[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oni z ledwo ukrywaną pogardą. Kruin Sammon to
była władza... i nawet kiedy lęk przed tą władzą
nieco osłabł, Daulo nie zapomniał uczuć, jakie w nim
wzbudzała.
Dopiero znacznie pózniej zdał sobie sprawę, że była
to prawdopodobnie zaplanowana lekcja, której
ojciec chciał mu udzielić.
- A, to ty Daulo. - Starszy mężczyzna kiwnął głową ze
swego podobnego do poduszki tronu, uroczyście
witając swego najstarszego syna. - Wierzę, że twoja
wycieczka do kopalni się udała?
- Tak, mój ojcze - odpowiedział Daulo.
Czyniąc znak szacunku, podszedł do poduszki
leżącej przed niskim roboczym stołem Kruina i
usiadł na niej.
- Konieczność dodatkowego stemplowania zwalnia
postęp robót w nowym korytarzu, ale nie tak bardzo,
jak się obawialiśmy.
- A praca wykonywana jest właściwie? - spytał
Kruin.
- Na to wygląda, przynajmniej na ile się orientuję.
- Robota jest wykonywana właściwie? - powtórzył
Kruin.
Nie było to trafne określenie. Daulo starał się, jak
mógł, by nie okazywać zdenerwowania. Jedną z
rzeczy, których ojciec nienawidził, była niejasność
wypowiedzi.
- Tak, mój ojcze. Stemplowanie jest wykonywane
właściwie.
- Dobrze.
Kruin kiwnął głową. Sięgnął po leżący na stole rylec,
coś zanotował na tabliczce.
- A robotnicy?
- Zadowoleni. W każdym razie takie sprawiają
wrażenie.
- Kierownik kopalni?
Daulo przypomniał sobie jego twarz, kiedy wysiadał
z windy.
- Pod wrażeniem własnej osoby - powiedział. - Skory
do tego, by wszyscy wiedzieli, jaki jest ważny.
Wywołało to cień uśmiechu na twarzy Kruina.
- Taki właśnie jest - zgodził się. - Ale jest także
zdolny i skrupulatny, i dlatego można z nim
wytrzymać.
Rzucając rylec z powrotem na stół, oparł się na
poduszkach i przyjrzał synowi.
- A teraz, co sądzisz o naszym gościu?
- Naszym? A... ta kobieta.
Daulo zmarszczył brwi.
- Są sprawy, których nie rozumiem. Po pierwsze, jest
już zdecydowanie w wieku małżeńskim, a pozostaje
wciąż niezamężna...
- Lub owdowiała - wtrącił Kruin.
- Prawda, może być wdową. Nie pochodzi z naszych
stron, jej odzież wykonana jest z tkaniny, której nie
znam, a lekarz powiedział, że ma niską tolerancję na
ugryzienia monotów.
- A jej raczej dramatyczne pojawienie się w Milice?
Została znaleziona sama na drodze, po jakimś bliżej
nie określonym wypadku czy czymś podobnym.
Daulo wzruszył ramionami.
- Słyszałem już o ludziach, którzy zabłądzili na
drogach, mój ojcze. A także o takich, co przeżyli
atak krisjawów.
Starszy Sammon uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze, przewidziałeś moje następne
pytanie. Ale czy słyszałeś kiedykolwiek o kimś, kto
znalazł się tak blisko krisjawa, że został pokaleczony,
i mimo wszystko przeżył to doświadczenie?
- Istnieją takie przypadki - powiedział Daulo,
zastanawiając się, dlaczego tak się upiera. Z
pewnością nie miał powodu, by w tej dyskusji stawać
po stronie tajemniczej kobiety. - Jeśli w czasie ataku
nie była sama, to któryś z jej uzbrojonych
towarzyszy mógł zastrzelić atakujące zwierzę, nawet
w ostatniej chwili.
Kruin kiwnął głową, ściągając mocniej wargi.
- Tak, istnieje taka możliwość. Ale nasuwa się
natychmiast inne pytanie. Ci jej rzekomi obrońcy
najwyrazniej wyparowali w powietrze jak dżiny.
