŜczyźni nie są zbyt przenikliwi. Trzeba im
wyłoŜyć kawę na ławę, lecz zanim to zrobisz, zastanów się najpierw, co naprawdę do niego
czujesz.
— Nie ma w tym Ŝadnej tajemnicy — mruknęła Sara.
PoŜądanie nie naleŜy do zbyt skomplikowanych uczuć, pomyślała i z westchnieniem zeszła z
motocykla.
— MoŜesz mi podać kulę? — poprosiła.
— Chcesz, Ŝebym przestał gadać? — zapytał Harry.
Sara uśmiechnęła się z wysiłkiem.
— Miło spędziłam z tobą czas, ale na dzisiaj juŜ wystarczy — powiedziała, pragnąc w duchu
wrócić do siebie, do Houston.
— Czy mógłbyś mnie wytłumaczyć przed Livvy? Chyba pójdę do domu.
Jayiero najprawdopodobniej nigdy nie słyszał o wyspie Mustanga. Nie było sensu czekać, aŜ
Raz zechce wrócić na przyjęcie Sara nie miała ochoty spotkać się z nim w publicznym
miejscu, bo nie chciała, by ktokolwiek zauwaŜył, jak bardzo czuje się nieszczęśliwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]