[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oznajmiła ciotce:
Duszno tu, chyba wyjdę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Oczywiście, kochana. Ciotka pogłaskała ją po ramieniu. Mam
nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.
Tak, zwłaszcza dla Dariusa, jego pięknej żony i ich ślicznych dzieci,
pomyślała gorzko Chloe. Skinęła tylko głową i ruszyła do wyjścia na taras w
nadziei, że mrok wieczoru pomoże jej ukryć łzy rozczarowania.
119
R
L
T
ROZDZIAA TRZYNASTY
Chloe wzięła kilka głębokich oddechów. Rześkie wieczorne powietrze
schłodziło jej rozpalone czoło, a szum drzew ukoił rozedrgane nerwy. Zeszła
powoli po schodach prowadzących z tarasu do ogrodu, jedną ręką
przytrzymując się poręczy, a drugą unosząc do góry fałdy zielonej tafty.
Znalazła małą kamienną ławeczkę nieopodal schodów i opadła na nią z ulgą.
Słuchając muzyki dochodzącej z sali balowej i spoglądając w rozgwieżdżone
niebo, zastanawiała się, gdzie rzuci ją los. Miała nadzieję, że uda jej się
znalezć pracę jak najdalej od Willowford, tak by odległość i ciężka praca
pozwoliły jej zapomnieć i uniknąć bezsennych nocy wypełnionych tęsknotą.
Ostatecznie wcale nie marzyła już o zamieszkaniu w Willowford, więc...
Nagle w kojącą ciszę nocnego ogrodu wdarł się odgłos kroków na schodach i
zaniepokojony głos Dariusa.
Chloe, wiem, że tam jesteś, odezwij się wołał w ciemności.
Chloe zamarła, starała się oddychać jak najciszej. Nie miała ochoty
nigdy więcej z nim rozmawiać. Przyszła na bal, tak jak chciał, zobaczyła
ciężarną Penny i zrozumiała doskonale, co chciał jej przekazać powinna
porzucić wszelką nadzieję i pogodzić się z faktem, że jej żałosne zauroczenie
nigdy nie będzie odwzajemnione. Dlaczego nadal za nią chodził? Czy czerpał
jakąś perwersyjną przyjemność z dręczenia jej? Po chwili usłyszała kroki
Dariusa, który najwyrazniej poddał się i ruszył z powrotem na górę.
Odetchnęła z ulgą W torebce miała telefon i pieniądze, musiała tylko nie
postrzeżenie przekraść się przez trawnik do wyjścia od strony stajni i
zamówić taksówkę. Przy odrobinie szczęścia za kilkanaście minut będzie już
120
R
L
T
w domu, zdejmie tę przeklętą suknię i przestanie udawać, że nic się nie stało.
Podniosła się z ławki, otrzepała taftową spódnicę i ruszyła w stronę bramy.
Ha! Mam cię! usłyszała za sobą triumfalny okrzyk Dariusa, który
czaił się w ciemności, czekając, aż Chloe poruszy się i zdradzi swą kryjówkę.
W kilku zręcznych susach dopadł jej i złapał za ramię. Jednak wzięłaś sobie
do serca moje słowa o Kopciuszku.
Bardzo śmieszne. Chloe walczyła z obcasem który wbił się w
miękką ziemię, i próbowała zachować resztki godności. Dla mnie północ
wybiła dawno temu i bajkowy czar prysł bezpowrotnie. Zostaw mnie chcę
wrócić do domu. Wyrwała ramię z jego uścisku, ryzykując, że się przewróci
i zrobi z siebie jeszcze większe pośmiewisko. Na szczęście jedynym
świadkiem jej upokorzenia był Darius, który uważał ją za głupią, zakochaną
w nim gąskę, więc właściwie i tak nie mogło już być gorzej.
Jeśli wytrzymasz jeszcze trochę, do zakończenia balu, będę mógł cię
odprowadzić.
Po co? Chloe ogarnęła złość. Znów próbował namącić jej w głowie,
sprawdzał, czy jego ofiara nadal miota się w zastawionych na nią sidłach.
Dlaczego jesteś taki okrutny?
Ja? Kochana, cały czas próbuję cię chronić przed tą skomplikowaną
sytuacją, która siedem lat temu kosztowała mnie więcej, niż możesz sobie
wyobrazić. Przemówił żarliwie i znów chwycił jej dłoń.
Zostawiłeś mnie, odrzuciłeś... wykrztusiła przez łzy, których już
dłużej nie potrafiła powstrzymać.
Zdałem sobie sprawę, że nie mam do ciebie żadnego prawa, że będę
chciał cię mieć tylko dla siebie, a przecież miałaś dopiero osiemnaście lat i
całe życie przed sobą, wielkie plany, karierę, studia... Widziałem, jak moja
121
R
L
T
matka więdła w Willowford i postanowiłem, że nigdy nie zafunduję takiego
życia kobiecie, którą pokocham.
Penny...
Co Penny? Musiałem jej pomóc, nawet kosztem własnego szczęścia.
Pomóc? Chloe poczuła, że nic nie rozumie. Albo nie wiedziała
wszystkiego, albo Darius zaczynał kolejną rundę gry, w której nie miała szans
na wygraną. O czym ty mówisz? Uciekłeś z nią...
Pomogłem jej uciec. Jest pewna subtelna różnica, nie uważasz?
Chloe wzruszyła bezradnie ramionami i spuściła głowę.
Nic już nie wiem wyznała bezradnie.
Wszystko ci wyjaśnię, ale nie tu. Pociągnął ją za rękę i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]