Dlaczego?
Daulo zastanawiał się nad tym przez dłuższą chwilę,
boleśnie świadom tego, że ojciec musiał już to
wszystko wcześniej przemyśleć, a teraz sprawdzał po
prostu, czy Daulo dojdzie do takich samych
wniosków.
- Istnieją tylko trzy możliwości - powiedział w końcu.
- Zginęli, są unieruchomieni lub gdzieś się ukryli.
- Zgadzam się - stwierdził Kruin. - Jeśli zginęli lub są
unieruchomieni, Perto ich odnajdzie. Wysłałem go,
by dokładnie przeszukał drogę. Jeśli się ukrywają...
pytanie, dlaczego?
- Boją się lub należą do spisku - odparł szybko
Daulo. - Jeśli są w strachu, ujawnią się, kiedy okaże
się, że ich towarzyszce nie stała się krzywda. Jeśli
należą do spisku... - zawahał się - ...to kobieta jest tu
po to, by szpiegować w naszym domu, lub po to, by
odwrócić naszą uwagę od zadań reszty grupy.
Kruin odetchnął głęboko. Już nie patrzył na Daula.
- Tak. Niestety, też tak sądzę. Masz jakieś pomysły,
kto mógłby spiskować przeciw nam?
Daulo żachnął się, nim zdołał powstrzymać ten
odruch.
- Rodzina Yithtrów, czyż potrzeba szukać dalej?
- Tak mogłoby być rzeczywiście. - Kruin wzruszył
ramionami. - Ale mimo to oczekiwałbym po Yithtrze
większej subtelności. A także inteligencji. Przy
spodziewanej dostawie drewna będzie miał
wystarczająco dużo uczciwej pracy, by być zajętym,
po co jednocześnie knuć spisek mający nas
zdyskredytować?
- Być może spodziewa się, że tak właśnie pomyślimy -
zasugerował Daulo.
- Być może. Mimo wszystko byłoby dobrze,
gdybyśmy pamiętali, że na Qasamie są też inni,
którzy mogą widzieć korzyść w sianiu niezgody w
osadach Zachodniego Ramienia.
Daulo przytaknął w zamyśleniu. Byli wśród nich
przede wszystkim wrogowie burmistrza Capparisa z
Azras. Przyjazń Capparisa z rodziną Sammonów i
łatwy dostęp do kopalnianego urobku, jaki ten
związek mu dawał - od dawna były solą w oku jego
wrogów. Może któryś z nich próbował złamać potęgę
rodziny i zastąpić ich kimś mniej nieustępliwym.
Szczególnie że ostatnio ogromną część produkcji
kopalni pochłaniała tajemnicza, zamknięta operacja,
prowadzona na wschód od Azras. Miasto to - jak
inne w Zachodnim Ramieniu - było wystarczającym
kłopotem dla Miliki i podobnych osad. Władze
Mangus i jej służalczy agenci handlowi stali się
równie dokuczliwi jak wszystkie miasta razem
wzięte. Jeśli ktoś w Azras pomyślał, że
zapotrzebowanie Mangus na minerały może
wzrosnąć, a także, że to ktoś inny, a nie rodzina
Sammonów, powinnien na tych potrzebach
skorzystać...
- Cóż więc uczynimy, mój ojcze? - zapytał Daulo. -
Wyprawimy tę kobietę z naszego domu, niech wraca
do zdrowia w domu burmistrza?
Kruin milczał przez chwilę.
- Nie - powiedział w końcu. - To, iż nasi wrogowie
sądzą, że uważamy ją za nieszkodliwą, daje nam w
tej grze nieznaczną przewagę. Zatrzymamy ją tu,
przynajmniej na razie. Jeśli Pertowi nie uda się
znalezć jej towarzyszy, to i tak będziemy mogli
zapytać ją samą o to, w jaki sposób przeżyła podróż.
A jeśli jej opowieść będzie całkowicie zmyślona...? -
pomyślał Daulo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]